Dziś wpis o dwóch przepowiedniach.
O przepowiedni pierwszej, która wisi nad ludzkością jak fatum, już pisałem: - To nadchodząca wojna
z maszynami – robotami, stare proroctwo namalowane w Lhasie, na ścianie pomieszczeń pałacowych
XIII Dalajlamy: - „Z podziemnej,
tajemniczej krainy Shambala, wychodzą
niezliczone zastępy wojowników, aby odpierać atak dziwnych maszyn”.
Rzecz wydaje się całkiem realna, biorąc pod uwagę gwałtowny i niekontrolowany rozwój AI.
Drugą starą przepowiednię już zweryfikował czas. Wygłosił
ją sławny lama w VIII wieku:
„Gdy przyleci żelazny ptak - niszczyciel, a
konie pobiegną na kołach, naród tybetański rozpierzchnie się po świecie jak
mrówki”.
O tym proroctwie sprzed tysiąca lat, Tybetańczycy przypomnieli sobie w 1956
roku. To wtedy tysiące ludzi uciekając przed komunistami Mao, schroniło się w klasztorze Changtreng Sampeling, jednym z największych w regionie, w którym samych
mnichów zamieszkiwało trzy tysiące. Chińskie
siły powietrzne wysłały produkowany przez Rosjan
bombowiec Iliuszyn i ten żelazny ptak obrócił w perzynę klasztor
razem z ludźmi. Wtedy to w pamięci przerażonych Tybetańczyków, z których prawie nikt nie widział przedtem samolotu,
śmierć z powietrza obudziła pamięć o wspomnianej wyżej starodawnej przepowiedni.
Chiny komunistyczne napierały i mordowały, dziesiątki tysięcy Tybetańczyków ze wschodnich terenów uciekały do środka kraju. Jeszcze trwał kruchy rozejm, kiedy w marcu 1959 roku Chińscy wojskowi zaprosili XIV Dalajlamę „na przedstawienie teatralne” domagając się, żeby przybył bez swojej świty. Chińczykom już wtedy nikt nie ufał, a ludność obawiała się najgorszego. Dziesiątki tysięcy Tybetańczyków otoczyło pałac Norbulingka, przysięgając, że będą bronić Dalajlamy. Tłumy były zdesperowane i domagały się wyrzucenia Chińczyków z Tybetu. Ci ściągnęli artylerię i jeszcze wieczorem ostrzelali tłum z moździerzy. Nie chcąc niepotrzebnego przelewu krwi, nie widząc innego wyjścia, niedługo przed północą 17 marca 1959 roku, Dalajlama w cywilnym ubraniu opuścił pałac tylnym wyjściem i wraz z niewielkim orszakiem wyjechał konno z Lhasy na wygnanie do Indii. Skierowali się do granicy z Nepalem, gdzie znajdowało się najwygodniejsze przejście wiodące do Indii. Ostatnia, graniczna przełęcz na tej drodze to Nangpa La. Przełęcz znajduje się blisko dzisiejszej bazy himalaistów pod Everestem.
Po ucieczce Dalajlamy, w Tybecie nastał czas terroru i represji, a kolejne osiemdziesiąt tysięcy Tybetańczyków uciekło z kraju, rozpraszając się po świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz