czwartek, 27 października 2022

Alicja w Krainie Czarów

  

Był taki gościu o nazwisku Riemann, który zajmował się czwartym wymiarem i w spadku zostawił nam między innymi Cięcie Riemanna. To Cięcie – tunel o zerowej długości, wykorzystał i to z wielkim sukcesem matematyk Lewis Carrol w książce Po drugiej stronie lustra



Przez tunel czasoprzestrzenny Alicja przechodzi z Anglii do Krainy Czarów. Cięciem jest powierzchnia lustra.




      Obecnie Cięcia Riemanna przetrwały pod dwiema postaciami: - trafiły do każdego kursu matematyki wyższej, gdzie są wykorzystywane w teorii elektrostatyki i przy tworzeniu map konforemnych.                                                      

Po drugie spotykamy je w epizodach z The Twilight Zone. Należy podkreślić, że sam Riemann nie traktował swoich Cięć jako sposobu podróżowania między Wszechświatami. 

Pomimo kolejnego załamania nerwowego, w roku 1858 Riemannowi udało się stworzyć jednolity opis światła i elektryczności. Dopiero po latach, gdy Riemann objął w Getyndze miejsce Gaussa, ta teoria została uznana za poprawną. Riemann zmarł przedwcześnie, w wieku 39 lat, jak wielu innych wybitnych matematyków i nie zdążył ukończyć geometrycznej teorii grawitacji, elektryczności i magnetyzmu. Problemem była wiedza jak Wszechświat musi być zakrzywiony, aby opisać te trzy siły. To kluczowe zagadnienie podejmą Maxwell i Einstein.

 

W 1881 roku Hermann von Helmholz pisał: - „Wiemy już, że czwarty wymiar jest. Jednak trudno go sobie wyobrazić, tak samo, jak dla osoby niewidomej od urodzenia niemożliwe jest wyobrażenie sobie kolorów”. W każdym razie naukowcy podziwiali elegancje prac Riemanna, zastanawiając się nad fizycznym zastosowaniem jego potężnego aparatu matematycznego.

        Czyli zaawansowana matematyka Riemanna wyprzedziła o całe stulecie dziewiętnastowieczne rozumienie fizyki. Dopiero sto lat od śmierci Riemanna fizycy zrównali się z matematykami.

 

                                           Być Bogiem

Wyobraźmy sobie, że potrafimy przenikać przez ściany. Nie musimy już szukać drzwi, aby dostać się do zamkniętego pomieszczenia, czy budynku. Możemy wejść w dowolnym miejscu.

Wyobraźmy sobie, że możemy po prostu wejść do wnętrza góry. Możemy sięgnąć do lodówki nie otwierając jej, możemy znikać i pojawiać się kiedy chcemy i gdzie chcemy. Możemy nawet zniknąć razem ze swoim samochodem i pojawić się natychmiast u celu naszej podróży omijając wszystkie korki po drodze. Wyobraźmy sobie, że nasze oczy mają zdolność prześwietlania przedmiotów, a palce potrafią wyjąć kawałki pomarańczy, bez uszkodzenia jej skóry. Czynilibyśmy cuda, bylibyśmy wszechmocni.

     Jaka istota mogłaby posiadać taką moc? Odpowiedź brzmi: - Istota z wyższych wymiarów. 

Gauss wyjaśniał sprawę na przykładzie swoich dwuwymiarowych istot zwanych PłaszczakamiMolami Książkowymi.


W każdym razie wszystkie opisane wyżej hipotetyczne możliwości, wydające się magicznymi sztuczkami, są możliwe w królestwie fizyki hiperprzestrzeni. Jest tylko jedno „ale”.  Energia potrzebna do manipulowania hiperprzestrzenią znacznie przekracza obecne możliwości Ziemian.

Czyli to tylko niesprawdzalna teoria? Przepraszam! O noł!     

Po pierwsze primo matematyka dowodzi, że jest to jak najbardziej możliwe, tyle że w przyszłości.

- A dziś, a co dziś? – niecierpliwią się laicy.

Dziś wszystkie opisane sztuczki to mogą robić duchy. Czyli po drugie primo w tym miejscu do akcji weszli mistycy i wymyślili sprytny sposób na wyobrażenie sobie czwartego wymiaru. Witamy w świecie sztuki, filozofii i duchów!

    

            Duchy z czwartego wymiaru

Czwarty wymiar wkroczył do  powszechnej świadomości w 1877 roku kiedy to pewien  proces w Londynie nadał mu międzynarodowy rozgłos.

Oto londyńskie gazety  obszernie opisywały dziwaczny proces medium  Henry’ego Slade’a. Temat rozprawy przyciągnął uwagę wielu znanych fizyków z tamtych czasów, czego rezultatem było przesunięcie dyskusji o czwartym wymiarze z tablic matematyków prosto do londyńskich domów, gdzie przy kolacji mówiło się teraz o „tym słynnym naukowym odkryciu”.

          Zaczęło się dosyć niewinnie. Slade, medium z USA, odwiedził Londyn i zaczął przeprowadzać  seanse spirytystyczne z udziałem znanych osobistości miasta. Szybko jednak został aresztowany za oszustwo i oskarżony o używanie sprytnych sposobów i sztuczek „chiromanckich oraz innych”, mających wprowadzić klientów w błąd.



W normalnych warunkach taka rozprawa nie wzbudziłaby powszechnej uwagi, jednak warunki okazały się nienormalne, ponieważ obrony Slade’a podjęli się uznani fizycy, twierdząc, że parapsychiczne wyczyny oskarżonego dowodzą, iż potrafi on wezwać na pomoc duchy przebywające w czwartym wymiarze. Trzeba dodać, że ci fizycy – obrońcy byli wybitnymi uczonymi, a wielu z nich dostało później Nagrodę Nobla.

       Główną rolę w rozpętaniu tego skandalu odegrał Johann Zollner - profesor astronomii i fizyki z Uniwersytetu w Lipsku. To właśnie on przewodniczył grupie obrońców Slade’a. Mistycy od dawna wykonywali salonowe sztuczki dla dworu królewskiego oraz wyższych sfer i było to sprawą zwykłą. Twierdzili, że potrafią wzywać duchy, aby przeczytały pismo w zamkniętej kopercie, wyjmowały przedmioty z zakorkowanych butelek, łączyły z powrotem złamane zapałki i splatały pierścionki. Niecodzienny obrót nadało sprawie włączenie się uczonych, którzy stwierdzili, że wymienione czyny są jak najbardziej możliwe do wykonania w czwartym wymiarze. I po raz pierwszy podczas rozprawy  naukowcy wytłumaczyli „szerokiej publiczności” jak rzeczy się mają.


Zellner zapewnił sobie pomoc Wiliama Crookesa, wynalazcy lampy katodowej, Wilhelma Webera, współpracownika Gaussa i nauczyciela Riemanna, J.Thompsona - dostał później tytuł lorda Kelvina, laureata Nobla, lorda Rayleigha zdobywcę Nobla.

      Uczeni poddali Slade’a badaniu. Przeprowadzono wiele ściśle kontrolowanych eksperymentów.

Slade przeciągnął jedną obręcz drewnianą przez drugą nie łamiąc jej i splótł je ze sobą, a potem rozplótł.

Zmienił kierunek skręcenia muszli prawoskrętnej na lewoskrętną i vice versa.

Na zamkniętej pętli liny udało mu się zawiązać węzeł. Wykonano kilka udanych odmian eksperymentu z liną.

Wyjmował zawartość z zapieczętowanej butelki.

 

                Magia w czwartym wymiarze

Obecnie wiemy, że manipulowanie wielowymiarową przestrzenią, co demonstrował Slade, jest możliwe w dającej się przewidzieć przyszłości. Jednak najistotniejsze w procesie Slade’a było to, że naukowcy przypisali jego „magiczne sztuczki” czwartemu wymiarowi.

Jak to się odbywa? Otóż każdy harcerz, który męczył się z węzłami, aby zdobyć sprawność, wie, że nie da się rozsupłać węzła na pętli liny. Inaczej dzieje się w wyższych wymiarach. Wtedy węzły dają się łatwo rozplatać, a pierścienie spleść, gdyż jest tam „więcej miejsca” do przesuwania liny i pierścieni względem siebie. W czwartym wymiarze można linę i pierścienie wyjąć z naszego świata, wykonać na nich operację i z powrotem je w nim umieścić. Co więcej w czwartym wymiarze węzły można łatwo rozwiązać nie uszkadzając liny.

       Nie da się tego zrobić w trzech wymiarach. Ten trzeci wymiar, jak dowiodła fizyka, jest jedynym wymiarem w którym węzły pozostają zawiązane. Podobnie jest ze sztywnym lewoskrętnym przedmiotem, którego nie można zmienić na prawoskrętny.

Jak to jest możliwe w czwartym wymiarze, wykazał matematyk August Moebius w 1827 roku. Aby to wykonać trzeba „tylko” przenieść przedmiot do czwartego wymiaru.

       Naukowa obrona Slade’a wzbudziła burzę kontrowersji wśród londyńczyków, chociaż był to tylko jeden z wielu głośnych incydentów, wydarzających się pod koniec XIX wieku. Był to bowiem czas, gdy wiktoriańska Anglia zachłysnęła się dosłownie wyczynami mediów i spirytystów i światem duchów. Okultyzm stał się modny.  


Podnosiły się oczywiście głosy krytyków. Na przykład telepatię uznano za niemożliwą i zmieszano ją z błotem. Co ciekawe sto lat później rozgorzała podobna dyskusja, kiedy debatowano nad umiejętnościami izraelskiego medium Uri Gellera. Geller demonstrował swoje umiejętności w Instytucie Badawczym Stanforda w Kalifornii, ale był też udany publiczny pokaz w angielskiej TV - w domach widzów wyginały się noże i widelce!

Uczeni należący do Beocjan nie potrafili wymyśleć nic innego, więc przypominali przysłowie pochodzące ze starego Rzymuludzie chcą być oszukiwani, więc ich oszukujmy.

Jest to przysłowie skądinąd całkiem słuszne, stosowane skutecznie przez politycznych demagogów.

1 komentarz:

  1. Znów data zwrotu się sprawdziła Panie Zbyszku, dziękujemy.
    Tak na marginesie, proszę pomyśleć o szkoleniu z dat zwrotu.

    OdpowiedzUsuń