piątek, 11 grudnia 2020

Thompson na dnie cenote

                      Studnia Ofiarna 5 



         

Dalsza część planu Thompsona

Po drugie primo: - najpierw spróbuje wydobyć muł, od tysiącleci zalegający dno cenote. Zrobi to przy pomocy bagrownicy – czerpaka, który to co złapie, wyciągnie na brzeg i tam wypuści.  Dopiero gdy czerpak dotrze do dna, za penetrację reszty zabierze się Thompson wraz z dwoma innymi nurkami, ściągniętymi osobistym wysiłkiem w to zagubione w jukatańskiej dżungli miejsce.



Po trzecie primo: - ustalił sam ze sobą (to ogromny komfort), że we właściwym nurkowaniu skupi się od razu na konfiturach– będzie pracował ze swoimi nurkami tylko i wyłącznie na samym dnie cenote – bo tylko tam ma prawo znajdować się, ciężkie przecież złoto.



 Do Chitzen Itza mieli bowiem przybyć dwaj Grecy, którzy ostatnio łowili gąbki na Wyspach Bahama. Ci nurkowie mają dopiero przyjechać, więc akurat jest czas na pierwsze primo Thompsona – kupuje w USA pływający bagier i posyła go na Jukatan. Aż do portu Progreso idzie to łatwo. Potem trzeba jednak rozebrać maszynę na części i na wózkach przepchnąć do wioski Dzitas. Stąd jest tylko 25 kilometrów do cenote, jednak części maszyny trzeba nieść na plecach.




Tak się stało i pewnego pięknego dnia cała operacja dostarczenia bagra nad cenote została zakończona. Bagier złożono i ustawiono. Thompson zapuścił motor i jego drugie primo ruszyło: - czerpak zanurzył się na dwadzieścia metrów pod powierzchnię wody, dotarł do najwyższych pokładów mułu, stalowe szczęki zamknęły się, po czym ładunek wyjechał czterdzieści metrów w górę i wylądował na brzegu Studni. Do pracy ruszyło trzydziestu Indian wynajętych przez Thompsona. Po paru minutach na brzeg wyciągnięto drugi, a potem trzeci, setny ładunek. I nic ciekawego w nim nie było – tylko muł i muł, nadgniłe gałęzie, kości leśnych zwierząt. Na brzegu rosła brunatna góra.

Dopiero po kilku dniach Indianie znaleźli pierwsze dwie kulki żywicy kopalowej – pum, której kadzidlany zapach towarzyszył wszystkim obrzędom Majów. W kolejnych ładunkach znajdowano coraz więcej kopalowej żywicy, aż nagle pokazała się pierwsza hulche – prosta drewniana broń Majów. Widocznie czerpak przegryzł się już głęboko. Napięcie rosło. Czy uda się potwierdzić zapisy de Landy o ludzkich ofiarach? No i o złocie …..

I udało się! 

Któregoś dnia czerpak wyciąga doskonale zachowaną czaszkę młodej kobiety. Potem pojawia się czaszka druga, piąta itd. Maszyna zostaje wstrzymana. Nadszedł czas, aby Thompson ogłosił rozpoczęcie swego trzeciego primo. 

Teraz chce kilka dni odczekać, aż wzburzony muł opadnie i poprawi się widoczność. Mijają trzy dni, efektu samooczyszczania się wody nie widać, Thompson nie czeka dłużej i zalicza drugi rekonesans – zanurza się tylko na kilka metrów i zaraz się wycofuje – widoczność zerowa. Wycofuje się i wzywa telegraficznie obu greckich nurków, którzy wkrótce przybywają. Woda w cenote, po kilkunastu dniach spokoju, wygląda  nieco przejrzyściej. Nurkowie przywieźli ze sobą wszystko, co niezbędne: - ciężkie skafandry, buty z ołowianymi podeszwami, tuby do porozumiewania się, pompy do zaopatrywania nurkujących w powietrze, oraz nowoczesny podwodny reflektor.

Trzydziestu Indian, którzy dotychczas przeszukiwali wydobyty muł, uczy się obsługiwać pompy, rozumieć rozkazy, które z pomocą szarpnięć linki będą dostawać z dna cenote. Następnie cała ekipa przenosi się na mieszkalny ponton, który tymczasem opuszczono na powierzchnię wody. Wreszcie nadszedł ów niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju dzień – po raz pierwszy żywy człowiek stanie na dnie Studni Śmierci. Młody amerykański konsul wkłada miedziany hełm i jako pierwszy schodzi pod powierzchnię wody po sznurowej drabinie.

Indianie, którzy pożegnali przed chwilą don Edwarda – tak go w San Isidro nazywają, są smutni. Wiedzą, że on już nigdy nie wróci. Przecież cenote zamieszkują ogromne węże i krwiożercze jaszczury. Czyż nie z tego powodu woda w Studni co pewien czas przybiera barwę krwi?

 CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz