wtorek, 2 listopada 2021

Na haju

Kiedy po raz nie wiadomo który, Się zbliżałem do mego ulubionego bieszczadzkiego miejsca, pomyślałem sobie, że to biwakowanie jest pewną formą pielgrzymki – podróży do samego siebie. To w tym miejscu w 2013 roku doznałem paru przebłysków mentalnych. Biedni wyznawcy Islamu odkładają nieraz przez długie lata pieniądze, aby jeden raz w życiu znaleźć się w pielgrzymce i w Mekce zbliżyć się do świętego kamienia Kaaba

Pielgrzymka w języku arabskim to haj. Czyli być w pielgrzymce to inaczej być na haju

Na haju bez używek? Zapyta profan.  I właśnie o to chodzi, żeby używek nie było, ma być tylko endorfina - twój własny hormon mózgowy, służący do samowzbudzenia.  On jest podobny do zapalenia zapałki w ciemności, albo czołówki w głuchej nocy. Bo potem to już z górki.....

Oto przydarza mi się po raz kolejny, że jestem na haju. Podążam do swojej Mekki, czuję się uwznioślony, lekki, jakby mi skrzydła urosły. To są wrażenia niezwykle uroczyste, których każdemu życzę.

To w tym miejscu, z dala od ludzi, po raz pierwszy poczułem jedność ze wszystkim co wokół, z całą przyrodą. Jednocześnie miałem poczucie nowonarodzonego dziecka, a zarazem bycia zwierzęciem, jak codziennie widziane sarny, kozioł, jeleń, znajomy lis, który już się nie boi i przebiega ścieżką tuż obok namiotu. Na pożegnanie dnia, już o zmroku, przelatuje nad biwakiem nisko, bezszelestnie, wielki, a więc stary puchacz i wydaje mi się, że mówi mi dobranoc. Odpowiadam mu w myśli.  


 

Po prostu JESTEM. A kiedy tak czujesz, świadomość i ciało trwają w porozumieniu, które skutkuje zdrowiem, ale także narodzinami tego sławnego wewnętrznego dziecka, które każdy nosi w sobie.

Jestem tym, kim chcę być. Czy to jednak nie za proste?

Ludzie sami sobie stwarzają problemy.

Bo możesz zarówno rozłożyć rano skrzydła i pofrunąć do najdalszego miejsca na świecie, albo pościelić sobie łóżko w piekle.







Ano mieszkam sobie w swym ulubionym wakacyjnym zakątku, gdzie znowu szybciutko odwykłem od ludzi, a tu naraz któregoś dnia koło południa widzę, że w oddali na samym początku podejścia, pojawiły się jakieś ludziki i zbliżają się, przemieszczając niespiesznie. Ludziki nie mają plecaków, są kolorowe .... I tym sposobem autorowi przydarzyły się Nieoczekiwane Odwiedziny – oto na samą górę przyszła trójka niezwykle sympatycznych turystek: - bardzo zgrabna pani Asia z dwiema prawie dorosłymi córkami. Okazało się, iż panie urlopują w hotelu w Bystrem. No to - mówię, mój szacunek że chciało wam się aż taki kawał zawędrować. Potem pogadaliśmy co nieco poruszając tematy różne. 

Wspomniałem na koniec o swoich planach dalszego maszerowania, bo jeszcze wtedy miałem taki zamiar. Odwiedziny upłynęły w przemiłej atmosferze, pani Asia z każdą chwilą wydawała mi się coraz ładniejsza, po czym (nutka rozczarowania, bo w głowie już powstawały scenariusze) panie udały się w drogę powrotną, a ja pokręciłem się po łąkach i odkryłem nowe miejsce jagodowe. 





Zbieram jagody, łąka pachnie upojnie, widok szeroki. Opadają mnie wątpliwości co do słuszności dalszej wędrówki po uczęszczanych szlakach. Myślę: - Mogę gdzieś iść, albo nie iść. Na odludziu jest mi tak dobrze. Właściwie to nie tylko nie muszę stąd odchodzić, ale  nawet nic nie muszę i to jest dopiero sprawa super extra! Odkąd odkryłem ten cudny zakątek czuję się tu jak w domu, tudzież wspaniale. Chodzę po łąkach i jestem zadowolony. A jak mówią stare księgi, zadowolony człowiek ma jeszcze więcej tego, co już ma. Poza tym planów nie zmienia tylko martwy lub głupi.


Po południu odkrywam szpaler całkiem dojrzałych malin i chęć pójścia na Fereczatą odlatuje w siną dal. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz