Jeszcze zanim ludzie zaczęli oczekiwać na nabranie odporności stadnej (ładniej nazywanej populacyjną), także zachowywali się nielogicznie. Weźmy przykład banana przywożonego do Europy. Niby wszyscy wiedzą, że ów zerwał się sam z życiodajnego drzewa, gdy był jeszcze dzieckiem, jeszcze żyje, choć ledwo zipie i najpierw dostaje dawkę paskudnej trującej chemii, która go dobije, aby elegancko wytrzymał transport. Na miejscu przeznaczenia druga dawka chemii go ubarwia, żeby wyglądał jak żywy. I już banan czeka na półce na klienta i wielu takie coś kupuje. Nie wiem jak to jest u czytelników, ale mnie się taki banan kojarzy z wujkiem Leonem, oczekującym na rodzinę w zakładzie pogrzebowym, gdy leżał cichutko, ładnie pokolorowany, w swej ostatniej drodze do Parku Sztywnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz