środa, 20 lutego 2019

Promocja w punkcie sprzedaży

Public relations to oddzielny sektor komunikowania, w który Kościół pilnie inwestuje. Z tą różnicą, że ludzie z branży pojmują swoje działania jako praktykę grupową, a Jan Paweł II zrozumiał, że najlepszym sposobem podtrzymywania kontaktów jest osobiste zaangażowanie.
        Efekt był absolutnie przekonujący. 
W tym kontekście jednoosobowa działalność papieża miała rozmach odpowiadający całej ponadnarodowej agencji PR, działającej w skali globalnej.
Oto liczby ilustrujące trzeci co do długości pontyfikat w dziejach:
 
3 egzorcyzmy
6 pobytów w szpitalu
9 konsystorzy
11 konstytucji apostolskich
14 encyklik
14 ekshortacji apostolskich
28 motu prioprio
52 ceremonii kanonizacyjnych
77 udzielonych ślubów
104 podróże
129 odwiedzonych państw
145 ceremonii beatyfikacyjnych
226 premierów przyjętych na audiencji
232 mianowanych kardynałów
274 namaszczeń świętymi olejami
300 spowiedzi
301 odwiedzonych parafii
482 ogłoszonych świętych
697 odwiedzonych miast
703 rozmowy z głowami państw
740 odwiedzin diecezji rzymskiej
1060 audiencji publicznych
1339 ogłoszonych błogosławionych
1378 udzielonych chrztów
1595 bierzmowań
2125 święceń kapłańskich
2412 przemówień publicznych
1 163 865 km przebytych samolotem, tj. trzykrotna odległość między Ziemią a Księżycem.

         Oszałamiające.

W swoich działaniach na rzecz przywiązania klienta, Korporacja sięga po najrozmaitsze środki. Chodzi o eventy w wielkim stylu, pomyślane jako „święto marki”.
Wśród nich najbardziej wystawny, także w intencjach jego pomysłodawcy, był Jubileusz.
     W Starym Testamencie jubileusz (wówczas obchodzony co 50 lat) obchodzono ze szczególnym namaszczeniem, gdyż przyniósł ze sobą ogólne „wyzwolenie” od biedy, cierpienia i wyobcowania.
Zgodnie z ustanowionym prawem, w roku jubileuszowym „odzyskiwano pola ojcowizny i wyzwalano niewolników”.

Rok święty traktowano zatem jako rodzaj regulatora spraw społecznych. Była to wyczekiwana przez biedaków okazja do odzyskania utraconych dóbr (w tym i wolności).
              Według Łukasza, Jezus przekształcił założenia roku jubileuszowego w wielką ideową perspektywę.
Kościół przejął ten event w 1300 roku, i w „Dobrej Nowinie” zachęcił chrześcijan do odwiedzania rzymskich bazylik, obiecując otrzymanie łask.
         
Pomysł podróży do Rzymu dla uzyskania duchowych korzyści spowodował z czasem olbrzymie ożywienie handlu....
Św. Piotr ostrzegał chrześcijan przed fałszywymi nauczycielami, którzy mogliby używać marketingu wobec ludu bożego (2 P 2,1-3).
     Pomimo tych przestróg, papieże bez skrupułów nałożyli etykietkę z ceną za msze, modlitwy i odpusty.
W ten oto sposób otwarcie Drzwi Świętych stało się historyczną inauguracją największej w dziejach promocji w punkcie sprzedaży, której niezdarnym naśladowaniem wiele wieków później są akcje typu „Drzwi otwarte salonów Skody”.

W przypadku jubileuszu roku 2000 uruchomiono nawet, w wielkim stylu, operację licensingu wokół oficjalnie zaaprobowanej w Watykanie marki.
       Według relacji włoskiego tygodnika „Panorama”, by uzyskać licencję na wyłączność we Włoszech, lub na całym świecie, przedsiębiorstwa podpisały umowę z Głównym Komitetem Jubileuszu, w której zobowiązują się do opłacenia royality w wysokości od 7 do 10 % obrotów.
        Drakońskie ograniczenia dla czternastu firm, które wykupiły wyłączność na świat na poszczególne artykuły: - absolutny zakaz publikowania szczegółów umowy, włącznie z royality, a nawet jej pokazywania. Dla naruszających warunki przewidziano słone kary, liczone w setkach milionów lirów.

Wśród artykułów promocyjnych objętych umowami rzucał się w oczy „Zestaw Pielgrzyma” - czerwone pudełko zawierające wszystko, co konieczne, by najlepiej skorzystać z Jubileuszu – świecę, kartę telefoniczną za 5000 lirów, książeczkę z naukami Jana Pawła II, święty obrazek, kapelusik i koszulkę z logo imprezy.
       Wszystko produkcji firmy „Trzecie Milenium” Sp.zoo. - własność Giovanny Flajani, żony markiza Alessandro, arystokraty akredytowanego (co za traf!) przy Stolicy Apostolskiej.
Dziś, po kryzysie adversingu, mówi się o communication mix, czyli zestawie technik komplementarnych przyczyniających się do rozszerzenia ciasnego horyzontu reklamy.
         Dziś wszystko może stać się reklamą. Także nic.

Pierwszym przedsiębiorstwem, które to zrozumiało była oczywiście Największa Korporacja. Wzorcowym wręcz przykładem jest przypomnienie „trzeciej tajemnicy fatimskiej” akurat wtedy, gdy Jubileusz rozkręcał się w najlepsze. 
        Przy tej okazji Watykanowi udało się skupić uwagę świata, chociaż treść „sławnych” proroctw została już wyjawiona przez jezuitów (naturalnie po ziszczeniu się przepowiadanych wydarzeń) i mimo uprzedniego dystansu Kościoła wobec wizji dzieci z Fatimy.

Stosowanie reklamy spotyka się z ostrym sprzeciwem także z wewnątrz Kościoła
Teolog i kardynał, Hans Urs von Balthazar napisał niedługo przed śmiercią:

"Żyjemy w czasach, gdy propaganda, reklama, stały się wielką władzą. Napawa troską widok wspólnot chrześcijańskich zajętych autopromocją, adresowaną jakże często do młodzieży, która ulega tym sprytnym i przewrotnym środkom perswazji.
        Jestem w posiadaniu całej kolekcji (wielojęzycznej) listów protestacyjnych omamionych rodziców, którym instytucja, czy ruch kościelny odebrały dzieci. Za tym prozelityzmem stoi mniej lub bardziej celowe działanie grupy, przeświadczonej, iż reprezentuje w najlepszy i najskuteczniejszy sposób cały Kościół katolicki.
      Święci założyciele zakonów, jak Franciszek czy Ignacy, nigdy nie propagowali siebie samych, lecz Królestwo Boże.
Dziś, zdumiewającym sposobem, osobisty ideał ubóstwa splata się z bogactwem wspólnoty (jak w okresie średniowiecza i baroku).
Ale lud żywi poważne wątpliwości wobec tego stanu rzeczy. 
       Z ostatnich francuskich statystyk wynika, że obszary położone wokół bogatych opactw są niemal całkowicie zdechrystianizowane”.

Wizerunek Kościoła potężnego i bogatego, który miał uspokajać rzesze właśnie przez swą opiekuńczą dostojność, z pewnością spowodował reakcje odwrotne.
         Jednak na dłuższą metę okazał się przekonujący.
Przecież zarzuty von Balthazara i jemu podobnych można potraktować wyrozumiale, potwierdzając tym wartość innych, wcześniejszych i mniej krytycznych wywodów kardynała.
     (Każdy normalny człowiek podlega ewolucji, to co następuje później przykrywa wcześniejsze)
Jednak to, co jest w nawiasie pomińmy – po co maluczkim mącić w głowach? Należy za wszelką cenę dbać o stworzony wizerunek:
Oto jak ogromna jest wielkoduszność Korporacji!

Maluczkim wystarczy, że wielkość Marki zadaje klęskę mrokom niepewności – oto ktoś za nas myśli!
A to rodzi wiarę.......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz