Dwie aktualności.
Po pierwsze primo: - młodzi są coraz bardziej zradykalizowani, tudzież zwięźli i konkretni. Nic dziwnego: - notujemy zauważalny upadek autorytetów.
Po drugie primo: - miłościwie nam panujący wirus jest wymarzonym i niezastąpionym narzędziem kontroli społecznej zarówno w skali krajowej jak i globalnej.
Tu wpis internauty.
"mareknufc04.03.2021,
09:56
Eksperyment myślowy: gdybyś miał
skonstruować doskonałe narzędzie do kontroli społeczeństwa, jakie warunki
musiałoby ono spełniać?
Ja bym postawił na następujące:
- widmo śmierci, ciężkiej choroby, utraty majątku (ludzie się najbardziej tego
boją),
- możliwość jego łatwego uruchomienia, gdy jest potrzebne i dezaktywacji, gdy
potrzebne być chwilowo przestaje, co umożliwia prowadzenie polityki kija i
marchewki (wystarczy zwiększyć ilość testów o dokładności rosyjskiej ruletki
ewentualnie zmniejszyć, co w początkach pandemii robił minister Szumowski i na
papierze Polska był wolna od wirusa),
- opatentowana przez radzieckich uczonych bezobjawowość choroby, która
umożliwiała zamknięcie każdego w psychuszce jako chorego psychicznie (trudno
oddzielić zdrowych od chorych, wszystko jest kwestią interpretacji i
arbitralnej władzy rządzących),
- z bezobjawowością współgra wysoka zakażalność, bo ułatwia to napuszczanie
ludzi przeciwko sobie i pomaga w ich izolowaniu. Każdy stanowi zagrożenie.
- zawsze skuteczne odwołanie się do emocji (chrońmy najsłabszych, seniorów etc., nawet gdy podjęte działania przynoszą tym osobom więcej szkody niż pożytku),
- potencjalna zmienność zagrożenia, która ułatwia elastyczne dostosowywanie
instrumentarium kontroli społecznej do aktualnych potrzeb poprzez żonglowanie
argumentem nowych nieznanych mutacji.
- uznaniowość skutków korzystania z tego narzędzia (jak w tym bon mocie, że
nikt nie udowodnił, że maski na twarzy nie chronią przed zakażeniem, co opiera
się na specyficznym postrzeganiu tego, jak powinien wyglądać rozkład ciężaru
dowodu),
- wreszcie fantomowość samego zagrożenia (gdy na dobrą sprawę nie wiadomo, z
czym walczymy - jak onegdaj w Związku Radzieckim, gdzie żmudnie walczono z
trockizmem, przy czym nikt do końca nie wiedział, na czym ten trockizm polega,
ani nie widział na oczy trockisty),
- wszechobecność i bezkonkurencyjność oficjalnej narracji (stąd potrzeba walki
z dezinformacją w Internecie, zamykania wrażych stron, stawiania lekarzy,
którzy mają odmienne zdanie, przed sądami dyscyplinarnymi, wyzywania ludzi od
płaskoziemców).
Żeby była jasność - ja nie mówię, że nie ma
epidemii, ale nic od roku się nie zmieniło, dalej jest to choroba groźna dla
promila społeczeństwa. I w imię jakiejś mitycznej walki z epidemią zarżnęliśmy
gospodarki całego świata, zabroniliśmy podróżowania, zmusiliśmy do bankructwa
niezliczone ilości przedsiębiorstw jak i indywidualnych obywateli. Czy w końcu
wygraliśmy z wirusem? Nie. Na nowo zaczyna się straszenie mutacjami,
szczepienia co roku, karanie młodych za to że są zbyt zdrowi i dlatego nie
dostaną szybko szczepionki. Nie poddaję w
wątpliwość kompetencji naszych drogich Przywódców, wiedzy naszych drogich
Ekspertów czy zwłaszcza moralnej słuszności kursu naszych drogich Dziennikarzy.
To tylko eksperyment myślowy, który pomaga wyobrazić sobie, jak mogłoby
wyglądać doskonałe narzędzie kontroli społecznej, oczywiście gdyby ktoś je
kiedyś wynalazł".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz