Czemu jeden
wpis dziennie?
Zerwać ze
schematem!
Przecież
piszę: - zmień nawyki, wyskocz z wyjeżdżonej koleiny życia. Czas niezwykły
pomaga w takim działaniu.
Tak wielu ludzi siedzi w domu. Ludzie martwią się i
szukają słów pocieszenia, albo tylko chcą przeczytać coś w miarę mądrego, a niezwiązanego z epidemią. Coś,
co być może zmieni stary program w głowie.
To bardzo proszę - oto bajka jednocześnie duchowa i historyczna - wpis, który miałem zamieścić jutro.
To bardzo proszę - oto bajka jednocześnie duchowa i historyczna - wpis, który miałem zamieścić jutro.
Dzielimy się na odpowiedzialnych i
nieodpowiedzialnych. Odpowiedzialnych zwłaszcza za słowo. Nieodpowiedzialny był
na przykład Kaligula, gdy mówił, że
gdyby senat miał jedną głowę, toby mu ją ściął. A w świetle nauk przyrodniczych
senat jednej głowy mieć nie może.
Odpowiedzialny za to był Pizzaro, który wskazując w XVI wieku na Cuzco, stolicę Inków,
krzyknął do żołnierzy: - Dzieci, tam
czeka szmal!
I szmal czekał.
Odpowiedzialny za słowo był Szymon Słupnik, bo siedział na słupie i nic nie mówił. A że słup był
wysoki, to nawet gdyby mówił, nikt by nie słyszał. Na tym polega podwójna
odpowiedzialność Szymona Słupnika.
Jednak najbardziej odpowiedzialnym mógł być cesarz
Czeng z dynastii Tsin. Wyrastał on w trudnych czasach: sam był bardzo mały, a Chin w ogóle nie było. Ukształtowały go
myśli wielu mistrzów, zwłaszcza jedna: - głupi nie pojmuje sprawy, którą
zakończono, mądry rozumie ją, zanim się jeszcze rozpoczęła. Myśl ta utraciła
już swa aktualność, lecz jednak nie do końca.
Cesarz Czeng zaliczał się do nurtu
radykalnego i uważał, że jest po to, aby sprawy rozstrzygać, a nie wdawać się w
jałową akademicką paplaninę, nie szukać dziury w całym i całego w dziurze,
rozszczepiać włosy i dzielić skórę na żywym.
Myślał dużo o historii. Między innymi myślał
krytycznie. Martwił się przemijaniem wartości, bo sam był wartością najwyższą i
co owijać w bawełnę, jednocześnie wartością jedyną. Wszystkie inne wartości były
wartościami pochodnymi. Zaraz za wartością najwyższą kroczyli urzędnicy, jako
że wartość najwyższa ich na urząd powołała.
W dalszej perspektywie cesarza niepokoiło, czy to
czego już nie ma, jednak być może jest i to w sposób podstępny. Niepokoiło go
także myślowe rozbieganie poddanych, którym mącili w świadomości konfucjaniści, którzy zasłaniając się
cytatami sprzed wielu, wielu lat, być może nawet czterdziestu, krytykowali
nieodpowiedzialnie nowe, które właśnie szło.
Stąd cesarzowi narzucił się pewien
pomysł, w czasach ówczesnych dosyć nawet świeży. W 213 roku p.n.e. wydał swój
popularny edykt o spaleniu wszystkich ksiąg. Jako centrysta, kazał zachować
księgi o wróżeniu ze skorup żółwia oraz o hodowli drzew, ponieważ drzewa były
podstawą naturalnej gospodarki (służyły do produkcji włóczni, katapult, pali do
nabijania i różnych takich).
Akcję tę prowadził nowoczesnymi metodami, nie
znosił bowiem wszelkiej kampanijności.
Konfucjaniści wykazali mało zrozumienia dla tej
inicjatywy i w swym awanturnictwie posuwali się do tego, że siadali całymi
rodzinami na księgach i nie chcieli wstać. A cesarz Czeng, jak coś powiedział, to było to odpowiedzialne.
Wywiązywał się on z powierzonych mu przez historię zadań i to nawet lepiej, niż
historia tego wymagała.
W związku z tym, że konfucjaniści ciągle nie wstawali, w 212 roku p.n.e. 460
najbardziej upartych zajęło się ogniem od ksiąg i mimo szybkiej pomocy cesarza
– spłonęło. Dało to powód do licznych
nieodpowiedzialnych oszczerstw ze strony tych, którzy z wrodzonym sobie
tchórzostwem zdążyli wskoczyć do rzeki.
Doły Czenga
Rzecz znamienna, że na brak spalonych ksiąg za
panowania Czenga nikt werbalnie nie
narzekał. Chociaż niektórzy narzekali na migi. Cesarz strzegł odpowiedzialności za słowo, ale nie za migi. Tak
więc tych, którzy narzekali na migi, nie ukarał. Więcej – chcąc ich obronić
przed gniewem ludu, rozkazał zebrać ich razem. Miejsce zgromadzenia migowych
nazywało się Dołami Czenga.
Osadzonych natomiast nazywano zadołowanymi. W roku 211 p.n.e. cesarz wizytował Doły swojego imienia i nie był zadowolony.
Mieszkańcy dołów ani nie mówili, ani nie migali.
Cesarz Czeng zadał wówczas wiekopomne
pytanie: - Przeciw komu milczą ci
frustraci?. Bo człowiek odpowiada za to, co powiedział i za to, czego nie
powiedział. Za to, co zrobił i czego nie zrobił. Człowiek w ogólności
odpowiada. Więc jeśli nie odpowiada, trzeba mu stworzyć warunki, żeby zaczął
odpowiadać.
Tak się przynajmniej cesarzowi wydawało.
A Czytelnikowi może się wydawać, że dwieście lat
później podobne pytanie: - Przeciw komu
On milczy? Zadawał sobie prokurator Poncjusz
Piłat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz