Pierwsze moje życzenie jest dość skromne. Dotyczy
ono powolnej likwidacji kłamstwa w życiu politycznym i społecznym. Kłamstwo
bowiem rozkwita w państwie demokratycznym i totalitarnym – w pierwszym jest
równouprawnione z prawdą, a w drugim upowszechnia je rząd i wspomaga cenzura.
Spełnienie mego pierwszego życzenia nie naruszy tych okoliczności bezpośrednio.
Ma jedynie powstać sprzężenie zwrotne pomiędzy publicznym kłamstwem i kłamcą.
Dzięki
temu okłamujący bliźnich sami będą się demaskować. I nie jest ważne, czy chodzi
o rzeczników rządowych, komentatorów TV, opozycjonistów, propagandystów,
zawodowców reklamy, lub przedstawicieli różnych religii.
Otóż
kłamca zdradzi się przez to, że kłamiąc wyda przeraźliwy krzyk bólu. Kto bowiem
będzie kłamał, ten odczuje natychmiast przeszywający ból.
Co prawda umiejscowienie tego bólu będzie dla
kłamiącego zawsze niespodzianką. Nikt nie będzie wiedział z góry, czy kłamiąc
odczuje kolki nerek, rwanie zębów, czy boleści brzucha. Gdy przestanie kłamać,
ból przetrwa jeszcze jakiś czas, jako kara i ostrzeżenie.
W
pierwszych miesiącach po wprowadzeniu mego systemu będziemy biegali nieco
oszołomieni wrzaskami dochodzącymi zewsząd. Wnet jednak zauważymy, że to się
opłaca.
Wolno też optymistycznie przypuścić, że po jakimś czasie zrobi się ciszej, ponieważ zainteresowani pojmą, jakie są koszty własne kłamstwa.
Niestety rzecz komplikuje to, że kłamstwo w postaci czystej występuje równie rzadko jak święta prawda.
Zwykle
proponują nam mieszankę obojga. Ponadto wielu ludzi kłamie w dobrej wierze
mówienia prawdy.
Aby wyjaśnić, jak to przezwyciężę, dodam kilka
słów o technicznym zapleczu mojej metody.
Otóż
istnieje niewidzialny system światowej kontroli, izolowany od rządów i
wszelkich innych interwencji, który z szybkością światła bada zawartość prawdy
w tym, co się głosi publicznie. Czyli co się mówi w knajpie, albo pod kołdrą
przed zaśnięciem nie liczy się i wtedy można dalej łgać ile wlezie.
Sieć
komputerów bada słuszność głoszonego, oraz jego możliwych skutków społecznych.
Kiedy ktoś na przykład oświadczy, że istnieje tylko
jeden Bóg – Allach czy Jehowa – nic mu się nie dzieje. Gdy jednak powiada, że w
imieniu tego Boga należy zabijać pewne osoby, albo zakręcać jakieś krany, ten
dostaje ischiasu, niejako w postaci strzału ostrzegawczego przed dziób. Lecz
bóle krzyża będą go dręczyły przez trzy dni.
Kto głosi 60- procentowe kłamstwo, zostanie
sparaliżowany w 60 % na sześć tygodni, itd.
Komputery
posiądą dokładne cenniki dla wszystkich kłamstw w rozmaitych mieszaninach z
prawdą. To, czego nie ma w cennikach, wyląduje na moim biurku, bo ja będę
najwyższą instancją decydującą co jest, a co nie jest kłamstwem.
Oczywiście podjęte zostaną rozpaczliwe wysiłki, by utworzyć jakieś
szanse dla kłamstwa. Zjawią się fanatycy, czy propagandziści, gotowi dalej
kłamać, otrzymają bowiem odpowiednie podwyżki uposażeń jako nawiązkę za ból.
Powstaną też odpowiednie stanowiska w mediach, których zadaniem będzie
wyciszanie wszelkich stękań. Stamtąd będzie dobiegał cały chór wrzasku.
Nie
umiem przepowiedzieć, jakie skutki wywrze na nasz świat ten bolesny proces
nauczania. Trzeba się będzie liczyć z okropnymi scenami, na przykład na
zjazdach politycznych, czy na dorocznych zebraniach akcjonariuszy różnych firm,
bo ograniczona odpowiedzialność nie uratuje zarządu przed boleściami. Prywatnie
spodziewam się po mym męczycielskim wynalazku wielu miłych godzin.
Pozostawiam każdemu nieograniczone prawo kłamania, tyle że będzie musiał płacić rzeczoną cenę. Każdy może sobie wyobrazić, jak świat wyglądałby w rok po spełnieniu mego pierwszego życzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz