Ponieważ mam czas to wybieram do zamieszczenia zdjęcia
uroczych zakątków i myślę. A że lubię
pisać, to zapisuję te myśli.
Ludziom co pewien czas odbija. Niemiecki filozof Hegel określał ów stan opanowaniem przez
„Ducha Świata”. W czasach nie tak
odległych Duch Świata zaatakował Francuzów. Jako że wszystko dzieje się w
odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu, z błogosławionego łona wyskoczył Bonaparte i co by nie mówić, osiągnął
kilka niewątpliwych zwycięstw. Potem Duch
Świata opuścił Napoleona, bo
azaliż nic nie trwa wiecznie. Ponieważ ogólnie czas dla duchów nie ma wielkiego
znaczenia, więc Duch Świata odczekał
ile było trzeba i pojawił się przy bolszewikach.
Władza w czasie owym leżała na ulicy, ktoś ją musiał podjąć i Rosja zaczęła spływać krwią w tym
podejmowaniu. Nieco wcześniej Duch Świata
doczekał się innego wiekopomnego zdarzenia, opisanego w poniższym wierszu:
A któż to jest ten
mały dzidziuś w kaftaniku?
Toż to mały Adolfek, syn państwa Hitlerów!
Może wyrośnie na doktora praw?
Albo będzie tenorem w operze wiedeńskiej?
Czyja to rączka, czyja, uszko, oczko, nosek?
Czyj brzuszek pełen mleka, nie wiadomo jeszcze:
drukarza, konsyliarza, kupca, księdza?
Dokąd te śmieszne nóżki zawędrują, dokąd?
Do ogródka, do szkoły, do biura, na ślub
może z córką burmistrza?
Bobo, aniołek, kruszyna, promyczek,
kiedy rok temu przychodził na świat,
nie brakło znaków na niebie i ziemi:
wiosenne słońce, w oknach pelargonie,
muzyka katarynki na podwórku,
pomyślna wróżba w bibułce różowej,
tuż przed porodem proroczy sen matki:
gołąbka we śnie widzieć - radosna nowina,
tegoż schwytać - przybędzie gość długo czekany.
Puk puk, kto tam, to stuka serduszko Adolfka.
Smoczek, pieluszka, śliniaczek, grzechotka,
chłopczyna, chwalić Boga i odpukać, zdrów,
podobny do rodziców, do kotka w koszyku,
do dzieci z wszystkich innych rodzinnych albumów.
No, nie będziemy chyba teraz płakać,
pan fotograf pod czarną płachtą zrobi pstryk.
Atelier Klinger, Grabenstrasse Braunau,
a Braunau to niewielkie, ale godne miasto,
solidne firmy, poczciwi sąsiedzi,
woń ciasta drożdżowego i szarego mydła.
Nie słychać wycia psów i kroków przeznaczenia.
Nauczyciel historii rozluźnia kołnierzyk
i ziewa nad zeszytami.
Wisława
Szymborska – Pierwsza fotografia Hitlera.
Duch Świata szykował tym razem lekcję
z grubej rury, doszedł bowiem do wniosku, że tylko w ten dotkliwy sposób głupi
człowiek coś może w końcu zrozumieć. Pisząc „człowiek” mam tu na myśli faceta.
Bo od dobrych tysiącleci jak wiemy rządzi patriarchat. Żeby nie było
niedomówień: - rządzi głupio.
Lecz do rzeczy. Sytuacja stawała się ogólnie
sprzyjająca: - Ogon Ducha Świata machał
jeszcze przy towarzyszu Stalinie i
jego koledze Mao, a głowa była już w Niemczech. Duch Świata szykował zwarcie dwóch totalitaryzmów. Kosztem tej
lekcji były miliony istnień ludzkich. Najwięcej wygubił Mao. Na drugim miejscu Stalin.
Dopiero trzecią pozycję zajmuje Hitler.
Ludzie odebrali lekcję. Co z tej lekcji wynikło?
Konieczność globalizacji rozumiana w ten sposób, że to będzie obrona jednego
państwa przed drugim, jeśli drugiemu odbije. I to jest konieczność, bo co
dziś mamy? - Chiny totalitarne prące do rządzenia światem, amerykańskiego
żandarma, któremu wydaje się, że jeszcze wszystko może, imperialistyczną Rosję, która nie odpuszcza i miesza
gdzie się da, oraz parę innych pomniejszych państw, ale z potencjałem. Do tego Unię Europejską niezbyt skuteczną, ludzi za dużo, oraz zawirowania gospodarczo -
zdrowotne z powodu Covida.
Rządzącym wydaje się, że urośli w potęgę. A
przecież Matka Ziemia co i raz
przypomina, że to wszystko mrzonki i aplikuje sole trzeźwiące za pomocą skurczy
(skurczów?) płyt kontynentalnych, czy perturbacji klimatu. W zasadzie jesteśmy
bezradni wobec Przyrodniczych Kataklizmów.
A jeszcze musimy pamiętać, że antropogeneza liczy z grubsza milion lat, zaś tak
zwane kulturotwórcze cywilizacje ludzkie zajmują na tarczy czteromiliardowego
zegara geologicznego zaledwie kilka ostatnich sekund.
W każdej chwili możemy zostać unicestwieni
interwencją samobójczą, albo wymiaru kosmicznego (deszcz meteorytów, uderzenie
planetoidy, nagły wyskok energetyczny Słońca).
Wiemy także, że galaktyki spiralne typu Drogi
Mlecznej, liczące po kilkaset milionów gwiazd, podlegają niewyobrażalnym
wichrom, a przez to są obszarem nieobliczalnych katastrof. Jako Ziemianie razem z naszym systemem
słonecznym jesteśmy chwilowo w strefie spokoju, ale ten spokój nie będzie
przecież trwał wiecznie, bo prawda jest taka, że kosmos przychylny życiu nie
jest.
Jak rzekł był klasyk: - on, ten kosmos, to nawet
nie wie, że w nim jesteśmy.
Lecz wszystko powyższe to tylko takie tam refleksje, a Tu i Teraz warto cieszyć się pięknem Gai.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz