Boski Teatr Siedem Gwiazdek na górze 686.
Te
siedem gwiazdek to Wielki Wóz –
cztery gwiazdy w wozie, trzy w dyszlu.
Widz tylko jeden, kurtyna w górę!
Kolorowy świt za mną, teraz obserwuję, jak od strony Soliny nad Baligród powoli nadciąga burza.
Odezwał się głód - a więc pora na ceremonię śniadania.
Kroję plasterek masła, kładę na kromce chleba, a kiedy masło przykrywam białym serem, do głowy przychodzi sentencja Noblistki Szymborskiej: -
Przykryty tą płytą nagrobną
leży Jan Rokita.
Maria osobno.
Odezwał się głód - a więc pora na ceremonię śniadania.
Kroję plasterek masła, kładę na kromce chleba, a kiedy masło przykrywam białym serem, do głowy przychodzi sentencja Noblistki Szymborskiej: -
Przykryty tą płytą nagrobną
leży Jan Rokita.
Maria osobno.
Burza nadciągnęła i zatrzymała się. Zrobiło się bardzo ciemno, na Boski Teatr Siedem Gwiazdek spłynęło dziwnie szare światło, przyroda wstrzymała oddech, nawet świerszcze zamarły i naraz jak nie pieprznie!!!!
Piorun uderzył tuż tuż, bo grzmot był niemal jednoczesny z oślepiającym błyskiem!
Aż mi żołądkowa treść podskoczyła!
Cóż za fantastyczne widowisko serwuje burza przeżywana w bieszczadzkim plenerze!
Piorun uderzył tuż tuż, bo grzmot był niemal jednoczesny z oślepiającym błyskiem!
Aż mi żołądkowa treść podskoczyła!
Cóż za fantastyczne widowisko serwuje burza przeżywana w bieszczadzkim plenerze!
Odbieram ją jako żywą istotę. Żywą i groźną, o czym przypomina istna kanonada grzmotów wsparta jedynym w swoim rodzaju echem. Po każdym grzmocie echo odbite z tyłu przetacza się w przód, a potem z lewa na prawo.
Na zieloność spadają miotły deszczu, a przecież w Bieszczadach, także w tym roku deszczu jest dość - łąki są wyjątkowo bujne i pełne wilgoci.
Na zieloność spadają miotły deszczu, a przecież w Bieszczadach, także w tym roku deszczu jest dość - łąki są wyjątkowo bujne i pełne wilgoci.
Stoję przy namiocie gotowy do zanurkowania i patrzę, patrzę w radosnym uniesieniu, a rozszerzone nozdrza chłoną silny zapach ozonu.
Pomimo huku grzmotów, coraz wyraźniej słychać narastający szum - zbliża się ściana deszczu. Jest o sto metrów, o pięćdziesiąt - hop do namiotu, teraz szybko zasunąć suwak i lunęło!
Pomimo huku grzmotów, coraz wyraźniej słychać narastający szum - zbliża się ściana deszczu. Jest o sto metrów, o pięćdziesiąt - hop do namiotu, teraz szybko zasunąć suwak i lunęło!
Po gwałtownej, a przez to zwykle krótkiej burzy, następuje klasyka mgieł i kropel.
Wiatr
zmienił się na zachodni, spycha chmury, co chwila jest inny
układ obłoków, a ja tak lubię na nie patrzeć.... Cudnie, cudnie jest!
Kurczę, uczestniczę w jakimś bajkowym, niepowtarzalnym spektaklu?
Czy rzeczywiście jest tu aż tak przepięknie, czy tylko umiem się cieszyć?
Czy rzeczywiście jest tu aż tak przepięknie, czy tylko umiem się cieszyć?
Chyba jedno
i drugie, a do tego macierzanka po deszczu dokłada swój delikatny zapach.....
Bo przecież wystarczy być ze sobą w zgodzie, czego życzę wszystkim Czytelnikom, gdyż takie nastawienie dodaje skrzydeł, a wtedy z łatwością wpada się w zachwyt.
Niewinny
dziecięcy zachwyt.
Tu pasują jak ulał słowa Coco Chanel: – Być może urodziłeś się bez skrzydeł, lecz one zawsze mogą ci wyrosnąć,
tylko im w tym nie przeszkadzaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz