Wiersz dla podtrzymania ducha, z czasów przed wirusem, traktujący między innymi o szczepieniu i przeciwciałach.
Cieplarniane
warunki
Gdy dyrektor przechodził przez biuro to
zrobiła się taka cisza,
Że było słychać nawet jak pchły
oddychają na myszach
Siedzących w biurowych norach i jak muchom
zginają się łokcie
I jak księgowej Maniusi odrastają
gwałtownie paznokcie
I jak kierownik w myślach robi
podwładnych na szaro,
I jak księgowemu Kopcimęckiemu sypie
się pierwszy zarost
Oraz jak kontystce Miętusik starzeją
się ciepłe papucie,
I jak w buchalterze Serojdaku budzi się
nagłe uczucie
Do wspomnianej uprzednio Maniusi, i jak
Maniusia myśli:
"a
chała!"
I jak w zaszczepionym na dur brzuszny
Samotraczyku wytwarzają się przeciwciała,
I jak Pipulskiej robią się zmarszczki,
i jak Kupścia zgaga piecze
I jak łysieje Superfajczak i mnóstwo
innych rzeczy,
Ale to były odgłosy ciche, więc
faktycznie panowało milczenie
W którym trzeszczały artretycznie
kroczącego dyrektora golenie
I kolana, i w ten sposób dyrektor już
się zbliżał do wyjściowych drzwi
Gdy wtem Dreptakowi w żołądku jak
zapiszczy coś "pi pi pi..."
A zabrzmiało to w ciszy śmiertelnej jak
bomba wodorowa,
Lub raczej - jak się okaże - jak salwa
honorowa,
Bo dyrektor, nie przywykły do huku,
pomyślał, że coś wybucha
Więc zbladł, zatrzepotał rękami, zadarł
nogi i oddał ducha.
I leżał. A żołądek Dreptaka śpiewał nad
nim jak zespół "Mazowsze"
Tak, tak... cieplarniane warunki nie
zawsze bywają najzdrowsze!
Andrzej
Waligórski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz