środa, 25 marca 2020

Przepowiednie Nostradamusa


Zafascynowany kiedyś przepowiedniami Nostradamusa, potwierdzam, że w wierszach jego centurii było o pladze, która dotknie Włochy. Było coś enigmatycznego o truciźnie, o żółtym pyle, który pokryje ulice pustych miast. Mam książkę z centuriami, ale całość jest spakowana do przeprowadzki i nie chce mi się rozpakowywać i szukać, nie ocenię więc, czy ta przepowiednia może dotyczyć obecnej epidemii. Urywki, które aktualnie przytaczają internauci, nie są tymi wierszami, o których wspomniałem.

Nie ma natomiast wątpliwości, że Nostradamus był faktycznie jednym z najbardziej zdumiewająco konkretnych jasnowidzów. Przewidział wiele znaczących wydarzeń mających nastąpić setki lat po jego śmierci (zmarł 1566) podając przy tym szczegóły wydarzeń w sposób wręcz nieprawdopodobnie celny.
Na przykład podał nazwisko dowódcy w wojnie Pustynna Burza: - „Dowodzi Czarna Głowa” - dowódcą był generał Schwarzkopf.

Dziś jedna z ciekawszych centurii Nostradamusa, którą przytoczę z pamięci:

„Wybuchnie wielka wojna pomiędzy Francją a NiemcamiBędą latały żelazne ptaki, a w nich ludzie miotający z góry pioruny. Niemcy zaczną ostrzeliwać Paryż przy pomocy wielkiej armaty z długą lufą. Linia wojsk niemieckich będzie bardzo daleko, jednak Paryż bezbronny. Niemcy ukrywają armatę. Alianci ( ! ) zdezorientowani. Utykający na prawą nogę Francuz świątobliwy, o imieniu Cohain,  przechodzi na stronę aliantów i zdradza miejsce ukrycia armaty. Żelazne ptaki dokończyły dzieła - armata zniszczona”.





Otóż w pierwszej wojnie światowej był moment, gdy Niemcy zaczęli ostrzeliwać Paryż przy pomocy Działa Paryskiego.
Była to największa armata I wojny światowejCałe działo ważyło 256 ton i było zamontowane na specjalnie zbudowanym dla niego wagonie kolejowym. Lufa kalibru 210 milimetrów miała 28 metrów długości oraz wyposażona była w dodatkowe sześciometrowe niegwintowane przedłużenie. Miała specjalny naciągowy mechanizm do jej prostowania (żeby zniwelować jej ugięcie pod własnym ciężarem).

Aby wykorzystać tę niezwykłej długości lufę, niemieccy balistycy zaprojektowali specjalny, wolnospalający się proch bezdymny. Ładunek umieszczano w komorze długiej na 4 metry i 63 centymetry. Pocisk z tej broni o masie 94 kilogramów opuszczał lufę z prędkością 1600 m/s (prawie pięć razy większą od szybkości dźwięku). Prędkość ta była tak duża, że przy każdym wystrzale zdzierała się spora część gwintowanej wewnętrznej części lufy. Dlatego też kolejne pociski były odpowiednio numerowane i miały nieco większy kaliber od poprzedniego. Po 65 wystrzałach lufa musiała być regenerowana oraz na nowo gwintowana. Teoretyczna szybkostrzelność wynosiła 1 strzał na 20 minut.
W najwyższym punkcie trajektorii pocisk osiągał wysokość 40 kilometrów i był pierwszym sztucznym obiektem, który dotarł do stratosfery. W tym momencie lotu nie napotykał on praktycznie oporu powietrza, co pozwalało mu na osiąganie prędkości ponaddźwiękowych i niespotykany wtedy zasięg.
Paryż był ostrzeliwany z odległości prawie 130 kilometrów. Przy tak dużym dystansie na miejsce lądowania pocisku miał wpływ efekt Coriolisa, wynikający z ruchu obrotowego Ziemi.                             
Wystrzelono od 320 do 367 pocisków, około 180 trafiło w obręb miasta, zabijając 250 i raniąc 620 osób, a także powodując znaczne straty materialne.
Najtragiczniejszy strzał padł w Wielki Piątek 29 marca 1918. Pocisk ugodził o godzinie 16:30 podczas nabożeństwa w kościół św. Gerwazego i Protazego, położony naprzeciw paryskiego ratusza, powodując zawalenie sklepienia. Zginęło 88 osób, 68 zostało rannych. Na miejsce tragedii przybył prezydent Republiki Raymond Poincaré i premier Georges Clemenceau. Po drugiej stronie frontu baterię odwiedził cesarz Wilhelm II, by pogratulować załodze, ale generał Erich Ludendorff, gdy dowiedział się o trafieniu w kościół i o tym, że pogrzeb ofiar odbędzie się w najbliższy wtorek, kazał wstrzymać ostrzał tego dnia.
Jak z powyższego wynika, paryżanie żyli w wielkim strachu nie tylko z powodów psychologicznych. Samoloty aliantów wielokrotnie usiłowały zbombardować armatę. Dochodziło do niezwykle zażartych walk lotniczych. Także obrona przeciwlotnicza zbierała żniwo. Do walki i obserwacji rzucono balony - sterowce, które jednak z powodu wielkości i powolności stawały się dla załogi ogniową pułapką.  

Kilkukilogramowe, maksymalnie o wadze 25 kg bomby piloci rzucali wtedy „ z ręki”. Jednak Niemcy byli mistrzami kamuflażu i po kilku strzałach maskowali działo, natomiast wystawiali do widoku tekturowe atrapy, które dwu - i trójpłatowce pracowicie niszczyły.
Po nalocie Niemcy zdejmowali maskowanie z działa i ponawiali ostrzał. Wreszcie niejaki Cohain, ksiądz, utykający na prawą nogę, przeszedł przez linię frontu i wyjawił Francuzom miejsce ukrycia działa. Po raz kolejny wysłano samoloty, które tym razem skutecznie uszkodziły armatę uniemożliwiając dalszy ostrzał. Niemcy wycofali działo z frontu.





Refleksja nasuwa się jednoznaczna: - zbyt dużo szczegółów trafionych, mianowicie wszystkie trafione, dlatego zapisy Nostradamusa można dziś nazwać darem dostępu do „Chmury” – pola morfogenetycznego czyli Kroniki Akashy.    

1 komentarz:

  1. Szkoda, że nie dogrzebał się Pan do tych centurii Nostradamusa. Pański opis sytuacji historycznych z nawiązaniem do jego przepowiedni jest bardzo trafny i treściwy, czego próżno szukać na youtubach.

    OdpowiedzUsuń