czwartek, 5 lutego 2015

Bar Motylek

Sanok. Styczeń 2015.
      Poznałem w Sanoku kilka restauracji: Szwejka, Karczmę, Stary Kredens i parę innych. Bar Motylek na dworcu PKS nie jest restauracją, jak sama nazwa wskazuje, lecz można tu zjeść smacznie, tanio i nie gorzej niż w restauracji. Polecam to miejsce z czystym sercem.
  


Jest tu schludnie, a nawet szykownie i to wcale nie od święta.
  



To całkowita zasługa Małgorzaty. Oto szefowa ponad gwiazdą betlejemską.
     


Do Baru Motylek zawitaliśmy tym razem dwukrotnie w trzech osobach: Henryk Bieszczadnik, Tadeusz (bard) i autor. Zjedliśmy za pierwszym razem fasolkę po bretońsku i flaki, a innego dnia pierogi ruskie.
Jedzenie było pyszne! Do tego wynikła miła pogawędka. Przykładowy zestaw obiadowy w Barze Motylek.
   


Małgosia pomaga także uzyskiwać całkiem pokaźne świadczenia materialne dla poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych. Wszystko odbywa się prawnie poprzez adwokatów. O takiej możliwości ludzie najczęściej nie wiedzą.

PS. Odpowiadam Lenie na pytanie-komentarz pod postem „Odludne miejsce”.

Prawie wszystkie zamieszczane zdjęcia z Bieszczadów i innych okolic zrobiłem sam. Jeśli zdjęcie nie jest moje, zwykle podaję autora, albo sygnalizuję że autor nieznany.
Tak jest na przykład ze zdjęciami – zbliżeniami zwierząt. Dostałem ich całkiem sporo od przygodnie spotkanych na szlaku ludzi. Przysyłane są na adres bloga, czasami jako Anonimy. Zdarzyło się także (utrata części danych w komputerze) że zginęły imiona i nazwiska osób przypisanych do zdjęć, dlatego piszę wtedy – autor nieznany.
Korzystając z okazji informuję, że zamieszczę każde ciekawe zdjęcie, które dostanę od Czytelników.
Jestem wędrowcem, więc każdy kilogram bagażu się liczy. Nie noszę teleobiektywu. Czuję się łowcą chmur. Canon z szerokim obiektywem, który wiernie mi służy, waży półtora kilo. To jedna dziesiąta maksymalnego bagażu. Także coraz lepsze są aparaty w telefonach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz