środa, 14 kwietnia 2021

Przecież i stąd widać


Kiedy pojawiły się pierwsze grzyby, tylko się oblizałem i nastąpiła radykalna zmiana jadłospisu na grzybowy. Wyraźnie miałem za mało grzybów w organizmie. Ciało dosłownie wołało: - grzybów, grzybów! A przecież ciało, to nasz przyjaciel i należy respektować sygnały, które nam wysyła.







W owym pamiętnym roku jadłem grzyby w ilości obfitej, bo jak pisałem, nie muszę schuść. A więc były borowiki w śmietanie z cebulką, maślaki duszone z masłem i w śmietanie, w sosie piwnym, z dodatkiem kartofli, z chlebem, kaszą, skwarkami, tudzież z makaronem. Jedyną drobną odmianą bywały zupy grzybowe. Równo po dwóch tygodniach ten wilczy apetyt grzybowy w jednej chwili się ulotnił - osiągnąłem boski nadmiar grzybów w swoim człowieku. 

Od tej pory niemal codzienne zbiory przeznaczałem do suszenia. Po chałupie zaczęły się rozpływać zapachowe fale grzybowego suszu.




Poniżej jakby dwa pomniki: - jeden postawiony przez człowieka, drugi przez zwierzę. Kamień widoczny w tle to sławny pomnik żubra, stojący przy drodze do przełęczy Żebrak.


 Kocham las i lubię zbierać grzyby, a ten grzybowy czas w Puszczy Karpackiej to przeżycie wyjątkowe. Jednak od czasu do czasu musi być jakiś przerywnik i któregoś dnia zatęskniłem za szybkością i moimi ulubionymi miejscami po drugiej stronie przełęczy. A więc wsiadam na rower i siup w dół! Po wdrapaniu się na przełęcz Żebrak chwila oddechu przed oczekującą adrenaliną i wio w dół! Zaliczam po raz kolejny ten wspaniale szalony i długi zjazd drogą leśną, przez Rabedo Młyna Kamieni. Wiatr w uszach, wizg opon - co tam będę się rozpisywał - szybkość upaja. No i niebezpieczeństwo: - jest taki jeden zakręt w pętelkę, bez hamulców dupa blada. Poza tym można pruć śmiało - to droga leśna. Za Młynem zakręt, teraz 20 minut łagodnego podjazdu do Huczwic, rower w krzaki i wchodzę pod górę.  


Ze szczytu łąki mamy ładny widok sprzyjający kontemplacji. Na horyzoncie widać charakterystyczne siodło Tarnicy. Siedzę i patrzę na to siodło z wyraźną satysfakcją, ponieważ dobrze wiem jak tam teraz jest: - o tej porze tłum się kłębi, a to zupełnie nie moja bajka. Byłem tam jeden raz w ciągu dnia i wystarczy. Teraz siedzę tu sobie w ciszy i patrzę, bo i stąd widać. Oczywiście otwiera się szufladka w głowie i pojawia się moja ulubiona anegdota na temat: 

W czasie nocnej burzy zatonął okręt na morzach południowych. Pogodny poranek zastaje rozbitków na dwóch małych wysepkach oddalonych od siebie o kilkaset metrów. Na jednej wyspie wylądowały trzy młode kobitki, na drugą los rzucił trzech facetów: jeden z nich ma 20 lat, drugi 40, trzeci 60. Kobitki zobaczyły panów i machają.                                                              

Dwudziestolatek odmachuje i krzyczy: - Panowie! Płyniemy natychmiast!                              

Czterdziestolatek na to: - zaraz, zaraz, a rekiny jak są? Zbudujmy lepiej tratwę. 

Sześćdziesięciolatek: -  ależ panowie, po co płynąć? Przecież i stąd widać. 



1 komentarz:

  1. Witam.
    To co Pan po raz kolejny nazywa siodłem Tarnicy to jest Boroło i Łopiennik. Do Tarnicy jeszcze daleko :)
    Pozdrawiam
    Bazyl

    OdpowiedzUsuń