Kiedy pojawiły się pierwsze grzyby, tylko się oblizałem i nastąpiła radykalna zmiana jadłospisu na grzybowy. Wyraźnie miałem za mało grzybów w organizmie. Ciało dosłownie wołało: - grzybów, grzybów! A przecież ciało, to nasz przyjaciel i należy respektować sygnały, które nam wysyła.
W owym pamiętnym roku jadłem grzyby w ilości
obfitej, bo jak pisałem, nie muszę schuść. A więc były borowiki w śmietanie z cebulką, maślaki duszone z masłem i w śmietanie, w sosie piwnym, z dodatkiem kartofli, z chlebem,
kaszą, skwarkami, tudzież z makaronem. Jedyną drobną odmianą bywały zupy grzybowe. Równo
po dwóch tygodniach ten wilczy apetyt grzybowy w jednej chwili się ulotnił -
osiągnąłem boski nadmiar grzybów w swoim człowieku.
Od tej pory niemal codzienne zbiory przeznaczałem do suszenia. Po chałupie zaczęły się rozpływać zapachowe fale grzybowego suszu.
Poniżej jakby dwa pomniki: - jeden postawiony przez człowieka, drugi przez zwierzę. Kamień widoczny w tle to sławny pomnik żubra, stojący przy drodze do przełęczy Żebrak.
Ze szczytu łąki mamy ładny widok sprzyjający kontemplacji. Na horyzoncie widać charakterystyczne siodło Tarnicy. Siedzę i patrzę na to siodło z wyraźną satysfakcją, ponieważ dobrze wiem jak tam teraz jest: - o tej porze tłum się kłębi, a to zupełnie nie moja bajka. Byłem tam jeden raz w ciągu dnia i wystarczy. Teraz siedzę tu sobie w ciszy i patrzę, bo i stąd widać. Oczywiście otwiera się szufladka w głowie i pojawia się moja ulubiona anegdota na temat:
W czasie nocnej burzy zatonął okręt na morzach południowych. Pogodny poranek zastaje rozbitków na dwóch małych wysepkach oddalonych od siebie o kilkaset metrów. Na jednej wyspie wylądowały trzy młode kobitki, na drugą los rzucił trzech facetów: jeden z nich ma 20 lat, drugi 40, trzeci 60. Kobitki zobaczyły panów i machają.
Dwudziestolatek odmachuje i krzyczy: - Panowie! Płyniemy natychmiast!
Czterdziestolatek na to: - zaraz, zaraz, a rekiny jak są? Zbudujmy lepiej tratwę.
Sześćdziesięciolatek: - ależ panowie, po co płynąć? Przecież i stąd widać.
Witam.
OdpowiedzUsuńTo co Pan po raz kolejny nazywa siodłem Tarnicy to jest Boroło i Łopiennik. Do Tarnicy jeszcze daleko :)
Pozdrawiam
Bazyl