piątek, 4 kwietnia 2014

Smerek



Jeszcze dwa zdjęcia z pierwszych chwil na Smreku o zachodzie słońca.
Na pierwszym spojrzenie w kierunku Cisnej – północny zachód.
   


A na tym jestem już w kotlince, w której mam spać.
   
Na tym zdjęciu jest więcej światła niż na górnym, chociaż najpierw zrobiłem to górne, a potem w kotlince. Na połoninach eksperymentowałem z czasem naświetlania. Generalnie wiele fotografii wydaje się zbyt ciemnych.


    A więc siedzę na materacu. Jest noc.
Naraz na szlaku na górze, obok ławek, w miejscu, z którego zszedłem pojawia się światełko czołówki (latarka noszona na czole)
Po chwili dołącza do niej drugie światełko i trzecie.
     Kurcze. Chciałem być sam.
Czekam, aż sobie ci turyści pójdą. Muszą się tu szwendać po nocy?
A tu po kilkunastu minutach jedno światełko schodzi w dół wyraźnie do mnie…..
   Po chwili słyszę: - „dobry wieczór”. To młoda dziewczyna.
Nie jestem w tym momencie zadowolony z towarzystwa, dlatego odpowiadam „dobry wieczór” dopiero po chwili wahania i to niezbyt radosnym głosem. Właściwie jestem nastawiony wrogo.
     Dziewczyna: - „Proszę pana, jest nas kilkoro, chcielibyśmy tu spać, czy nie będzie pan miał nic przeciwko temu”? I tym pytaniem mnie ujęła.
     Młodzi ludzie są zachwyceni światem, przyrodą, i odważni, a więc tacy jak ja.
Ulotniła się wrogość we mnie i odpowiadam: - „ Jak mogę mieć coś przeciwko, jeśli ta dolinka jest tak samo moja jak i wasza”?
     - Czy tu są węże? – pada następne pytanie.
     - Tu nie widziałem żadnego – informuję zgodnie z prawdą.
Dziewczyna wydaje się uspokojona i wraca na górę do swoich. Po chwili w dół schodzi kilka par dwudziestolatków.
      Moszczą się cichutko niedaleko. A niebo w pełnej gwiezdnej krasie, z Wielkim Wozem prawie ponad nami. Taka atmosfera, jakbyśmy byli w świątyni. Bo jesteśmy w Świątyni Natury.
     Przyzwyczajam się do sąsiedztwa młodych. Zrobiła się grupowa spalnia, ci młodzi zachowują się godnie. Rozmawiają szeptem. Wydaje się nawet, że są wręcz w nabożnym skupieniu. Przecież Świątynia narzuca takie zachowanie. To z powodu tego fantastycznego miejsca na szczycie i bycia tu w nocy.
Tak, jest tutaj niecodziennie, miejsce raz, a dwa to grupowe spanie pod gwiazdami, to dla mnie nowość.
Młodzi ułożyli się w odległości akurat, nie za blisko i nie za daleko. Patrzę na gwiazdy i słucham dobiegających szeptów. Znam ten wpływ miejsca i czasu na ludzi. Tak Natura wymusza szacunek. Tak samo zachowywali się przecież rozhukani chłopcy w schronisku Koniec Świata. Naraz krzyk zamienili w szept i zaczęli mówić szeptem nie pouczani, sami z siebie. 
Jest ciepło, jest błogo.
Młodzi szepczą między sobą. Najpierw boczyłem się, a teraz czuję ciepło w sercu dla młodych, już ich lubię, i z tym uczuciem dopiero koło północy usypiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz