Pośrodku wielkiej sali
dworcowej kobieta uderzyła w twarz
stojącego przy niej
mężczyznę i oddaliła się biegiem.
Mężczyzna stał bez
ruchu. Płonął mu prawy policzek.
Dokoła jego głowy
dźwięczało jeszcze powietrze.
Ludzie patrzyli.
Przygwoździli go oczami, żeby się nie ruszał, żeby się
mogli napatrzeć.
Nasycić nienasyconą ciekawość.
Ja pierwszy zmąciłem
wodę i ruszyłem przez środek sali w stronę bufetu.
I on się ocknął i
poszedł do wyjścia.
Przesady tu nie ma,
tylko naga prawda.
Więc ilu z tych
patrzących łapczywie na ofiarę mówiło w swoim życiu o kulturze i takcie, ilu
umiało prawidłowo trzymać widelec i nóż, albo dwa widelce do ryby i nie
mlaskało przy jedzeniu?
Ale czy to jest to —
dobre wychowanie?
Pojęcia są fałszywe u
ojców i potomków.
Hierarchia wartości
przybiera niedobry obrót.
Ten się liczy, kto przy
żłobie, albo ma kusz pieniędzy.
Bezczelność gwiżdże w
nos skromności.
Czterech bije jednego.
Wielu mówi, że tak było
zawsze. Może.
Ale czy tak musi być?
Zdjęcia: Nad Maniowem, Bieszczady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz