W czasie wiosennej trasy po "mojej" pętli leśnej 12 km., jeszcze w kwietniu, zauważyłem rower oparty o sosnę. Nic w tym dziwnego – ludzie przychodzą tu na dotlenienie, także spotyka się nawet licznych rowerzystów. Ktoś postawił rower na chwilę i pewnie kręci się gdzieś w pobliżu.
- Na chwilę, atoli nieufny ci on jest i nie omieszkał zamknąć koła do ramy.
Po dwóch tygodniach (początek maja) przechodzę tą samą drogę, a rower stoi, tak jak stał w kwietniu.
- Ocho – myślę sobie - Czy ktoś zapomniał, gdzie postawił rower? Albo wykorkował gdzieś w krzakach? Wszystko możliwe.
Kolejny raz szedłem przez to miejsce już w sierpniu i zachwyciłem się pajęczyną, którą pająk tkał na kierownicy.
Ostatni raz rower stał w tym miejscu na początku października, a po następnych kilku dniach już go nie było.
Uff! – stwierdziłem, że to po pierwsze primo dobrze, ponieważ Leśny Rower, jak go zdążyłem nazwać, jednak stwarzał bałagan w lesie. Po drugie primo okazało się zaniedługo, że to jeszcze nie koniec znajomości z Rowerem.
I stało się, wróciłem łagodnie zadowolony, gdyż wydawało się, że sezon został zamknięty z przytupem, azaliż życie jest jak wiemy tajemnicą, ponieważ w tym momencie objawił się kolejny artefakt - Tajemniczy Klucz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz