czwartek, 25 kwietnia 2024

Historia bagnetu z Bitwy Karpackiej

Odsłona pierwsza (będą cztery). 

Ląduję w Baligrodzie, jest 1 czerwca 2015. 

W cerkwi gmina urządziła wystawę dotyczącą Baligrodu i okolic z czasów Bitwy Karpackiej – właśnie jest setna rocznica.


Mnie głównie interesowały militaria, ale pan kustosz poinformował, że właściciel artefaktów nie życzy sobie fotografowania. W związku z tym zrobiłem zdjęcia innych eksponatów.




 Patrzę na te eksponaty i jeden komentarz ciśnie mi się na usta: „bida z nędzą”. Tak żyli ludzie sto lat temu i to nie tylko w Bieszczadach.

Z panem kustoszem za to porozmawiałem obficie zahaczając o kilka wątków: 

- był wątek o walkach powstańczych 1947 UPA – komuniści, o wysadzeniu razem z rannymi powstańcami, przez oddział KBW z Cisnej, podziemnego szpitala UPA,

- był wątek o dalszych losach tego oddziału KBW,

- był, ma się rozumieć wątek o kulisach śmierci Świerczewskiego

Okazało się, że obaj mieliśmy świadomość, jak komuniści zakłamali rzeczywistość, jak bezczelnie potrafili czarne nazywać białym. Na koniec pojawił się:

- wątek propagandy bieżącej (a jakże by nie) - więc przepychanki z wersjami katastrofy smoleńskiej. Ponieważ przemyślenia o wszystkich wspomnianych wyżej wątkach mieliśmy jednakowe - pana kustosza zapisałem do ulubionych.    

Rozmawiałem, co i raz zerkając na eksponaty wojenne - kolekcję szrapneli (wynalazł je Anglik, generał Szrapnel), lśniących jakby wyszły prosto z fabryki. Wybuchało to ustrojstwo w powietrzu, ponad okopami i siekło skulonych żołnierzy po plecach żelaznymi kulkami. 

Otóż jakiś gość czynił wykopy pod nowy dom w Baligrodzie i odkrył cały magazyn z tymi wynalazkami. Trafiłem i owszem, na oryginalne dokumenty Janasa. To ciekawa historia, w którą polskie oszołomy wplątały Matkę Boską. (nie mylić z matką Bosaka). Historia zasługuje na osobny wpis, ale to już po wakacjach.

Pogadaliśmy dobrą godzinę, byłem bowiem jedynym zwiedzającym o tej porze, a ponieważ nie zdjąłem plecaka, nogi jakby weszły mi nieco w tyłek. Stanie z plecakiem szybko męczy, co innego marsz. No to wio dalej skrajem drogi.

Coraz bliżej Młyna Kamieni - mostek do źródła Synarewo.


Baza studencka obok Młyna. Wielka radość! Witam się z prezesem od studentów. Przypadliśmy sobie do gustu, bardzo ciekawa postać. Kiedy się poznaliśmy facet był już mocno schorowany - po zawale i wylewie. Wskazał mi grób Wasyla Mizernego - "Rena". 



Na ostatnim zdjęciu detonator (nastawiany mechanicznie) od wynalazku generała Szrapnela.




Następuje dłuższy przystanek w Młynie Kamieni u Darka Karalucha. Ja przytargałem piwo, Darek postawił wino. Jak widać za otwieracz może posłużyć wszystko co pod ręką. Do sytuacji pasuje słuszne hasło z knajpy Kremenaros.


Oj nasłuchałem się ci ja tych barwnych opowieści Darka, który żył ostro - był drwalem, pilarzem, wypalaczem węgla i na końcu dozorcą. Mam te opowieści zapisane na roboczo, a w tym roku wybieram się wreszcie na jego grób do Mchawy


Odprowadza mnie Misiek - nowy piesek Darka.

A potem idzie się skrajem drogi w tej straszliwej i cudownej samotności. 

Idzie się w błogim, tudzież moczopędnym nastroju piwno - winnym.


Góra 686. Stawiam namiot, zapłonęło ognisko, gotuję późny obiad i kontempluję widoki pory pomiędzy psem a wilkiem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz