poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Okrąglik

Dość krótkie, ale strome podejście na Okrąglik. Ze strony słowackich dolin zawiewa gorący wiatr, koszula pod plecakiem robi się całkiem mokra od potu. Wchodzę niespiesznie, a i tak kilka razy odpoczywam.
Tu jak znalazł pasuje tekst od mego przyjaciela Roberta.



Uff! i już Okrąglik, a więc chwila odsapki.



Spałem tu kilkakrotnie, ale po pierwsze primo miejsca na trawie poza szlakiem starcza na jeden namiot – góra dwa, a po drugie primo Okrąglik jest odwiedzanym szczytem.
       To atrakcyjny punkt docelowy dla turystów idących z Cisnej. Czyli można tu spać, ale ewakuacja powinna nastąpić o godz. 9.00 przed nadejściem pierwszych turystów.
Miejsce widokowe, ale porównania z Fereczatą nie wytrzymuje.
Poza tym 90% turystów z Cisnej „zalicza” ten szczyt i nie idzie dalej.

Dlatego Zbyszek idzie dalej!
Stąd godzina do miejsca, gdzie duch spotyka się z przestrzenią.



Coraz bliżej do Fereczatej i czuję się coraz bliżej domu (a uczucia nie kłamią) – a wokół niedziela, widoki po horyzont i wspaniała pogoda!


Ale cudnie, ale cudnie!” – mówię do siebie w rozradowaniu.
Przecież co jakiś czas trzeba dla higieny psychicznej porozmawiać z kimś mądrym?

Tu przypominają się słowa klasyka (Steda): - Nie jest to stracony trud, jeśli się mówi do siebie i sobie samemu się ponazywa różne luźne myśli.
I kiedy się mówi głośno, to się bardzo uważa, jak się mówi, jak jest mówione to, co jest myślane, i nierzadko bardzo niegłupie zdania się układają.
Jeżeli oczywiście się mówi – do kogoś czy do siebie mając coś do powiedzenia, a nie po to, aby coś cokolwiek zajazgotać z bezmyślności, z gadatliwości czy panicznego lęku przed ciszą”.

Dochodzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz