Przemawiaj do swego ciała.
Ono zawsze ciebie posłucha, bowiem nie ma wyboru. To właśnie ty w nim siedzisz. Ciało jest zależne od ciebie. Możesz szybciej je zniszczyć, albo nieco później. Być może dociągniesz do setki w zdrowiu i jeszcze będziesz w stanie zawiązać sobie sznurówki w butach. Tak było w przypadku Janka, który zrzucił pierwszą cookie na Drezno. Był wpis. Ta bomba o wadze 4 000 funtów to robiła na dole nieco zamieszania.
Maksymalnie sto lat życia. Potem z ciałem nastąpi koniec. Ale nie z tobą czyli duszą. Ten temat
jednak zostawmy.
Ciało
jest jak taksówka, samochód, a ty jesteś kierowcą. W ciągu życia masz kilka
samochodów, albo motocykli, albo rowerów. Ale kierowcą zawsze jesteś dalej
tylko ty.
Ty, twoja dusza, albo nazywaj to jak
chcesz.
Ciało
nam służy. Zupełnie jak taksówka.
Nie
piszę teoretycznie. Jestem praktykiem. Grudzień, noc. Jakoś pomiędzy drugą a
trzecią w nocy. Lądujemy z Henrykiem
Bieszczadnikiem w Sanoku. Z Warszawy
przywiózł nas Neobus.
A więc jest noc, a my w Sanoku. Nie ma żywego ducha, poza nami
oczywiście.
Bar Motylek zamknięty. Nie ma
pandemii, a wszystko zamknięte na głucho. Idziemy na dworzec autobusowy. Zero ludzi. W Warszawie o każdej nocnej godzinie zawsze się ktoś pęta po ulicy. A tu nikogusieńko. Nic nie jedzie, nikt nie idzie. Aż strach. Okazuje się, że pierwsze jest połączenie do Cisnej
przed jedenastą. Potem 15.00 również do Cisnej, ale tym razem przez Wolę Michową, gdzie właśnie nam
po drodze.
Mamy alternatywę, bo ona zawsze jest: - czekać ileś godzin na połączenie autobusowe, albo może piechotą? 70 km piechotą? I tu od razu jakby słyszę opinię mojego ukochanego wnuczka: - Dziadek! Pogięło cię?
A więc taksówka. I najlepiej znajoma, nr
42, kierowana przez Radio Maryję. Bo z tym kierowcą mamy już uzgodnioną
niską cenę za przejazd. Ale jest noc i tyle godzin zyskujesz, można chyba ze szczerego
serca parę złotych dorzucić? I wtedy od razu wszyscy się cieszą!
A
te taksówki, to one po to są, żeby ludziom służyć w potrzebie.
Więc telefon i już po godzinie lądujemy w Woli Michowej. A tu milusio, oraz niezwykle przyjemnie - wita nas swojskie znajome zadupie - dwie latarnie na krzyż i cerkiewka. Cisza dzwoni w uszach. Leżący śnieg odbija światło gwiazd.
Wchodzimy pod pod górę i zaniedługo jesteśmy pod dachem. Niedźwiedź nas nie schrupie, ani wilk nie pożre, a wokół cudnie magiczny świat, z lampionami gwiazd nad głową. Zaczyna padać śnieg. Bajka bajka!
Zapalony
kominek, małe przejadanko, robi się ciepło w chałupie i w sercu. Boziuniu jak
jest cudnie!
Żyć się chce! Ranek wita poduchą białośnieżną.
I właśnie do takiego samopoczucia jest
potrzebna nieraz taksówka, a ciało jest potrzebne zawsze. Zawsze. Zawsze.
Jeśli jedziesz gdzieś daleko taksówką,
pytasz o cenę? Ja pytam.
Tak
samo pytaj ciała. Ono przecież jest twoje, masz je na usługach. Czy pytasz
ciała dokąd może ciebie zawieźć, gdy dajesz mu chemię zamiast zdrowia?
Czy
pytasz ciała jak się czuje? Może ma napięcie w jakiejś części.
To
napięcie ty spowodowałeś, bo źle kierowałeś ciałem.
Zapytaj
więc.
Ta rozmowa z ciałem jest niepowtarzalna,
bo ono zawsze ciebie posłucha. Nawet jak głupio rządzisz, ono posłucha.
Czyli twoje ciało to początek.
PS. U ciebie może jest inaczej i nic nie musisz (co za piękne słowo) Nie musisz słuchać swego ciała. Więc go nie słuchaj. Chciałem napisać o prostym jedzeniu, o odporności naturalnej, nie zastrzykowej, a wyszło jak wyszło. Ale jeszcze napiszę, bo pisać lubię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz