poniedziałek, 20 marca 2023

Syberyjskie diamenty

Nie ma przypadków – pojawił się wątek kamieni szlachetnych. Dziś urywek z książki „Syberyjskie diamenty”. W niej znajduję taki oto opis wyprawy (lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku) rosyjskich geologów do Jakucji, w rejony miejsca zwanego Wanavara nad Podkamienną Tunguską (Okolice katastrofy Tunguskiej):

„Oddział Sokołowa prowadził stary myśliwy – Ewenk Jegor Kaplin. Podobny był do Indianina: - na czole czarna opaska, na ramieniu szeroki, ostry nóż przywiązany do półtorametrowego drzewca.

W tajdze Kaplin czuł się jak w domu, bo też tajga była jego leśnym domem. Urodził się w tajdze i spędził tu całe życie, nigdzie nie wyjeżdżając. Można było zawiązać mu oczy i przenieść o sto kilometrów – powróciłby w to samo miejsce niezawodnie, jak gdyby prowadzony kompasem.

Zdolności myśliwskie Kaplina, jego znajomość tajgi, zwyczajów ptaków i zwierząt – wszystko to sprzyjało szybkiemu posuwaniu się oddziału naprzód. Jegor prowadził oddział nie sam: - wraz z nim podróżowała cała jego rodzina – żona Anastazja i trzech synów – Stiopka, Sańka i Antoszka.

Anastazja gotowała geologom strawę, a Stiopka, Sańka i Antoszka zajmowali się renami – ładowali na nie bagaże, karmili, paśli po nocach. Właściwie robili to Sańka i Antoszka, bo Stiopka, najmłodszy spośród nich – miał wszystkiego pięć lat – siedział na renie mocno przywiązany do siodła.


Pewnego dnia Stiopka zaginął. Było to tak: - Sańka i Antoszka paśli w nocy reny i w dzień w czasie marszu zasnęli w swych siodłach. W ich ślady poszedł też Stiopka. Zasnął tak mocno, że nie obudził się nawet, gdy gałąź strąciła go z siodła. Stiopka spadł na ziemię, gdzie spał dalej, a karawana poszła naprzód.

Nieobecność chłopca spostrzeżono dopiero wieczorem, kiedy zatrzymano się na nocleg. Anastazja chciała natychmiast wyruszyć na poszukiwanie syna, ale Jegor jej nie puścił.

- W nocy trzeba spać – powiedział spokojnie, pykając fajkę - Stiopka już dawno śpi. Położył się na pagórku i śpi, po cóż budzić człowieka?

Rano Kaplin wysłał na poszukiwanie Stiopki dwunastoletniego Sańkę i czternastoletniego Antoszkę.

Ja nie mogę jechać - powiedział do Sokołowa, kiedy ten zaproponował mu, by także udał się na poszukiwania – nie mogę, przecież jestem w pracy.

Pod wieczór Stiopka, żywy i cały został dostarczony do oddziału. Sańka i Antoszka spotkali Stiopkę mężnie maszerującego śladami karawany i zalewającego się gorzkimi łzami.

- Czegóż on płakał? – zapytał Sokołow.

- Zgubił czapkę – odpowiedział Sańkai bał się że mama będzie się gniewać.

Anastazja śmiejąc się i płacząc tuliła syna, a Jegor wyraził swoją radość na surowy sposób Ewenków:

- Niepotrzebnie ganialiście reny – powiedział do synów pykając nieodłączną fajkę – noce są jasne, ślady widoczne – Stiopka sam by nas dogonił za parę dni.


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz