Potężny król rządził olbrzymim państwem. Jego
głosu słuchały ludy w promieniu tysiąca mil, bowiem mówiono, że wychynął na
świat z błogosławionego łona.
Kiedy pewnego razu znużony zasnął na tronie,
dworzanie postanowili rozebrać go i przenieść do sypialni. Co ciekawe król
przedtem zawsze rozbierał się sam i nie mógł być przy tym żaden sługa.
Dworzanie zdjęli z króla koronę i gronostajowy płaszcz.
Pod nim pokazała się złota szata ozdobiona rubinami.
Po zdjęciu złotej szaty dworzanie zabrali się za suknię jedwabną, malowaną w słońca i gwiazdy.
Gdy ją zdjęli, zobaczyli następną, pokrytą wizerunkami ognistych smoków.
I tak rozbierali króla stopniowo, aż z ubrań utworzył się wielki drogocenny stos, a w środku nie było nikogo!
Ratunku och, och! Azaliż gdzież
jest nasz król, gdzież?! – wołali przerażeni dworzanie.
PS. Bajka ta ma podtytuł: - Obieranie cebuli czyli o urojonym majestacie.
Jeszcze raz PS. - Jesteśmy w czasie niepowtarzalnym, jedynym w swoim rodzaju - kiedy słowa zaczynają odzyskiwać swoje właściwe znaczenie. Czytelnicy przypominają mi o datach zwrotu i Haloween. O datach zwrotu napiszę za niedługo. Teraz krótko o Haloween: - Święto katolickie do chyba czwartego wieku, potem skasowane. A może odwrotnie, generalnie mam to gdzieś, co sądzi o czymkolwiek skompromitowana sekta starych dziadów, zarówno kościelnych hierarchów, jak i tych dziadów z polityki, którzy dożywotnio zagnieździli się w polskim parlamencie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz