piątek, 4 kwietnia 2025

Złoto króla Midasa

 


Pewnego razu król Midas poprosił Hermesa o złototwórczą moc. Pragnął, aby wszystko to, czego się dotknie, przemieniało się w złoto. Nie dopowiedział azaliż, że ma to być rozumiane jako alchemiczna formuła świętości.

   I działo się:

- Midas ujął chleb, a chleb zamienił się w złoto.

- Chciał się napić wody – woda także stała się złotem.

Król cierpiał, dokuczało mu pragnienie, tudzież głód, a zamiast pełni, zaczął doznawać pustki, lęku, upokorzenia. A są to stany nieciekawe, właściwe zarówno dla nędzarzy, jak i głupców.

 

Od tego miejsca na plan pierwszy wybijają się morały: - oto Midas przekonał się, że wszedł w stan degeneracji, ponieważ chciał „uświęcić” chleb i wodę. A stan złota w odniesieniu do tych rzeczy jest przecież profanacją. Samo poszukiwanie skarbu, jak i jego zdobycie jest zdrowe, atoli pod warunkiem, iż nie staje się totalne i bezmierne, czyli gdy nie tracimy trzeźwości i we właściwym momencie potrafimy wypuścić skarb z rąk. Natomiast przyspawanie się do skarbu zawsze jest przekleństwem. Wszak rodzimy się goli i tacy umieramy – nie da się niczego materialnego zabrać na drugą stronę Tęczowego Mostu. Czyli ukazuje się znana klasyczna trumna, która nie ma kieszeni.

    

W przypadku Midasa chleb i woda są taką samą alegorią, jak w Ewangelii osioł wyciągany ze studni pomimo szabasu, a w legendzie o św. Wojciechu to wdowi grosz, który przegina szalę z górą srebra. Próba uświęcenia rzeczy już świętych objawia aspekt rakotwórczy, albowiem cały świat jest już święty, przez sam fakt, że jest.

     Zdrowe podejście do ogólnie zwanych dóbr materialnych powinno polegać na świadomości istnienia „wyłącznika”. Zarobiłem – czas na korzystanie z tego. Niestety wiele osób nie potrafi, albo nie chce w sobie tego wyłącznika znaleźć.

    W innej wersji tej baśni Midas oprócz złota kocha także córeczkę. I dzieje się, że w chwili, kiedy przytula ową, ona także przemienia się w złoty posążek.

W końcu Midas wychudzony jak szkielet i umierający z pragnienia dotyka sam siebie i staje się złotym posągiem.

Ktokolwiek znajdzie ten posąg i dotknie złotego Midasa, sam przemieni się w bryłę złota.

     A więc także ciało jest jak woda i chleb. Ciało bowiem nie chce wiecznotrwałości.

Mędrcy mówią, że każdy niechciany ciąg zdarzeń można odwrócić z pomocą prawidłowej modlitwy, czy tylko precyzyjnego sformułowania myśli.

  Natomiast o niechcianej wiecznotrwałości ciała traktuje także inna, tym razem odwrócona opowieść: – oto artysta o imieniu Pigmalion wyrzeźbił w marmurze kobietę. Była tak piękna, że zakochał się w niej całą duszą i ubłagał bogów, aby ją ożywili. I stało się – rzeźba ożyła – stała się śmiertelną kobietą o imieniu Galatea. Byli bardzo szczęśliwi oboje.

Czy Hermes zadrwił z chciwca Midasa? Niekoniecznie. To sam Midas sprowadził na siebie przekleństwo z powodu jednego primo:

- Wysłał niedokładną myśl.

Po czasie jednak zrozumiał swój błąd, dlatego poprosił powtórnie, a Hermes miłosierny dał mu możliwość uwolnienia się od złototwórczej mocy: - i wtedy mógł zmyć z siebie tę negatywną moc poprzez zaczerpnięcie wody ze strumienia.

   Jednak nie było to wszak łatwe – nie mógł nawet jedną kroplą zamoczyć otrzymanego dzbana. Midas biegł uszczęśliwiony po wodę, dopóki nie stanął nad krawędzią urwiska – w dole huczy i pieni się potok.  Midas opuszcza się po skale, czepia się korzeni, ślizga po błocie, wreszcie staje na oślizgłym głazie. Nie wolno mu upaść, ani upuścić dzbana.

Delikwent wytrzymał próbę, poddał się samodyscyplinie, ponieważ uwierzył w tajemniczą nadrzędną odwracalność procesów rządzących światem, podobną do wdechu i wydechu. Zmył w końcu z siebie tę fatalną moc pragnienia bogactwa bez granic. Hermes bowiem nie wymierzył mu kary, On jedynie ściśle spełnił pragnienie.

     Pierwsze życzenie Midasa ingerowało w prawa bytu, drugie przywracało harmonię. Bogowie spełniają życzenia, aby z nas drwić – to aforyzm oddający lenistwo w przyglądaniu się treści życzenia. To my sami drwimy z jakiejś części naszego ja – z części, która nie chce przyjąć stanu złota, rozumiejąc, że to dobre nie jest. Nie lubimy fatygować się poznawaniem głębszych krain duszy, wolimy szukać winnego poza sobą i przypisywać winę Hermesowi, choć w rzeczywistości to tylko nasz osobisty problem, a nie jakiegoś bóstwa.

środa, 2 kwietnia 2025

wtorek, 1 kwietnia 2025

Jak skutecznie zakończyć wojny

 


 Drugie życzenie Stanisława Lema.

„Również moje drugie życzenie jest altruistyczne: Oto  wymarzone lądowanie innych istot z kosmosu staje się rzeczywistością. Przybysze badają po wylądowaniu panujące u nas stosunki, by orzec, że wszystko robiliśmy całkiem niewłaściwie. Zarazem stwierdzają KTO jest najmędrszy ze wszystkich ludzi. Za pozwoleniem – to ja nim jestem. Chcą mianować mnie najwyższym władcą planety, lecz odmawiam zgody. Wystarczy mi pozycja doradcy przy Wielkiej Radzie Przybyszów.

     Otóż chcieli oni narzucić światu całkowite rozbrojenie. Lecz po ich odlocie wyścig zbrojeń zacząłby się od nowa. Proponuję zatem Wielkiej Radzie taki podział pracy: - ja dysponuję znajomością miejscowych stosunków, tudzież znakomitymi pomysłami, a oni umiejętnością realizowania najtrudniejszych projektów. Na tym będziemy wspólnie budować.

     Mam taką myśl: - środowisko ziemskie trzeba zmienić tak, żeby nikt nie mógł wyrządzić nic złego swemu bliźniemu. Za wzór techniczny biorę sobie bakterie. Jeśli istnieją wyspecjalizowane zarazki rożnych chorób, to w zasadzie można stworzyć podobne do wirusów maleńkie cząsteczki, zdolne do rozpoznawania wszelkich rodzajów broni. Będzie się je hodować masowo i rozsiewać, a one potem będą się dalej same rozmnażały.

    Moja zasada opiewa: - należy powstrzymywać ślepy miecz, a nie rękę. Goła ręka i tak sama niewiele zdziała.

Jak to zrobić? A po czym poznaje się broń, w przeciwieństwie do obiektów nieszkodliwych? Ano po tym, że bronie poruszają się z wielką chyżością, jak rakiety, bomby i pociski. Więc te cząsteczki spowalniające będą odbierały energię ruchu wszystkiemu, co się bardzo szybko porusza. Stroną techniczną zagadnienia będą się martwić Przybysze. W ciągu doby wszystkie systemy broni ulegają unieszkodliwieniu.


Każda wystrzelona rakieta, każdy pocisk, natychmiast opada wolniusieńko, tak wolno, że nie może wybuchnąć. Czołgi mogą wprawdzie jechać, ale nie mogą strzelać. Bomby zrzucone z samolotów spadają wolno jak puch. A bomby zmajstrowane prywatnie – wybuchają co prawda, ale rozlatują się odłamkami, które można z powietrza wyzbierać ręką, bo tak pomału lecą. Przy okazji zlikwidujemy w ten sposób wszystkie katastrofy (na przykład aut), bo pokojowo nastrojonym cząstkom będzie wszystko jedno i nie dopuszczą, by jakaś rzecz wyrżnęła w coś ze swego otoczenia.

    Oczywiści to nie rozwiązuje jeszcze wszystkich trudności. Pokojowe molekuły jednego rodzaju nie mogą rozpoznawać wszystkich rodzajów broni. Lecz jak natura stworzyła zarazki cholery, wścieklizny, dżumy i tysiące innych, tak Wielka Rada sporządzi mrowie wyspecjalizowanych różnych cząstek miłujących pokój. Będą i specjalne, zapobiegające bijatykom.

    Gdy ktoś spróbuje spuścić lanie bliźniemu, wirusy dobroci, niewidzialnie szybujące w powietrzu, przemienią jego wdzianko, spodnie, bieliznę, w elastycznie krzepnącą powłokę, w której ów poczuje się jak niemowlę w powijakach. A jeśli nie poniecha złych zamiarów i będzie zdwajał wysiłki, jego odzież tak stwardnieje, aż się awanturnik zamieni w posąg z zaciśniętymi pięściami. Złe języki głosiły, jakobym udaremnił ludziom w ten sposób życie erotyczne, bo tkwi w nim szczypta agresywności, więc kto by się zbyt gwałtownie zachowywał w łóżku, zostanie związany przez własną piżamę. Lecz łatwo temu zapobiec, rozbierając się uprzednio. Tak więc zarzut powyższy jest zwykłym oszczerstwem.

    Także użycie gazów trujących i prawdziwych zarazków jako broni, przestanie być możliwe, gdy specjalne cząsteczki katalistyczne zmienią takie gazy w perfumy, a zarazki w nitro bakterie użyźniające glebę. Kto jednak zdecyduje się pomimo wszystko zbić bliźniego na kwaśne jabłko, nie tylko sam musi się rozebrać, ale do tej czynności namówić także tego, który ma być obity – w przeciwnym razie akcję obronną podejmie odzież napastowanego.

    Odkrycie to ożywiło nadzieją zrozpaczone serca sztabowców, jednak praktyka pokaże, że zarówno wojna, jak i manewry przerodzą się w zwykłe bijatyki, w których nie da się rozeznać, kto wróg, a kto swój. Także nie będzie można odróżnić zwykłych żołnierzy od szarż.



Problemem pozostaną różni terroryści, np. IRA, oraz wszyscy ci, którzy mordem i bombami chcą polepszyć świat. Nic lepszego nie przyszło mi do głowy, jak ich wysiedlenie na inne planety. Na przykład na Marsa, gdzie należy postawić banki i wieżowce, żeby mieli co plądrować i wysadzać w powietrze. Kiedy to wszystko się stanie, Ziemia będzie całkowicie spacyfikowana, a ja złożę dymisję - moje stanowisko okaże się zbędne”.