piątek, 22 października 2021

Gdzie był winowajca

Poniżej Czytelnicy zobaczą grzyba – winowajcę. Ja go nazywam ceglastoporym goryczakiem. Kilka takich okazów znalezionych ponad Wolą Michową przeznaczyłem do suszenia, a to wystarczyło, aby uzyskane z tego 5 dkg suszu zamieniło 15 kg całości w towar do wyrzucenia. Tyle pracy! 

Dusza grzybiarza bolała razem z ciałem. Pokazywałem zdjęcia jak piętnastokilogramowa sterta  się pali, był wpis Grzybowy stop loss. Jednak wydarzenie jest wiekopomne, dlatego następuje powtórzenie. Podpałka z siana, nałożony stopniowo ładunek, odszedłem bo w dołku ściskało, godzinę się tliło, wróciłem podgarnąć niespalone i na koniec, już przed zmierzchem uwieczniłem popioły. Mocno przykra sprawa.








Morał? Zawsze można popełnić błąd, na błędach powinniśmy się uczyć i podobnych już nie popełniać. Rzecz dotyczy każdej dziedziny życia, które jak wiemy jest tajemnicą.

 

Sznurami suszu obdzieliłem znajomych i okazało się, że bigos jest gorzki. Bo ten gorzkoborowik - borowik ceglastopory goryczak, nie jest trujący, za to każde jedzenie zepsuje silną goryczą. Niby łatwo go rozpoznać tylko po spodzie kapelusza - młody jest pod spodem cytrynowy, starszy żółty, natomiast klasyczny jadalny borowik ceglastopory z Beskidu ma spód barwy ceglastej.




No i można na próbę nadgryźć podejrzanego, przekonać się jaki jest gorzki, a potem pluć dobrych kilka minut. Łatwo rozpoznać, kiedy się o tym grzybie już wie. Mnie się wydawało, że jak znam goryczaki z Mazowsza, Pomorza i Warmii, a grzyby zbieram 40 lat, to mam wiedzę wystarczającą. Czułem się najmądrzejszy z całej wsi, bo do tego zapytałem o grzyby bieszczadzkie Andrzeja Abrama, a on mnie uspokoił mówiąc, że tu trujących nie ma, na przykład nikt nie słyszał w okolicy o szatanie, ale ten jest akurat charakterystyczny i jego wizerunek znam. I Andrzej miał rację, ponieważ szatana nie spotkałem, muchomora sromotnikowego nie zbieram, a goryczak rzeczywiście trujący nie jest. Mogłem grzyba ugryźć na próbę, czego nie zrobiłem. Także pamiętam swoją myśl, gdy trzymałem pierwszego goryczaka w dłoni: - O! Jaki ładny! I żółty pod spodem, a nie ceglasty! To musi być żółta odmiana ceglastego. A moja wiedza grzybowa mówi mi, że każdy rurkowiec żółty pod spodem jest jadalny i to nawet jeszcze bardziej.

Po spaleniu zbiorów, już zimą, przejrzałem zdjęcia i znalazłem dwa zamieszczone powyżej wizerunki winowajców. Bo pamiętam, że w kolejnych grzybobraniach doszło jeszcze kilka sztuk goryczaków, a te pokrojone na cząstki i wysuszone stały się nierozpoznawalne. Poza tym całe towarzystwo uległo wymieszaniu w dwóch poszewkach na poduszki. I co z tego, że te żółte goryczaki stanowiły drobny ułamek jednego procenta całości, jeśli były jak łyżka dziegciu w beczce miodu. Katastrofa (zmarnowany bigos, albo zupa). Światło alarmowe zaświeciło mi się jeszcze w Bieszczadach, gdy przytrafiła mi się gorzkość w osobiście pichconej dla wielu, super zupie grzybowej, którą trzeba było niestety wylać. Wiedziałem, że jest coś nie tak, ale ponieważ zupa była ze świeżego zbioru, przypuszczałem, że trafił się (przypadkiem?) jakiś jeden goryczak młody, a więc trudny do rozpoznania. Zbieraliśmy bowiem w kilka osób i to nie mnie broń boże goryczak się trafił, no bo jakże tak?

Azaliż w każdej sprawie należy odnaleźć plusy dodatnie. I tak się dzieje w omawianym zdarzeniu:

Nabrałem pokory w kolejnej dziedzinie, tym razem w grzybowej. Lecz przydarzyło się, że roku owego, przez kilka tygodni, na poddaszu chałupy wisiały poduchy elegancko, tudzież pracowicie nabite suszem grzybowym z najprawdziwszych prawdziwków. Tych prawdziwków było (prawie) sto procent w stu procentach. I niezapomniana rozkosz spływała na osoby, które na piętro wchodziły, ogarniał je atoli (bowiem) węchowy zachwyt, ponieważ już od podłogi pachniało w pomieszczeniu wręcz ugrzybiająco! 


 W tekście padło słowo winowajca. Więc mój ulubiony wierszyk (bieszczadzki) zawierający słowo owe:

Ktoś zapytał: - gdzie winowajca?! 

Między nami! - wyjaśniły jajca.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz