Motto: - Mądremu propaganda nie zaszkodzi, gorzej
z głupim.
Pieśń o Rolandzie jest wielkim eposem narodowym, bardzo pięknym, jednak rzecz jest nieco bardziej skomplikowana.
Jak wiadomo jądrem poematu jest historia wyprawy Karola Wielkiego do Hiszpanii w roku 778. Kiedy po skutecznym złupieniu i wyburzeniu
całego kraju wojska słodkiej Francji
utknęły po Saragossą, daleko na
wschodzie doszli do siebie obrabowani parę lat wcześniej Sasi i Karol musiał dość
gwałtownie wracać. Ale oto w Pirenejach
nie w pełni usatysfakcjonowani Saraceni
połączyli się z Baskami, napadli na
tylną straż Karola, wyrżnęli ją w
całości, odbijając tabory z olbrzymimi zdobyczami hiszpańskimi.
Karol Wielki nie tylko nie był w
stanie wrócić w sprawie łupów i zemsty, lecz w ogóle z najwyższym trudem dotarł
do rodzinnego kraju. Klęska była zupełna. Niestety trzeba było coś o tym podać
do literatury. Można było oczywiście zrobić zastrzeżenie do tej sprawy, albo
konwencjonalnie przedstawić ją jako wielkie zwycięstwo. Takie zresztą
samorzutnie stanowisko zajęli świadomi historycy.
Jednak ocaleli kombatanci obchodzili triumf trochę
blado, a co gorsza zaczynali pokątnie chlapać, jak było naprawdę. Oczywiście
można ich było zwyczajnie zneutralizować, ale armia tak się po owym zwycięstwie
skurczyła, że przezorniej było sięgnąć po klasyczne zabiegi twórcze.
I w tym miejscu znaleźliśmy się u źródeł wielkości poematu. Brat
prefekta Marchii Bretańskiej, z
którym sam Karol konsultował się w
sprawach propagandy, oszołomił monarchę pomysłem, aby napisać jak było
naprawdę, oddać hołd zabitym podkreślając męstwo i dodać jedynie jakiś znaczący
symbol.
Karolowi nie spodobał się ten bardzo
nieetyczny pomysł, żeby tak po prostu przyznać się do klęski. Jeszcze żeby Roland został zdradzony, co by nawet
było lepsze ze względów artystycznych, bo taki zdrajca korzystnie by podbijał
szlachetność diuków.
Brat prefekta zgodził się więc, na tę nową
wersję, powiększył siły Saracenów do
300 tysięcy, a siły Rolanda
zmniejszył do 20 tysięcy, oraz uruchomił zdrajcę Ganelona i już pisał: - „Toż
zdrajcy sam kwiat słodkiej Francji mi wybili”.
Karol zamyślił się, po czym
zaczął mówić z akcentem prowansalskim, co zawsze było u niego dowodem
wzruszenia: - Ładne to, ładne, ale wiecie
baronie, takie jakieś smutne.
Inny literat już dawno by się zniechęcił, lecz nie
brat prefekta i od razu zaproponował, aby dopisać, iż Karol wraca i wyrzyna całą armię Saracenów. Karol słysząc tę wersję poweselał, co widząc, baron
dorzucił jeszcze wyrżnięcie drugiej armii tym razem emira z Bagdadu. Karol poweselał jeszcze bardziej i rzekł: - Idę na to!
A już zupełnie prywatnie poprosił barona, aby
głęboką treść przekazu przedstawić w możliwie mistrzowskiej formie.
I tu narodziła się po raz drugi wielkość poematu,
bo oto kilkadziesiąt lat później wodzowie Karola,
wprawdzie już bez niego, wrócili do Hiszpanii
i spacyfikowali ją już skutecznie i do końca, zakładając na tych terenach Marchię Hiszpańską.
Na tym właśnie polega mobilizujące piękno Pieśni o Rolandzie.
Historię też trzeba po prostu prowokować.
Na tym właśnie polega mobilizujące piękno Pieśni o Rolandzie.
Historię też trzeba po prostu prowokować.
Dlatego wydaje się, że Pieśń o Rolandzie jest utworem lepszym nawet od Słowa o pułku Igora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz