Napatrzyłem się, oj napatrzyłem w Bieszczadach na pasterzy owiec, tych sławnych juhasów. Pierwsze zetknięcie ze stadem pędzonym przez łąkę za Łupkowem w roku 2013 było dla mnie szokiem. Potem już się nie dziwiłem - widocznie oni, ci pasterze, tak mają. O co chodzi? O język złożony właściwie z samych klątw. Krzyczeli, ryczeli, klęli tak, aż im się głos załamywał. Szły wyzwiska z najgłębszego rynsztoka, kopali owce na oślep jak popadło, a kije tylko świszczały. Agresja kipiała. Miałem czas, więc myślałem. I wyłoniła się refleksja: - przecież rządziciele także traktują społeczeństwo jak stado. Pewien rodzaj tych rządzicieli nawet sam określa się słowem pasterz, a na człowieka mówi owieczka.
"Na ogrodzonym kawałku łąki pasły się owce. Pasły się wiosną, latem i wczesną jesienią, a potem dwaj pasterze golili je z wełny, kalecząc przy tym niemiłosiernie. Rzadko byli trzeźwi, jeden straszył owce wilkiem, a gdy miał kaca klął na nie okropnie. Drugi walił kijem i nie żałował kopniaków.
Gdy przychodziły chłody, owce pozbawione naturalnego okrycia trzęsły się z zimna.
Kiedyś w pełni lata, jedna z owiec odkryła w płocie dziurę i przedostała się na zewnątrz. Uradowana wolnością pognała przed siebie i zauważyła, że poza ogrodzeniem trawa jest o wiele bardziej bujna i soczysta. Nic dziwnego - tu stado trawy nie skubało. Wolna owca pasła się więc w spokoju i radości. Nikt jej nie wyzywał, nie bił kijem i nie kopał.
Gdy przychodziły chłody, owce pozbawione naturalnego okrycia trzęsły się z zimna.
Kiedyś w pełni lata, jedna z owiec odkryła w płocie dziurę i przedostała się na zewnątrz. Uradowana wolnością pognała przed siebie i zauważyła, że poza ogrodzeniem trawa jest o wiele bardziej bujna i soczysta. Nic dziwnego - tu stado trawy nie skubało. Wolna owca pasła się więc w spokoju i radości. Nikt jej nie wyzywał, nie bił kijem i nie kopał.
Nagle pojawił się wilk. Owca o dziwo nie
przeraziła się wcale.
Dzięki paru chwilom spędzonym na wolności poczuła w sobie
wielką siłę i krzyknęła: - Uciekaj bo cię zjem!
Wilk stał zaskoczony, ponieważ pierwszy raz zdarzyło mu się coś takiego usłyszeć od owcy.
-
To chyba jakaś wariatka jest? - pomyślał - a z wariatkami nigdy nic nie wiadomo, lepiej się wycofam – zdecydował i tak zrobił.
Zdarzyło
się to dawno temu. Dziury w płocie do tej pory nikt nie naprawił.
Owce
żyjące w niewoli słyszały już co nieco o soczystej trawie na wolności, wiedziały
także, że w każdym ogrodzeniu jest gdzieś dziura, lecz były leniwe i lękliwe, tudzież przywykły do swych oprawców.
Na szczęście nie wszystkie przywykły, czas mija i kolejne buntowniczki dołączają do coraz większego stadka Wolnych Owiec. Jak tak dalej pójdzie, dręczyciele będą musieli sami się strzyc i tłuc własną pięścią".
Drodzy Czytelnicy! Wiary nie traćmy, ducha nie gaśmy. I nie chorujmy. A jeśli już ktoś musi, to proszę wyłącznie bezobjawowo. Także nie przejmujmy się rolą i nie usiłujmy robić rzeczy wzniosłych.
Człowiek się pali do rzeczy wzniosłych,
na czyn chwalebny idzie mu ślina,a tu paznokcie, patrzy, urosły
i znów je trzeba obcinać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz