czwartek, 17 października 2013

Radoszyce



Droga do Radoszyc.



W Radoszycach na górce za mostkiem, stoi stara cerkiew drewniana sprzed dwustu lat.   


Uchowała się przed pożogą. Przed nią stoi jeszcze starsza murowana dzwonnica.     
       
 Na dzwonnicy krzyże skrzywione od wiatru.

Obok dąb - pomnik przyrody i stare lipy. 

W takich miejscach odzywa się silnie Historia - czas wojny. Czas exodusu Łemków. Czas wypędzenia z ziemi ojców. Akcja Wisła, czyli deportacja.
        W 1944 roku stały tu 172 domy i było ponad tysiąc mieszkańców. W okresie międzywojennym wieś słynęła z przepięknie zdobionych domów. Kolorowymi glinkami pokrywano obramienia okien i drzwi, po czym malowano na tym tle jasne wzory roślinne i geometryczne. Takie zdobienie domów było charakterystyczne dla wsi nad górną Osławą i Osławicą, ale domy w Radoszycach malowane były najładniej.
        W czasie działań wojennych 1944 r. część wsi spłonęła. Pogorzelcy wyjechali na Ukrainę radziecką „dobrowolnie”, ale większość mieszkańców wysiedlono siłą 6 kwietnia 1946 r., pozostawiając tylko nieliczne rodziny kolejarzy. W zamian przybyli tu polscy osadnicy z Podhala i Sądeckiego. Po 1956 r. powróciła część dawnych mieszkańców, dziś wieś ma ludność mieszaną, polsko ukraińską. .
       Część spośród deportowanych, jest pochowanych na ziemi ojczystej, bo tak widocznie sobie zażyczyli w testamentach. Wyrzuceni na Pomorze, tęsknili za swoim rodzinnym miejscem na ziemi. Ich bliscy spełnili te życzenia pochówku w Radoszycach i Komańczy.
        Przyszedłem do Radoszyc z dwóch powodów:-  pierwszy to wycieczkowy, natomiast drugi….
        Po moich wpisach o Ukraińskiej Powstańczej Armii, poznałem przez Internet Łemka, który do 1945 roku mieszkał w Smolniku, potem dowodził rojem w sotni Chrynia.
       Mam szczęście do ludzi, że otwierają się przede mną?
Nie, to nie jest sprawa szczęścia, czyli przypadku, trzeba najpierw samemu otworzyć się przed człowiekiem i dostajemy wtedy takie samo otwarcie. Pokazać pokorę i przychylność w słuchaniu, nigdy nie oceniać. Znamy tylko własną drogę i ona jest często niezrozumiała dla nas samych. A to, co wydaje się naszą wiedzą, jest malutkie, ułomne, cząstkowe.
     Ten Łemek jest teraz bardzo stary, mieszka w Kanadzie. Miał przyjechać do Żdyni na Łemkowską Watrę, ale zdrowie mu nie pozwoliło. W 1945 roku miał 20 lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz