poniedziałek, 27 stycznia 2020

Flatuliści

Uwaga techniczna: proszę nie przysyłać komentarzy zawierających link - nie będą zamieszczane.


Jak zwykle samo życie dowodzi, że nie da się ukryć tematu fekalnego.

Artykuł z prasy niemieckiej, 2 grudnia 2019.

Zdemolowane pokoje hotelowe i "wszelkie możliwe odchody pozostawione w miejscach niewyobrażalnych" - miała zostawić po sobie polska delegacja Strzegomia w partnerskim mieście Torgau w Niemczech. W efekcie niemieccy radni zdecydowali się zerwać trwającą 22 lata współpracę obu miast.
      Samorządowcy ze Strzegomia - burmistrz Zbigniew Suchyta, radni Cezary Włodarczyk i Roman Asynger (plus kierowca i tłumacz) - w partnerskim Torgau w Niemczech gościli w październiku. Pojechali na święto niemieckiego miasta w Saksonii. Wszyscy zatrzymali się w trzygwiazdkowym hotelu Central. Spędzili tam jedną noc.
Artykuł z prasy polskiej 23 stycznia 2020.

Ambasador RP w Berlinie Andrzej Przyłębski (pseudo Wolfgang) odwołał wizytę w Torgau. Czy dlatego, że niemieckie miasto zerwało współpracę ze Strzegomiem, gdy polscy radni zdemolowali tam hotel?
(Zobaczmy jak skrzętnie ukrywa się słowo „obsrali”, tudzież „gówno”).

O co chodzi? Ano o to, że polskie władze nie potrafią się zachować. Zamiast przeprosić, robią focha i postponują ważny symbol naszych sąsiadów.
Otóż 27 stycznia, w rocznicę wyzwolenia KL Auschwitz, Niemcy obchodzą dzień pamięci ofiar narodowego socjalizmu. Z tej okazji w Torgau, 30-tysięcznym mieście położonym na wschodzie kraju, między Lipskiem a Wittenbergą, zorganizowano dzień pamięci poświęcony  ofiarom niemieckich sądów wojskowych.
Z szacunków historyków wynika, że podczas wojny wydały one 30 tys. wyroków śmierci, głównie na dezerterów i odmawiających służby.
Liczba wykonywanych wyroków rosła pod koniec wojny, gdy Hitler kazał bronić III Rzeszy do ostatniego człowieka. Wystarczyło wówczas zakwestionować sens oporu czy nazwać go szaleńcem, by skończyć przed plutonem egzekucyjnym. Wyroki śmierci na żołnierzach na niezajętych przez aliantów terenach wykonywano jeszcze w maju 1945 r.
Wracamy do meritum: - Historia gówna, Florian Werner.

Marcin Luter nie mogąc poradzić sobie z diabłem przy pomocy modlitwy, pomagał sobie wypowiedzią analną.
     Pisał: - „Kiedy podczas nocnych odwiedzin nie pomagają modlitwy, pomoże pierdnięcie”.
Czy takie działanie jest obrazoburcze? Ależ skąd!                                          

Przecież wszystko zależy od ilości hamulców narzuconych jednostce przez indoktrynację.
      Oto św. Augustyn twierdził, że kiedyś wszyscy ludzie byli w stanie porozumiewać się za pomocą gazów. Była to świadoma komunikacja.
„Dopiero wskutek grzechu pierworodnego – pisze Augustyn – ludzie poza nielicznymi wyjątkami stracili panowanie nad swoim ciałem.
Wiemy, że i ludzie niektórzy mają naturę odmienną od innych, naturę dziwną, bo mogą z ciałem swoim takie rzeczy robić, w jakie inni z ledwością wierzą.
Są na przykład tacy, co uszami ruszają, albo każdym z osobna. Są też tacy, co całą skórę z głowy razem z włosami, nie ruszając głową, ściągnąć potrafią, jak zechcą, na czoło i znowu ją podnieść.
Inni dolną częścią tułowia, bez żadnego plugastwa, tak rozmaite wedle woli dźwięki wydają, że wydaje się, jak gdyby tamtą częścią śpiewali”.
    
Ten „śpiew dolną częścią tułowia” był darem i opisywali go dawni kronikarze.
I tak w angielskiej kronice z XII wieku czytamy, że Roland the Farter (Pierdziel) co roku w dzień urodzin króla, musiał wykonywać przed monarchą jeden skok, jeden gwizd i jedno pierdnięcie.
      W latach dziewięćdziesiątych XIX wieku Joseph Pujol bawił publiczność Moulin Rouge w Paryżu, naśladując zadkiem dźwięki instrumentów muzycznych, takich jak tuba czy puzon, odgłosy kanonady armatniej spod Austerlitz, a także grał na flecie napędzanym wiatrami.
       W latach sześćdziesiątych w slawońskiej Pożedze przebywał więzień, który był tak zdolnym flatulistą, że raz musiał dać publiczny koncert. (….) Opuścił spodnie, ręką oparł się o stół, uniósł nieco lewą nogę ukazując publiczności goliznę.
      Z niej wydobył się wyraźnie, dźwiękiem o przedziwnej barwie, chorwacki hymn narodowy. Panowie i panie krzyczeli: Divno! Za kudno! Krasno! - Boskie, wspaniałe, cudowne!.
Pani żupanowa i pani sędzina zbliżyły się do naturalnego instrumentu, żeby naocznie się przekonać, czy nie doszło do oszustwa.
     I wreszcie na początku XXI wieku międzynarodową popularność zdobył angielski muzyk o pseudonimie artystycznym Mr.Methane. Jego repertuar oprócz własnych kompozycji, obejmował także klasykę: - Nad pięknym modrym Dunajem Johanna Straussa, uwerturę Rok 1812, tudzież taniec małych łabędzi z Jeziora Łabędziego Piotra Czajkowskiego.
     


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz