piątek, 1 października 2021

Końska miłość

Od kiedy poznałem Wasyla, odwiedzam systematycznie jego uroczy zakątek. Wasyl rzeźbi i maluje anioły na deskach. Już tylko z tego powodu zaprzyjaźniliśmy się. Jest sam, kilka lat temu umarł jego ojciec. Przed śmiercią ojciec kupił konia.  


                                                                                    

- Taki kaprys – mówi Wasyl - bo gospodarki w Bieszczadach nie prowadziliśmy. Ot. Kilka kur, zawsze obecny jakiś Psi Przybłęda i jako ostatni ten koń. On był dla mego starego oczkiem w głowie. I dla mnie też, bo zawsze marzyłem o koniu. Obaj z ojcem szanowaliśmy zwierzęta, owszem jedliśmy mięso, z biegiem lat jednak coraz mniej. To przecież jest proces, naturalny proces, ewolucja.

Koń dostał imię Kacper i był dla nas święty. Święty. Niby był w niewoli i nie był. Od wiosny do jesieni chodził po łąkach swobodnie. Nie wchodził w szkodę, był mądry, a my dbaliśmy o niego jak o członka rodziny.


- Nie jeździsz na tym swoim pięknym koniu? – pytali sąsiedzi.  A wiesz już, że uważają mnie tu za dziwaka, odmieńca, bo wiele rzeczy robię inaczej niż oni.                                                                                                                           

- Nie – odpowiadałem – nie jeżdżę, a gdybym był koniem także nie chciałbym, aby ktoś na mnie jeździł. On czuje tak samo jak człowiek – zniewolenie i ból.

- Ty mówisz jak nienormalny – mówili – bo przecież ty nie jesteś koniem. Jesteś człowiekiem, a koń to tylko koń. To  tylko zwierzę pociągowe, które człowiek nauczył się wykorzystywać do swoich celów.                                                     

- No właśnie – odpowiadałem. Słowo „wykorzystywać” oznacza przemoc. Przedtem konia trzeba ujarzmić, czyli narzucić mu rygor batem, ostrogami i żelazem.

Kiwali głowami i odchodzili. Jeden sąsiad był szczególnie namolny. Przychodził i robił mi wykłady.

- Nie bądź naiwny – mówił. Koń powinien pomagać w gospodarce …. No tak, wy gospodarki nie prowadzicie….. ale …… ludzie potrzebują zwierząt, żeby rozwijać się cywilizacyjnie!                                                                             

Tego było już za wiele, żyję z ludźmi w zgodzie, ale potrafię odpalantować.                                                               

- A czy ja ci mówię jak ty masz żyć? Jak ty się rozwinąłeś cywilizacyjnie? Regularnie się upijasz, zamieniasz się wtedy w damskiego boksera i twoja kobieta musi z dziećmi uciekać z domu. To jest ten twój rozwój?

I odtąd mam święty spokój, bo ten sąsiad się obraził. Odtąd omija mnie szerokim łukiem. A ja go omijam jeszcze szerszym. Kacper ma maksimum swobody i jest dla mnie jak człowiek, jak brat. Rano przychodzi pod okno i pozdrawia rżeniem. Ma już swoje lata i w pokoju mija mu jesień życia. Rozumiemy się bez słów. On mnie szanuje i ja szanuję jego. Teraz przychodzą do pogłaskania wszystkie trzy, przecież każde stworzenie potrzebuje odrobiny miłości.    



(Dzięki dopłatom z Unii za koszenie łąki, Wasyl dokupił jeszcze dwa konie, wydaje mi się, że z miłości na pewno, ale też trochę na złość sąsiadom).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz