środa, 2 listopada 2022

Na luziczku o skoku kwantowym



Osho, jeden z największych nauczycieli duchowych ubiegłego wieku, gloryfikował poznanie, a więc także naukę. Powoływał się często na osiągnięcia fizyki kwantowej używając zwrotu skok kwantowy, które to pojęcie było dla niego równoznaczne z oświeceniem.


 „Człowiek pozostaje duchowo ubogi dopóki biegunowe przeciwieństwo nie stanie się jego częścią. Wtedy staje się bogaty. Jeśli jesteś tylko artystą i nie masz umysłu naukowego, twoja sztuka musi być biedna. Bogactwo przychodzi tylko wtedy, gdy jest przeciwieństwo. Jeśli w pokoju będą tylko mężczyźni, czegoś temu pokojowi będzie brakowało. Gdy tylko wejdzie do niego kobieta, ten pokój staje się duchowo bogaty. Teraz są oba biegunowe przeciwieństwa. Ta całość staje się większa.

Umysł nie może być sztywny. Matematyk będzie bogatszy, jeśli zdoła wejść w świat sztuki. Gdy jego umysł ma wolność odejścia od swoich głównych fiksacji, a potem wrócenia do nich, będzie on bogatszym matematykiem. Poprzez przeciwieństwo następuje skrzyżowanie gatunków. Zaczynasz na wszystko patrzeć w inny sposób. Twoja totalna perspektywa staje się bogatsza.

Człowiek powinien mieć umysł religijny razem z naukowym wykształceniem, umysł naukowy razem z duchową dyscypliną. Nie widzę w tym obiektywnych niemożliwości. Przeciwnie, sądzę, że umysł będzie żywszy, gdy potrafi przemieszczać się od jednego do drugiego. Będzie żywszy, gdy posiądzie zdolność głębokiego poruszania się we wszystkich kierunkach. Uzyska wtedy wolność od fiksacji.

Jeśli to zrozumiesz - wykonałeś umysłowy skok kwantowy”.

                                                  OSHO

 


Obiecałem nie przynudzać fizyką, więc dziś zgodnie z tytułem posta podam opis skoku kwantowego, na który natrafiłem w książce podróżniczej. To historia z safari, lata 50. ubiegłego wieku. 

Tytuł w gazecie londyńskiej: - „Dwadzieścia jeden lwów wzięło udział w party przy ognisku”.



"Lwy z Serengeti miały złe obyczaje, tak złe, że w pogoni za gazelą wpadły całą gromadą na podjazd schroniska w Seronerze, gdzie strudzeni turyści popijali „whisky and soda”, siedząc wokół ogniska. Lwy w pogoni z impetem uderzyły w bus turystów, odbiły się od niego i dalej kontynuowały pogoń, a bus tymczasem przewrócił się z hukiem. Wszyscy turyści jak na rozkaz poderwali się z miejsc i na wyprzódki uciekli do pobliskiego baru.

     Wśród turystów znajdowała się mocno zreumatyzowana stara pani Pennycuick z Bristolu. Pomimo braku sprawności zdrowotnej i wiekowej, pani Pennycuick, gubiąc prawy but wyprzedziła w ucieczce wszystkich, po czym będąc na prowadzeniu, jednym susem przeskoczyła przeszło metrowej wysokości ladę bufetową". 
























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz