Konstanty Ciołkowski
Ten facet był pierwszym człowiekiem, oczywiście z
ery nowożytnej, który pisał o planach dotarcia do przestrzeni kosmicznej za
pomocą windy. Był także pionierem budowy rakiet i sformułował w roku 1895
zdanie, które tak bardzo mi się spodobało, że nieco okrojone co pewien czas
pojawia się na blogu w filozoficznym kontekście samotności: - „Przy moich badaniach aerodynamiki modeli statków powietrznych ważne
jest, aby nikt nie zakłócał prawidłowości prądów powietrznych które mnie
otaczają w sposób naturalny”.
Dopiero w latach 60. XX wieku Rosjanin Jurij Aristow rozwinął koncepcję Ciołkowskiego opisując umiejscowienie stacji kosmicznej na orbicie
geostacjonarnej na ściśle obliczonej wysokości 35 786 km. w płaszczyźnie
równika.
Aristow napisał: - „Stacja
kosmiczna zakotwiczona na tej wysokości okrążałaby bowiem Ziemię w tym samym czasie, co kręcąca się Ziemia, czyli stacja znajdowałaby się nieustannie w tym samym
punkcie nad Ziemią.
Gdyby teraz zastosować space elevator na linie o niedościgłej wytrzymałości sfabrykowanej
według przepisu pająka można byłoby wygodnie, a przede wszystkim tanio, co jest
dla kapitalistów najważniejsze, przesyłać towary do góry i na dół”.
Zwróćmy uwagę na słowa „kapitalista” i „tanio”. Jak wiemy, dla państwa komunistów ważniejsza jest propaganda, tudzież sukces za każdą
cenę. Więc kłamali, że
pierwszy był Gagarin. A ja się pytam
ilu wcześniejszych Gagarinów zginęło,
zanim udało się przeżyć temu „pierwszemu”? Czyż słowo „tanio” padające ze strony kapitalistów nie oznacza w tym przypadku „skromniej, oszczędniej, mniej marnotrawstwa”? Natomiast zupełnie inaczej jest z magicznym słowem "zysk". Kapitalista dla zysku jest w stanie zrobić każde świństwo. Czyli wszystkie "- izmy" w gruncie rzeczy są tyle samo warte.
Wracamy do meritum: - według logiki NASA liczą się niskie koszty. Kiedy ładunek na orbitę można wysłać
za ułamek obecnych kosztów, jest o co walczyć. W naszym świecie rozpoczęła się ostra
rywalizacja między Chinami i Ameryką,
kto pierwszy opracuje odpowiednią kosmiczną linę - kabel na licencji nitki
pajęczej, która połączy stację naziemną ze stacją orbitalną posadowioną na tych
sławnych prawie 36 tysiącach kilometrów nad Ziemią.
W grę wchodzą nanorurki węglowe (CNT) z niezwykle
lekkiego materiału, o niespotykanym splocie, wykazujące nieznaną dotychczas
wytrzymałość na zerwanie. To ma być rewolucja w podboju kosmosu, kiedy z
nanorurek uda się wyprodukować taki cudowny kabel. Prace trwają, jednak nie
jest jeszcze do końca pewne, czy opisana kombinacja węglowa stanie się
ostatecznym rozwiązaniem.
Wysokość 35 786
kilometrów
Jak wiemy, na tej wysokości zostaje osiągnięty punkt, w
którym działające w przeciwnych kierunkach siły przyciągania ziemskiego i odpychania
(siła odśrodkowa) są w równowadze. Tu prędkość względna wynosi 11
040 km/h w porównaniu z 1670 km/h na powierzchni Ziemi i obiekt jest stabilny.
Inaczej dzieje się ze wszystkimi satelitami wysyłanymi na orbitę: - one są umieszczane dużo niżej, dlatego obniżają swój tor lotu, w końcu płoną w atmosferze, a
resztki spadają.
Czemu satelity są wysyłane na niskie orbity, a przez to stosunkowo
szybko spadają i trzeba wysyłać nowe? Ogromna większość tych obiektów ma
przeznaczenie szpiegowskie, a z niskiej orbity widać więcej szczegółów. I nie ma
tu znaczenia "że drogo", a także pomijany jest wątek ekologiczny - powstają dziury ozonowe przy licznych nowych
rakietowych startach. Kompleksy przemysłowe - wojskowe mają (bowiem) własne priorytety. Co osiągnęła w 1994 roku fotograficzna technika cyfrowa?
Clementine orbiter
Amerykański
szpiegowski obiekt kosmiczny Clementine,
wysłany w wymienionym roku na ciemną stronę Księżyca posiadał kamery, które z wysokości trzystu kilometrów ponad Ziemią umożliwiały przeczytanie tekstu na opakowaniu gumy do żucia,
leżącym na chodniku ziemskiego miasta. Wcześniejsze kamery zminiaturyzowano do masy niecałego
kilograma zamiast jak dotychczas dwudziestu kilogramów. Dodano laserowe
urządzenia, które zaprojektowano specjalnie do mierzenia odległości od nieprzyjacielskich
głowic nuklearnych (Program Gwiezdne Wojny). W sondzie Clementine
lasery zostały wykorzystane do mierzenia wysokości gór księżycowych, głębokości
dolin i kraterów, a także do pomierzenia obiektów zbudowanych przez Innych.
Od lat 60. XX wieku wiemy, że wszystkie problemy
kosztownego wystrzeliwania obiektów na orbitę rozwiązuje równikowy space elevator.
Idea kosmicznej windy wymaga, aby stacja naziemna
wytrzymała ciśnienie części nadziemnej, a ta z kolei musiałaby oprzeć się
potężnej sile przyciągania ziemskiego. Zatem skalne podłoże jest konieczne.
Oto z platformy startowej zakotwiczonej na
skalistym podłożu równika ziemskiego biegnie w górę główny kabel - lina o
niepojętej wytrzymałości na zerwanie. Lina ta ma na swym końcu orbitalnym
przeciwwagę w postaci wielkiego odłamu skały, czy nawet planetoidy, która
dzięki swej masie zwiększa siłę odśrodkową. Lina sama się napina, a po niej
jeżdżą gondole na trasie kosmos – Ziemia.
Im dłuższa byłaby lina, tym większe byłyby
możliwości startów do podróży kosmicznych. Przy długości liny nieco ponad sto tysięcy kilometrów, siła odśrodkowa osiągnie tak wielką wartość, że pierwsza
prędkość kosmiczna wystarczy do wysłania statku kosmicznego na Marsa. Aby wrócić na Ziemię, należy analogiczny system Windy do Nieba zbudować na Marsie.
Jak się okazuje, nad zagadnieniem i to od wielu
lat, pracuje NASA. Doradcy NASA (Bradley Edwards) są pewni, że
kosmiczna winda zostanie oddana do użytku do 2050 roku. Data ta pokrywa się z
prognozami autora książek science fiction
Artura Clarke’a, który w książce „Winda
do gwiazd” opisuje jak może wyglądać wysyłanie w kosmos astronautów i
ładunków za pomocą takiej windy. Koncepcję Windy
Kosmicznej podejmował także Stanisław
Lem. Początkowo koncepcja Windy
była wyśmiewana. Jednak od momentu, gdy Amerykanie
zainteresowali się sprawą, chichoty ucichły.
Instytut Zaawansowanych Koncepcji
W 2008 roku w NASA
powstał program Space Elevator Project.
Szefem został wspomniany wyżej Bradley
Edwards. Pieniądze wyłożyła zarówno NASA,
jak i amerykański Kongres. Program podlega działowi NASA o nazwie: Instytut
Zaawansowanych Koncepcji. Prace nad projektem trwają, a jednocześnie NASA szuka miejsca, położonego
oczywiście na równiku, w którym zostanie posadowiona stacja naziemna. Pod uwagę
brany jest Ekwador. Dla państwa
równikowego decyzja o budowie Windy
to rzecz strategiczna, bo wiąże się z nią boom gospodarczy. A na orbicie
powstałyby wielkie kompleksy hotelowe dla turystyki kosmicznej.
Ciekawe czy dla tych, którzy dziesiątki tysięcy
lat temu korzystali z Kosmicznej Windy
turystyka kosmiczna miała jakieś znaczenie, czy była to tylko konieczność w
poszukiwaniu przestrzeni życiowej. Według obecnej wiedzy najwygodniejszym
sposobem eksploracji wybranej planety, jest zastosowanie konstrukcji Windy. Ten sposób rozwiązuje wiele
problemów, w tym zużycia energii i zróżnicowanej atmosfery planet.
CDN