piątek, 5 kwietnia 2024

Pomnik w Jabłonkach

 




Chodzę ci ja sobie po tych bieszczadzkich łąkach i myślę (a myślę bo mam czas, gdybym go nie miał, to bym tylko chodził).

Myślę na przykład o niedalekich Jabłonkach, o pomniku Świerczewskiego, który tak niedawno tam stal. O tych wielotysięcznych tłumach oddających cześć postaci mocno wątpliwej, ale wyniesionej na piedestał decyzją komunistów.

    Płyną lata i czas weryfikuje kłamstwa.

Nigdy nie byłem w Jabłonkach, znam tylko opowieści o przymusowych, ale i dobrowolnych pielgrzymkach w to święte dla komunistów miejsce, a jako że lubię nietypowe zdarzenia, opiszę takie dwa.

     Andrzej Stachyrak – przewodnik ze stażem od 1965 roku, kiedy to zaczął chodzić w tak zwanych rajdach walterowskich, opowiada:

  „Dla części uczestników była to swego rodzaju manifestacja polityczna, ale dla większości uczestników była to głównie przygoda, zwłaszcza gdy maszerowaliśmy nocą. W taki rajd nocny z Rzepedzi do Jabłonek wybrał się jeden facet z Siemianowic Śląskich. Te nocne marsze nazywano też gwiaździstymi, bo rzeczywiście wędrowało się przy świetle księżyca i gwiazd, ale także latarek kieszonkowych.

Więc ten facet z Siemianowic przyjechał wyposażony w ciężki akumulator samochodowy. Targał go w plecaku wraz z wiązką kabli i w ten sposób zasilał doczepioną do głowy górniczą lampę. Ten gość był niesamowitym kuriozum. Nie miał ze sobą grama jedzenia, był fatalnie ubrany jak na końcówkę zimy, a byle jakie buty zawiązał na wysokości kolan drutem zbrojeniowym. W pewnym momencie padł ze zmęczenia pod ciężarem baterii.

Kiedy go podnosiliśmy z głębokiego śniegu, wystękał tylko, że on lubi góry, ale raczej płaskie …..

I jeszcze przyznał, że jak wsiadał do pekaesu w Katowicach, to ludzie na niego jakoś dziwnie patrzyli, pytając czy aby nie wraca z Frontu Wschodniego”.



Czasy się zmieniały, szło nowe i w latach osiemdziesiątych młodsze pokolenie zaczynało już myśleć po nowemu.

Najbardziej młodych ciekawił sam moment ostrzelania samochodu generała. Słuchali uważnie o przebiegu potyczki striłców z żołnierzami, a potem dziwili się:

- To jak to jest - UPA atakowało ze wzgórza z prawej strony jadąc od Baligrodu, a ten Świerczewski zachował się nielogicznie – walczył na otwartej przestrzeni, a przecież mógł się schować za ten granitowy pomnik ….

(pomnik postawiono w 1962 roku)




Do powyższych opowieści pasuje rozmowa, tym razem autora z osobistym kilkunastoletnim wnuczkiem.

Opowiadałem otóż raz wnukowi jak to było kiedyś, gdy w sklepach nic nie było poza octem. Wnuczek słucha, słucha i w pewnym momencie mówi:

- dziadku, ciekawie opowiadasz, ale czasami potrafisz się zagalopować.

Jak to w sklepie nic nie było poza octem?

Jeśli tak było, należało po prostu iść do Biedronki albo Lidla!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz