Rozmawiam mailowo ze znajomym Belgiem. Odkąd przeszedł na
emeryturę, rzadko się odzywa, lecz jak się już odezwie, płyną przemyślenia konkretne, szczere i zwięzłe:
- "Topię swoje lęki w whisky, kiedy
tylko mogę stronię od cywilizacji, ale po tygodniu, dwóch ciągnie mnie do
ludzi.
Potem
patrzę na nich, a oni mówią i love you darling, leczą się na nerwy i nie
rozumieją dlaczego przestali kochać. A kobiety to wyczuwają i ich zdradzają, a
oni nie mogą się z tym pogodzić.
Nie
wiedzą także czy jest Bóg i kto zabił prezydenta, a być może to ich nie
interesuje.
Boją
się za to panicznie śmierci, co zwłaszcza teraz widać.
Skrót,
szybkość, przyspieszenie.
Ok,
ale kierunek jaki? Ku czemu zmierzaliśmy?
Bo
to już przeszłość i właśnie dostaliśmy na głowę kubeł zimnej wody.
Jedno
pewne że to była zabawa w cywilizację.
Już
za nami czas kiedy wydawało się niektórym, że wolność mogą przywrócić
narkotyki. A wolność przecież, jak to często powtarzasz, każdy nosi wewnątrz
siebie, tak samo jak szczęście.
Kiedy skończyłem studia i dość szybko
objąłem kierownicze stanowisko, wydawało mi się że to już ten wymarzony sukces.
Teraz tylko piąć się do góry.
Czułem
się, jakbym siedział na Górze Światła. Jeszcze było na niej ciemno, a ja się rozglądałem
gdzie jest przycisk, którym wystarczy tylko pstryknąć i stanie się światło.
Kalkulowałem
że już można się żenić i mieć dzieci.
Czas
mijał, ja kręciłem się w zależnościach i układach, wybierając co chwila
mniejsze zło. Nie wiadomo kiedy dzieci dorosły, a ja wpadałem w coraz większą
frustrację – przestał podobać mi się świat w którym już nie żyłem, a jedynie
wegetowałem.
To
nie było moje życie.
Napisałeś
kiedyś: - Kiedy dotarło do mnie, że
gdzieś po drodze zgubiłem swoje życie….. Wtedy i mnie olśniło, że przecież ze
mną było tak samo.
Już
nie czułem się pożyteczny i niezastąpiony. Zmieniła się hierarchia wartości i
wiele spraw straciło sens.
Przygasłem,
jednak wydaje mi się, że podświadomie pracowała myśl: - nie mam siły na
zadziałanie, lecz może ona to zrobi za mnie …..
W
końcu żona podjęła tę wyzwoleńczą decyzję i tu złapałem chwilę oddechu, a
korzystając z emerytury zacząłem podróżować.
I
stało się!
Raz
na zawsze skończyły się te przygnębiające poranki, gdy nie chce się rozpocząć
dnia, bo życie się odkleiło, wyschło.
I
już nic nie porusza, nie wzbudza nawet odrobiny ciekawości.
Niby
wszystkie bramy otwarte, a ja wejść nie mam chęci....
Za
to wszystko jestem wdzięczny mojej byłej, bo ona za mnie zrobiła ruch, ja już
byłem na wpół martwy"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz