czwartek, 12 stycznia 2023

Kompleks Piotrusia Pana

 


Wybiegając w daleką przyszłość możemy z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że w trakcie podróży po Galaktyce natkniemy się na wiele cywilizacji znajdujących się na różnych poziomach rozwoju. Niektóre będą nas wyprzedzać o miliony lat.

Nie można wykluczyć, że cywilizację stojącą od nas niżej uznamy za niegodną uwagi, tak samo jak cywilizacja wyprzedzająca nas o eony lat zrobi to w stosunku do nas.

Natkniemy się także na niejedno miejsce, gdzie po upadłej cywilizacji pozostały już tylko smętne ruiny, co powinno dać do myślenia, czy nas także nie czeka konieczność stawienia czoła katastrofom naturalnym, bądź sztucznym, na przykład samounicestwienie na skutek jakiegoś nieudanego eksperymentu naukowego. Zakładam bowiem, że barierę uranu będziemy już mieli daleko za sobą.

    I teraz wyłania się pytanie filozoficzne: - Jaki los czeka rozwijającą się cywilizację? Czy może ona trwać dostatecznie długo, aby opanować fizykę dziesiątego wymiaru?

    Powstanie cywilizacji nie zawsze wiąże się ze stałym wzrostem wiedzy i technologii. Historia pokazała, że cywilizacje pojawiają się, dojrzewają i nagle znikają, czasami bez śladu. W przyszłości czeka nas pojawienie się kilku niezłych dżinów (technologicznych zagrożeń) wypuszczonych z puszki Pandory.

Futurolodzy zakładają, że aktualnie wiszą nad nami dwa główne zagrożenia – bariera uranu i zapaść ekologiczna. W związku z czym kreślą przerażający obraz przyszłych pokoleń zredukowanych do patetycznego Scrooge’a z Opowieści wigilijnej Charlesa Dickensa, leżącego na własnym grobie i błagającego o jeszcze jedną szansę. Większości ludzi niespecjalnie interesuje zbyt odległa przyszłość, a to w myśl wpojonej przez władców zasady, że jako jednostki mamy zerowy wpływ na bieg zdarzeń, więc po co się martwić?


Dlatego niektórzy uczeni uważają, że ludzkość rozważana jako pojedyncza istota, może być porównana do nastolatka, który wydostał się spod kontroli.

Psychologowie twierdzą na przykład, że nastolatki działają tak, jakby byli niezniszczalni, jakby mieli, zupełnie jak w grach, nie jedno, ale wiele „żyć”. Ich sposób prowadzenia samochodu, picie i zażywanie narkotyków to niezbite dowody lekkomyślności i beztroski, które składają się na styl życia i wpływają na wygląd. Oto główną przyczyną śmierci wśród nastolatków w USA nie są już choroby, ale wypadki spowodowane przekonaniem, że będą żyć wiecznie.

      Jeśli taka ma być prawda, to wydaje się, że jako społeczeństwo nabyliśmy kompleksu „Piotrusia Pana” – nie chcemy dorosnąć i stawić czoła konsekwencjom własnej nieodpowiedzialności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz