środa, 7 marca 2018

Golfsztorm

Wyścig Czerwonej Królowej 5

Kilka faktów.
Zlodowacenia nie są niczym osobliwym.
Nawiedzają naszą planetę od dawien dawna z regularnością odwiedzin teściowej.
Trwają jakiś czas, a potem odchodzą.
Najstarsze zlodowacenie miało miejsce 2,3 miliarda lat temu. 

Dokładnie rzecz biorąc, mówi się o epokach lodowcowych, czyli okresach, kiedy „zaraz” po sobie następuje kilka cykli zlodowacenia.
Obecnie żyjemy między epokami lodowcowymi, nawet jeśli ciągle słyszysz Czytelniku o efekcie cieplarnianym.
Ostatni okres międzylodowcowy miał miejsce 10-11 tysięcy lat temu, a przecież z punktu widzenia historii Ziemi jest to „przed chwilką”.

Tak, czy owak, mamy na karku nadchodzącą falę zimna. Jedynie zdania na temat, kiedy ona przyjdzie są podzielone. Ma to być za 5 do 15 tysięcy lat.
A efekt cieplarniany jak na ironię może tylko przyspieszyć nadchodzące zlodowacenie, i to przyspieszyć znacznie.
           Weźmy przykład Golfsztormu.

To między innymi dzięki niemu w Europie panuje tak przyjemny klimat. Mówi się, że Golfsztorm płynie, a to nie jest prawda.
     On nie płynie, tylko jest zasysany przez gigantyczną pompę!
Po pierwsze primo: - ciepła woda jest (bowiem) lżejsza od zimnej, wypływa więc do góry. Na północy robi się jednak wyraźnie chłodniej, więc ciepłe wody Golfsztormu oziębiają się coraz bardziej, aż wreszcie w okolicach Grenlandii opadają w kaskadach pod własnym ciężarem trzy kilometry w głąb, aż do dna Basenu Grenlandzkiego.
       Stamtąd jako wody głębinowe, płyną z powrotem na południe.

Po drugie primo: - powodem tego, że masy wody opadają, jest także ich zasolenie: - słona woda waży więcej niż słodka.
Jeżeli na Ziemi robi się znacznie cieplej, zaczynają się roztapiać masy lodowe na biegunie północnym.
       A góry lodowe składają się przecież z wody słodkiej.
Roztopy rozcieńczają słoną wodę, czyli ją słodzą, a wtedy staje się ona także lżejsza i mija jej chęć do opadania.
Woda wpada w depresję, nie chce się jej opadać i przez to wytwarzać ssania, a
 wtedy Golfsztorm przestaje płynąć.
      I tak właśnie zdarzyło się kilkakrotnie w historii Ziemi.

Ziemia trzęsła się już z zimna przez co najmniej sześć epok lodowcowych, jednak to, co działo się pod koniec proterozoiku, pobiło wszelkie rekordy. Dzisiaj świadczą o tym ogromne osady skalne, zeszlifowane i przeniesione przez masy lodowe.
     Te skondensowane osady polodowcowe nazywane są tyllitami. W Australii ich warstwa osiąga sześć kilometrów grubości !
W połowie ubiegłego wieku na całym świecie odkryto tyllity, pochodzące z tego samego okresu, pomiędzy 800 a 600 milionów lat temu.
       Powyższe odkrycia nasunęły przypuszczenie, że w owym czasie, nasza planeta musiała być w większości pokryta lodem. Zbadano do końca wszystkie obszary Ziemi, a wynik był jednoznaczny: - cała planeta była pod lodem!
Było już o tym w poprzednim wpisie - ziemia zamieniła się w wielką lśniącobiałą lodową kulę, czyli nie zawsze Ziemia widziana z kosmosu była niebieska...

Potem przyszła odwilż, która prawdopodobnie trwała 30 do 40 milionów lat, aż do całkowitego rozmarznięcia.
Czas kosmiczny to skala makro i dobrze sobie tę skalę uzmysłowić, a wtedy wszystkie nasze codzienne egzystencjalne problemy, czy nawet depresje, stają się tak znikome wobec depresji Golfsztormu, że właściwie nie powinniśmy ich zauważać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz