Widok na Himalaje z Nepalu.
Przez dziesięciolecia Tybetańczycy uciekając ze swojej ojczyzny, którą Chińczycy rzekomo zamienili w oazę szczęśliwości, przechodzili na drugą stronę Himalajów przez przełęcz Nangpa La, położoną na północnym zachodzie Everestu. Szlak biegnący na wysokości 5750 metrów n.p.m. jest zdradziecki.
Wielu uchodźców nabawiło się tu odmrożeń, ślepoty śnieżnej, czy choroby wysokościowej. To na tej przełęczy w 2006 roku rumuński himalaista nagrał film, jak chińscy żołnierze strzelają do grupy uchodźców, zabijając siedemnastoletnią mniszkę buddyjską (google: egzekucja na przełęczy Nangpa La). W proteście wobec chińskiej okupacji, wśród mnichów buddyjskich wzrastała ilość samospaleń - żywych pochodni. Nie dawało się tej fali powstrzymać. Propagandzie rządowej coraz trudniej było przekonywać opinię publiczną, że Tybetańczycy są szczęśliwi.
W 2011 roku wydatki z chińskiego budżetu na
bezpieczeństwo wewnętrzne wyniosły dziewięćdziesiąt pięć miliardów dolarów i po
raz pierwszy przekroczyły poziom wydatków na obronę. Według Human Rights Watch budżet na tak zwane „utrzymanie stabilnej
sytuacji” w prefekturze Ngawa (to
tutaj znajduje się sławny klasztor Kirti)
wzrósł sześciokrotnie w latach 2002 – 2009. Nic dziwnego, ponieważ w tej
najbardziej buntowniczej prefekturze liczba chińskich żołnierzy przewyższyła
ilość rdzennych mieszkańców.
Chińczycy – 50 tys. Tybetańczycy – 35 tys.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz