czwartek, 23 marca 2023

Dziwna opowieść babci Szeptuchy


 

Zapamiętałem z dzieciństwa kilka dziwnych opowiadań mojej babci Szeptuchy. Oto jedno z nich.

Siedziałem w chałupie babci przy kuchennym piecu, pod żelaznym blatem szumiał ogień z zebranych przeze mnie sosnowych szyszek. Na blacie piekły się podpłomyki, które uwielbiałem, a babcia snuła opowieść.

Otóż jako młoda dziewczyna zdobyła już rozgłos w okolicy z powodu swych umiejętności zielarsko – szamańskich. Kiedyś przyjechał po babcię gospodarz z dalekiej wioski, potrzebna była pomoc choremu. Jechali furmanką ciągniętą przez konia. Jechali wolno, bo było to tuż po wielkiej burzy z piorunami, która nawiedziła okolicę. Jechali wolno, forsując liczne rozlewiska. W pewnym miejscu droga zakręcała pod górę i prowadziła koło kapliczki obok ogromnego dębu, w którego wierzchołek świeżo uderzył piorun, o czym świadczył widoczny z daleka konar, leżący w poprzek drogi. Woźnica sposobił się do ominięcia przeszkody, kiedy nagle, już całkiem blisko drzewa koń stanął jak wryty i nie chciał dalej iść. 

    Zaparł się, albo tylko przestraszył. Babcia i woźnica za mgnienie dołączyli do konia, bo zobaczyli, że pod dębem Coś jest. Może nie tyle Coś, ile Ktoś. Oparty o pień stoi jakiś człowiek, a był on cały czarny jak węgiel. Całkiem czarna postać. Głowa, ubranie, ręce – wszystko czarne. Wyglądał jak smolarz-wypalacz, który w mielerzu wypalał węgiel drzewny. Zaprzęg stał chwilę, gdy naraz koń zaniepokojony głośno zarżał – i niesamowite, co się stało: - czarna postać momentalnie rozsypała się w proch! Był człowiek – nie ma człowieka! Została w tym miejscu tylko kupka popiołu! Babcia i woźnica przecierali oczy ze zdumienia, a na plecach mieli ciarki. Spalony człowiek stał pod drzewem!

A to ci dopiero historia. Czy to możliwe? Dziecko łatwo wierzy w bajkowe opowieści, ale ta wydawała się tak nieprawdopodobna, że utonęła w mrokach pamięci, pomimo tego, że mną wstrząsnęła.

Minęło siedemdziesiąt lat i wpadła mi w rękę książka „Syberyjskie diamenty”, a w niej czytam o geologu, który jedzie konno przez tajgę, dopiero co strawioną gwałtownym pożarem. Wokół czarne pogorzelisko i wszechogarniający zapach spalenizny, miejscami jeszcze się dymiło.

„W pewnym miejscu uderzył mnie niezwykły widok. Droga szła po pagórku, na którym spostrzegłem zagajnik złożony z czarnych, opalonych świerków. Nagle mój koń zarżał i czarny zagajnik zniknął jak kamfora! Drzewa rozsypały się w proch! Gdy później opowiadałem o tym zjawisku, wyjaśniono mi, że potworny wał ognia nadleciał nad zagajnik nagle i spopielił drzewa w ciągu sekundy – dwóch. Zmiana temperatury była tak wielka i nastąpiła w tak krótkim czasie, że świerki nie zdążyły się rozsypać i zastygły do pierwszego głośnego dźwięku. Takie zdarzenie przytrafiło się Jakutom po wielokroć".

     Wracam do babcinej opowieści: - wydawała się bajką, a nabrała prawdopodobieństwa - to mógł być człowiek spalony przez uderzenie pioruna. Schronił się pod drzewem w czasie burzy. Jak się potem okazało, w jednej z pobliskich wiosek zaginął tej burzowej nocy gospodarz i nigdy nie znaleziono ciała.

2 komentarze:

  1. Może coś na temat 23 marca i Plutona w Wodniku ?

    OdpowiedzUsuń
  2. No wlasnie. Tym bardziej, ze mielismy spotkanie na herbatke pomiedzy dwoma panami w tym jeden z chin a drugi z rosji. Spotkanie jednak osobliwie dlugo trwalo bo az 3 dni. Dodatkowo ostatnie spotkanie na olimpiadzie nie skonczylo sie dla Ukrainy milo i mamy jeszcze wstepny koniec manewrow na Bialorusi a dzisiaj niespodzianka z deutsche bank.

    OdpowiedzUsuń