niedziela, 19 listopada 2023

Siarkowiec

 


Samo życie potwierdza, że jest wielką niewiadomą - dziś zamieszczam wpis o ponownym zakończeniu tegorocznego sezonu grzybowego. Jeszcze w środę 15 listopada zbierałem grzyby w mazowieckim lesie. Zbiór okazał się o dziwo udany i obfity – prawie same podgrzybki octowe.

W sumie sezon był udany, chociaż dziwny, opóźniony, przez suszę, która wprowadziła na Mazowszu letarg grzybowy. Do dzisiejszego wpisu wybrałem zdjęcia z siarkowcem.

Jest to grzyb fotogeniczny, jak najbardziej jadalny i ma jedną zaletę – można go znaleźć wtedy, kiedy innych grzybów jeszcze nie ma. Najpierw go odkryłem. Rósł na zwalonym drzewie, tuż przy bagnie. Od razu ujęła mnie jego fotogeniczność – ma ciekawy kolor, rośnie przyczepiony do drzewa niby huba i przypomina płaty faworków.

Jak Czytelnicy wiedzą, mam nieustającą potrzebę aktywności fizycznej, którą nazwałem Lataczka. Nie usiedzę długo w domu, ani w jednym miejscu, lubię podróżować, jeździć rowerem, a wędrowanie wprost uwielbiam. Czuję się spełniony, kiedy w lecie pokonam pieszo 20 kilometrów.

Następnego dnia po odkryciu siarkowca przyszedłem do niego na sesję zdjęciową i przyniosłem kilka znanych Czytelnikom Osobistości: -

Plastusia, Liska i dwa zające - Landrynkowego i tego z białymi uszami.









Tym sposobem zaliczyłem dwie frajdy – fotograficzną  i lataczkową. Jak się okazało to nie było wszystko, bo po powrocie do domu po raz pierwszy popróbowałem smaku siarkowca, co okazało się trzecią frajdą.


Płaty trzeba pogotować 15 minut w rosołku najlepiej, potem obtoczyć w panierce i przyrządzić kotleciki. Tu żona błysnęła kunsztem. Podane na gorąco płaty siarkowca smakują wybornie i przypominają delikatnego kurczaczka. Danie zaskakująco syci. Czy polecam? Najpierw trzeba go znaleźć, poza tym każdy je to, co chce. Poza tym trzeba mieć odwagę (nie bać się) spróbować nieznanego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz