sobota, 21 marca 2020

Pieśń o Rolandzie


Motto: - Mądremu propaganda nie zaszkodzi, gorzej z głupim.


Pieśń o Rolandzie jest wielkim eposem narodowym, bardzo pięknym, jednak rzecz jest nieco bardziej skomplikowana.

Jak wiadomo jądrem poematu jest historia wyprawy Karola Wielkiego do Hiszpanii w roku 778. Kiedy po skutecznym złupieniu i wyburzeniu całego kraju wojska słodkiej Francji utknęły po Saragossą, daleko na wschodzie doszli do siebie obrabowani parę lat wcześniej Sasi i Karol musiał dość gwałtownie wracać. Ale oto w Pirenejach nie w pełni usatysfakcjonowani Saraceni połączyli się z Baskami, napadli na tylną straż Karola, wyrżnęli ją w całości, odbijając tabory z olbrzymimi zdobyczami hiszpańskimi.

Karol Wielki nie tylko nie był w stanie wrócić w sprawie łupów i zemsty, lecz w ogóle z najwyższym trudem dotarł do rodzinnego kraju. Klęska była zupełna. Niestety trzeba było coś o tym podać do literatury. Można było oczywiście zrobić zastrzeżenie do tej sprawy, albo konwencjonalnie przedstawić ją jako wielkie zwycięstwo. Takie zresztą samorzutnie stanowisko zajęli świadomi historycy.
Jednak ocaleli kombatanci obchodzili triumf trochę blado, a co gorsza zaczynali pokątnie chlapać, jak było naprawdę. Oczywiście można ich było zwyczajnie zneutralizować, ale armia tak się po owym zwycięstwie skurczyła, że przezorniej było sięgnąć po klasyczne zabiegi twórcze.

I w tym miejscu znaleźliśmy się u źródeł wielkości poematu. Brat prefekta Marchii Bretańskiej, z którym sam Karol konsultował się w sprawach propagandy, oszołomił monarchę pomysłem, aby napisać jak było naprawdę, oddać hołd zabitym podkreślając męstwo i dodać jedynie jakiś znaczący symbol.
Karolowi nie spodobał się ten bardzo nieetyczny pomysł, żeby tak po prostu przyznać się do klęski. Jeszcze żeby Roland został zdradzony, co by nawet było lepsze ze względów artystycznych, bo taki zdrajca korzystnie by podbijał szlachetność diuków.                                                
Brat prefekta zgodził się więc, na tę nową wersję, powiększył siły Saracenów do 300 tysięcy, a siły Rolanda zmniejszył do 20 tysięcy, oraz uruchomił zdrajcę Ganelona i już pisał: - „Toż zdrajcy sam kwiat słodkiej Francji mi wybili”.

Karol zamyślił się, po czym zaczął mówić z akcentem prowansalskim, co zawsze było u niego dowodem wzruszenia: - Ładne to, ładne, ale wiecie baronie, takie jakieś smutne.
Inny literat już dawno by się zniechęcił, lecz nie brat prefekta i od razu zaproponował, aby dopisać, iż Karol wraca i wyrzyna całą armię Saracenów. Karol słysząc tę wersję poweselał, co widząc, baron dorzucił jeszcze wyrżnięcie drugiej armii tym razem emira z Bagdadu. Karol poweselał jeszcze bardziej i rzekł: - Idę na to!
A już zupełnie prywatnie poprosił barona, aby głęboką treść przekazu przedstawić w możliwie mistrzowskiej formie.


I tu narodziła się po raz drugi wielkość poematu, bo oto kilkadziesiąt lat później wodzowie Karola, wprawdzie już bez niego, wrócili do Hiszpanii i spacyfikowali ją już skutecznie i do końca, zakładając na tych terenach Marchię Hiszpańską
Na tym właśnie polega mobilizujące piękno Pieśni o Rolandzie

Historię też trzeba po prostu prowokować.
Dlatego wydaje się, że Pieśń o Rolandzie jest utworem lepszym nawet od Słowa o pułku Igora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz