środa, 1 listopada 2023

Rodzina Olafów

 


Zmiany klimatu wymusiły otwarcie już zamkniętego sezonu grzybowego. Niemal codziennie odwiedzałem coraz to inne połacie lasu. Na kolejne wyprawy zabierałem ze sobą jakiegoś cudaka. Któregoś dnia wpadł mi w oko Olaf. Zdjęcia z bałwankiem bardzo mnie cieszyły.






 Także rozmawialiśmy ze sobą i to na całkiem poważne tematy.

- Czy ja także mam w sobie Wewnętrzne Dziecko? – Zapytał kiedyś Olaf.

- A co ci chodzi po głowie? – teraz ja spytałem.

- Bo opowiadasz o tym sławnym twoim Wewnętrznym Dziecku tak ciekawie, że ja też zatęskniłem za swoim. Co mam zrobić, żeby go znaleźć? Nadąć się, żeby wyskoczyło ze mnie, czy jak?

- Spróbuj poprosić swego Anioła Olafowego o pomoc i odpuść – odpowiedziałem po namyśle.

- Aha, rozumiem, to ma być wu-wei, działanie bez wysiłku. Ok . Tak zrobię – podsumował Olaf.




Kolejna wędrówka, a ja czuję że z Olafem coś się dzieje – milczy od kilku godzin,  a zwykle choć trochę, ale rozmawiamy. Wydaje się, że ma jakiś problem.

- Olafku, o czym tak zawzięcie myślisz?

- Myślę o moim Wewnętrznym Dziecku, że nie pojawia się ono. Może ja źle go szukam? Nie z tej strony szukam?

- Jak to nie z tej strony?

- A co, jeśli to ja jestem Wewnętrznym Dzieckiem i powinienem szukać na zewnątrz? Tatusia Zewnętrznego szukać …….

Zamurowało mnie takie podejście do sprawy.

- Może i masz rację – odzywam się po chwili – tak może być. Proś zatem swego Anioła o tatusia!

- Tak zrobię – zakończył Olaf.

W Warszawie wielka niespodzianka – wchodzimy, a na stole, jakby nigdy nic siedzi Tata Olaf. Tym sposobem dotychczasowy Olaf stał się Olafinkiem, podskoczył z radości i rzucił się Tacie w ramiona. Radości nie było końca.


 Na następną wycieczkę wybraliśmy się już we trójkę.


 Idziemy sobie drogą i notuję, że Olafinek szepcze coś do swego Taty.

- A co wy się tak namawiacie? – spytałem zaciekawiony.

Z początku patrzyli tylko na siebie i nie chcieli mi zdradzić swojej tajemnicy. Nie nalegałem atoli i szliśmy dalej. Pojawiały się nieliczne grzybki, plecak pęczniał.

W pewnym momencie bałwanki postanowiły powiedzieć o swojej rozmowie:

- Pomyśleliśmy sobie, że brakuje nam jeszcze Mamusi i zastanawialiśmy się co zrobić, żeby się pojawiła.

A plecak robił się coraz pełniejszy – droga do domu stała się koniecznością.

W pewnym momencie usłyszeliśmy głośne „halio halio”! Pomocy! Czy ktoś mnie słyszy?!

Rzuciliśmy się biegiem w kierunku głosu. Biegliśmy tak szybko, że omal nie minęliśmy postaci wzywającej pomocy. Zatrzymaliśmy się jak wryci, ponieważ ujrzeliśmy mamę Olafinę.

Nie była ci ona wcale zapłakana, bo to dzielna istota i choć się jej pogubiły leśne kierunki, to wierzyła w ocalenie.

Uradowała się scalona rodzina Olafów i zapozowała do wspólnej fotografii.



W Warszawie Olafy orzekły:


 - Przeżyliśmy wspaniałą przygodę i na wiosnę znowu wyruszymy do lasa, azaliż teraz czekamy na śnieżną zimę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz