Otulony watą ciszy spałem wyjątkowo długo. Obudził
mnie dopiero ostry krzyk orła. Przeciągnąłem się tak, że zatrzeszczało w kościach,
po czym wychynąłem na świat boży. Czułem się wspaniale, a kiedy sikałem jeszcze
mi się polepszało.
Potem przez wiele godzin kręciłem się niespiesznie
w promieniu trzech – czterech kilometrów. Pochodziłem po szczycie, obszedłem
okolice jednego ze źródeł i całe wschodnie przeciwzbocze.
- został po nim tylko jeden rożek. Rożek zobaczyłem z daleka, leżał na ciemno rudej ściółce z jodłowych szpilek i był całkiem biały, tak go wilki obgryzły. Stało się to pewnie w zimie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz