Czyli siła przepowiedni.
Pisałem o niezwykle interesującej książce
autorstwa Ferdynanda Ossendowskiego,
w której opisuje swoje przeżycia z czasów rewolucji rosyjskiej. Jest w książce
rozdział o białym baronie Ungernie von
Sternberg.
W
ucieczce przed czekistami Ossendowski
przedzierał się przez Syberię, by
wreszcie dołączyć do armii barona, carskiego generała.
Generał walkę z bolszewikami przeniósł na obszar Mongolii. Ossendowski bardzo szybko staje się przyjacielem Ungerna. Po pewnym czasie rozstają się, a polski pisarz kontynuuje ucieczkę.
W pewnym momencie trafia do klasztoru lamów. Jeden z lamów zajmujących się przepowiedniami informuje go, że umrze w chwili, gdy odwiedzi go baron Ungern von Sternberg.
Generał walkę z bolszewikami przeniósł na obszar Mongolii. Ossendowski bardzo szybko staje się przyjacielem Ungerna. Po pewnym czasie rozstają się, a polski pisarz kontynuuje ucieczkę.
W pewnym momencie trafia do klasztoru lamów. Jeden z lamów zajmujących się przepowiedniami informuje go, że umrze w chwili, gdy odwiedzi go baron Ungern von Sternberg.
Do brnącego naprzód Ferdynanda, któregoś dnia dociera wiadomość, że dowódca białej
armii - baron Ungern zginął rozstrzelany
przez bolszewików. Nastąpiła zdrada – w ręce czekistów trafił wydany przez
własnych oficerów, którzy okazali się tajnymi agentami komisarzy.
Znając moc przepowiedni lamów, Ossendowski
zdziwił się po otrzymaniu tej wiadomości.
Żartował: - Czyżbym miał żyć
wiecznie?
Po
czym wzruszył ramionami i pochłonięty ratowaniem siebie zapomniał o zdarzeniu z
klasztoru lamów.
Wiele lat później, po upadku Powstania Warszawskiego, Ossendowski wylądował w pewnej wilii w
podwarszawskim Milanówku. Był 2
stycznia 1945 roku. Armia Niemiecka
wycofywała się na „z góry upatrzone pozycje” oczekując ataku Czerwonej Armii. Od wschodu nadchodziło
to, przed czym pisarz uciekał kiedyś przez Syberię
i z czym walczył przez całą resztę swego życia.
Nieoczekiwanie do drzwi willi ktoś puka.
Właściciel domu otwiera drzwi i widzi oficera Wehrmachtu w randze Hauptmanna.
Oficer salutuje i pyta: - Czy tu mieszka Herr von Ossendowski?
- Tak, mieszka – pada odpowiedź.
- Czy mógłbym się z nim widzieć? - pyta oficer.
- Pan
Ossendowski
jest w swoim pokoju. Kogo mam zapowiedzieć? – odpowiedział pytaniem gospodarz.
- Jestem baron Ungern von Sternberg – przedstawił się kapitan, a widząc zdumione
spojrzenie dodał – bratanek generała
Ungerna.
Wizyta oficera u Ossendowskiego trwała kilka godzin, po czym Niemiec pożegnał się i odjechał na zachód razem z opuszczającą Milanówek dywizją.
Następnego dnia pisarz poczuł się dziwnie źle.
Dolegało mu serce, a także z pewnością przypomniała się przepowiednia sprzed
lat. Umarł następnego dnia – 3 stycznia 1945.
17 stycznia zza Wisły ruszyła Czerwona Armia,
a niedługo potem do Milanówka weszło NKWD. Rozkopali grób Ossendowskiego, wydobyli zwłoki. Musieli
sprawdzić, czy na pewno nie żyje poszukiwany przez nich sławny autor książki o Leninie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz