poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Wrona

 Warszawa – wczorajsza niedziela o poranku.

Dzień zapowiadał się słonecznie - wyjeżdżałem rowerem ze śródmieścia. Jechałem dość szybko po zupełnie pustej rowerowej ścieżce. Jechałem pod słońce, które było jeszcze nisko, więc oślepiało. Ścieżkę chwilami przysłaniały cienie drzew, migotało w oczach. Naraz i to dosłownie w ostatniej chwili rejestruję wronę siwą, która stoi na ścieżce kilka metrów przed rowerem. Jest czymś zajęta, odwrócona tyłem i mnie nie widzi. No tak, na ulicy pusto, nie ma rowerzystów, to i uwaga ptaków rozluźniona.

Nie było już czasu na jakiś spokojny manewr omijania. Leciutki instynktowny ruch kierownicą ….. Zamarłem i …… przejechałem tylko, tylko obok wrony, o centymetry dosłownie. Kątem oka widziałem, że poderwała się dopiero gdy miała pedał nad głową.


Uff! Tak mało brakowało i miałbym ptaka na sumieniu – pomyślałem. Nagle słyszę krakanie nad samą głową - wrona siada mi na karku i dwukrotnie dziobie w czapkę, którą miałem na głowie. Zemsta! Zemsta! A to szelma! Nie odpuściła, dogoniła mnie i wymierzyła swoją wronią sprawiedliwość!



Na ścieżkach rowerowych czasami urzędują gołębie albo wrony, ale zwykle jest tu spory ruch hulajnóg, rowerów, czy wrotkarzy i ptaki są czujne – zawsze zdążą odfrunąć.

- Ależ zawzięta sztuka – podsumowałem zdarzenie i pojechałem nad Wisłę. Zrobiło się ciepło, zdjąłem czapkę i zapomniałem o wronie.

Po przeciwnej stronie rzeki Tarchomin.




Po dwóch godzinach wracałem tą samą trasą i zbliżałem się do miejsca porannego zdarzenia, ale o tym nie myślałem, bujając myślami gdzieś tam. Na ścieżce rowerowej znowu byłem sam. Nagle, teraz już w ciszy, znienacka, jak mnie coś nie uderzy w tył głowy! Gałąź chyba spadła z drzewa?

Oglądam się i widzę odlatującą wronę siwą, która dopiero teraz zaczęła się drzeć ogłaszając triumfalnie dopełnienie zemsty. Wydawało mi się że rozumiem jej przekaz: - Jak ty dziadu jeździsz! A masz za swoje!

Tym razem wrona zaatakowała z przyczajki, tudzież cichaczem, uderzając dziobem raz a dobrze, bo do krwi.

Pomyślałem: - ależ szelma pamiętliwa jest i taka zawzięta, nie odpuściła i upilnowała mnie, a przecież nie była bez winy, to ona zagapiła się nieodpowiedzialnie i mogła zginąć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz