Astronomia Finansowa wykorzystywana do skutecznej gry na FOREX, kontraktach terminowych i ETF. Daty zwrotne wielokrotnie udowodniły swoją moc. Można dzięki nim osiągnąć wolność finansową.
sobota, 31 maja 2014
Nocne bursztyny
Pięknie widać łunę nad Gdańskiem, a na morzu oświetlone statki.
Na początku nie widzę bursztynów, bo tak samo świecą muszle.
Szybko męczą się oczy, ultrafiolet jest szkodliwy.
Widzę inaczej niż inni: - lewym okiem to kółko od latarki na buraczkowo - ale fajnie! Prawym okiem widzę normalnie, jak na zdjęciu. Ogólnie jest dziwnie tajemniczo i kolorowo. W oczach się mieni - dzieje się tak dlatego, ponieważ miałem naprawianą laserowo siatkówkę w lewym oku po odklejeniu.
Na plaży jest kilkanaście osób z ultrafioletem. Ciekawie to wygląda. Te niebieskie światełka to latarki.
To przypomina taniec świetlików.
Kółko na piachu to znalezione bursztyny w świetle ultra -tak widać bursztyny, świecą silnie na niebiesko ( jeden rekordowy - leży osobno, obok nasypane mniejsze, pokażę go innym razem na zdjęciu dziennym)
Reszta na zdjęciach, one robione były "z ręki" na jedną sekundę, dlatego są poruszone.
PS. późną nocą roześlę daty z abonamentu.
Nudzisz się?
Jeśli się nudzisz......
Wtedy odbierasz
informację, że z twoim życiem jest coś nie tak.
A co jest nie tak? - Nie
robisz tego, co lubisz.
Gdy bowiem robisz to, co
lubisz, każdy dzień upływa, jakby biegł rączy koń. Możesz wykonywać jedną
czynność, albo kilka na zmianę, albo nic nie robić i nie nudzisz się.
Gdy robisz to, co lubisz, pojawia się
zadowolenie, pojawia się radość.
Najpierw jednak musisz
dowiedzieć się jaki jesteś, jaka jest twoja istota, co ciebie cieszy. Nie
obejdzie się więc bez poznania samego siebie.
Mądrzy ludzie od całych tysiącleci
powtarzają: - poznaj siebie.
Znajdź klucz do siebie i
otwórz się nim.
A gdy mi się to uda, to co
dalej?
Gdy siebie poznasz, masz
siebie zaakceptować.
W życiu są bowiem dwie
możliwości: coś musisz, albo coś możesz.
Najlepiej, żebyś mógł
siebie zaakceptować, ale w tym przypadku nie masz alternatywy. Akceptacja
siebie jest konieczna i niezbędna.
Możesz także siebie nie akceptować……. - to jest chory, przykry przypadek, jednak
bardzo częsty (ale jestem głupi, ale mam giry, kulasy, krzywe zęby, zmarszczki)
Gdy więc poznasz samego
siebie, i zaakceptujesz......pojawi się nagle fala radości. Zaczną w tobie
krążyć ożywcze soki, życie stanie się ekstazą.
Witamy wśród zadowolonych z życia!
Gdy siebie nie akceptujesz,
możesz żyć sto lat, twoje życie będzie jednak jak sucha kość, jak ogromny
ciężar.
Rób to, co chciałbyś
robić. I rób to bez względu na osiągane rezultaty a twoje znudzenie zniknie.
Jeśli musisz robić to, czego wymagają od
ciebie inni, i wykonywać to dokładnie w nakazany sposób, budujesz fundament
nudy.
Cała ludzkość nudzi się i szuka zajęcia,
aby tylko nie być z samym sobą, bo to byłoby niebezpieczne. Cała ludzkość nudzi
się i szuka rozrywek, bo prawie nikt nie robi tego, co by chciał robić: -
mistyk jest matematykiem, matematyk jest politykiem, urodzony poeta został
biznesmenem. Każdy jest nie tam, gdzie chciał być, każdy zajmuje miejsce kogoś
innego.
Zaryzykuj, a nuda zniknie w mgnieniu oka.
Jesteś znudzony, bo nie
jesteś autentyczny, nie jesteś prawdziwy, nie szanujesz samego siebie. Nie ma w
tobie radości, bo jak ma być?
Anegdota Osho:
Pewien młody człowiek
zapadł w śpiączkę. Kiedy zaczął się obawiać, że mogą go chcieć pochować, zaczął
dawać znów oznaki życia.
Zapytano go: - Jak to jest, gdy się umrze?
- Jak to – umrze?! Ależ ja nie umarłem,
cały czas wiedziałem, co tu się dzieje, a poza tym zrobiłem się głodny i zmarzły
mi stopy.
Jednak jeden z ciekawskich
nie ustępował:
- A
dlaczego myślisz, ze te uczucia świadczą, że nadal żyjesz?
Pacjent zastanowił się
chwilę i odpowiedział: - Gdybym był w niebie – nie czułbym głodu, w piekle
natomiast nie zmarzłyby mi stopy.
Otóż to! Skoro tylko
czujesz głód, albo jest ci zimno w stopy, wydaje ci się, że jeszcze żyjesz.
A ty cały czas śpisz.....
i nudzisz się.
Odczuwanie znudzenia nie jest złym
znakiem. To sygnał od Anioła: - „jesteś w
ślepej uliczce. Zrób coś ze swoim życiem.”
Czemu czujemy się znudzeni?
Daliśmy się wpasować w
sztywne ramy narzucone przez innych. Tresura społeczna odniosła triumf.
- Co
robisz? - pyta jeden drugiego.
- Czytam
wiadomości z onetu – pada odpowiedź.
- Po co?
- Żeby
wiedzieć co się dzieje na świecie......
- Po co?
Czy nie lepiej żyć w swoim
świecie? Gdzie nie ma wojen, a jest tyle radości?
Ludziom wydaje się, że nie można
inaczej, że trzeba wiedzieć co się dzieje na świecie. Tak, trzeba to wiedzieć,
żeby mieć temat do rozmowy z podobnymi osobnikami.
Trzeba to wiedzieć, żeby
poobracać językiem na darmo.
Pamiętacie rozmowę z
Kubusiem Puchatkiem? – (Tao Kubusia
Puchatka, Benjamin Hoff).
- Kubusiu,
ty wcale nie interesujesz się tym, co się dzieje na świecie.
- Bo ja wolę słuchać śpiewu ptaków.
Jednak zostało włączone
radio i słychać informację: - nad centrum Los Angeles zderzyło się pięć
samolotów, jest trzydzieści tysięcy zabitych.
- Wiesz Kubusiu, może i masz rację, że nie słuchasz
radia……
Żeby naprawdę żyć, należy
być buntownikiem. Nie rewolucjonistą, tylko buntownikiem. Odrzućmy normy życia
zafundowane nam przez chore społeczeństwo. I nie kombinuj czytelniku: - Zbyszek radzi mi, żebym bez majtek chodził
po ulicy!
Wiesz przecież, że nie to
mam na myśli.
Piszę o tym, że nie żyjesz
PO SWOJEMU!
Piszę o tym, że jesteś
niepowtarzalna – niepowtarzalny, a powtarzasz schematy życia po innych.
Być sobą? To takie
niebezpieczne…..
Piszę o tym, że nie masz
odwagi do tego się przyznać!
I to tylko przed samym
sobą przyznać, nikt tego przecież nie usłyszy.
Taki jest ten pierwszy
krok. A Tao mówi, że pierwszy krok jest często krokiem ostatnim.
Indoktrynacja społeczna.
Tresura. Jesteś w klatce. Wolny człowiek nie może być w klatce tego, co wypada, a co nie
wypada? To niemożliwe!
I tu aż się prosi o
zamieszczenie następna anegdota w wykonaniu mistrza Osho:
Pewien biedny chłopak, który nie otrzymał
starannego wykształcenia, ani nie umiał zachowywać się w towarzystwie, zakochał
się w córce milionera. Ta zaprosiła go do rezydencji swoich rodziców na
kolację. Młodzieniec czuł się spięty i onieśmielony, gdy zobaczył drogie meble,
służbę i wszystkie inne przejawy luksusu, ale jakoś udało mu się przetrwać
przez pierwsze chwile prezentacji i usadzenia do kolacji przy wielkim,
przepięknie udekorowanym stole. Podano wino. Kiedy napił się wina, jego
zdenerwowanie znikło – odprężył się. I to odprężył się tak bardzo, że głośno
puścił bąka.
Ojciec dziewczyny spojrzał
na niego, a potem na swojego psa, który leżał u stóp młodzieńca i groźnym
głosem zawołał: Rover!
Młodzieniec poczuł ogromną ulgę, gdyż
pomyślał, że cała wina spadła na psa. Toteż kilka minut później znowu puścił
bąka.
Gospodarz znowu zawołał na psa.
Kiedy jednak sytuacja
powtórzyła się po raz trzeci, zdenerwowany ojciec dziewczyny zawołał: - Rover,
rusz się wreszcie, zanim ten facet na ciebie nasra!
Wciąż jest na to czas, aby być autentycznym,
aby być wolnym. Potrzeba ci jedynie odrobinę odwagi gracza. Na dodatek niczego
nie możesz stracić, niczego nie możesz przegrać.
Jedyne, co stracisz, to
swoje kajdany – nuda, ciągłe poczucie, że coś przegapiasz, coś ciebie omija.
Wyrwij się z rutyny, z wyjeżdżonej koleiny
życia i zgódź się na samego siebie wbrew Mojżeszowi, Jezusowi, Krishnie –
zaakceptuj siebie. Bądź odpowiedzialny, czyli autentyczny, bądź sobą.
Wykonujesz obowiązki, bo robisz to, czego
inni spodziewają się po tobie. Czyli nie jesteś sobą. Jesteś w więzieniu.
Pojawia się szansa wyjścia z więzienia?
A więc wyskakuj i nie oglądaj się za
siebie.
Tresura społeczna mówi: - Zanim skoczysz, pomyśl dwa razy.
A ja mówię: - Skacz,
a potem myśl sobie ile chcesz!
Osho
Na koniec przypomnę słowa
Barbary de Angelis: - Skacz nie mając skrzydeł, one wyrosną ci już
w locie.
Te słowa były dla mnie
decydujące. Skoczyłem. Czuję się wolny-jestem szczęśliwy. I mam odwagę się do
tego przyznać. Jest fantastycznie! Lecz być może dojrzałem po prostu do skoku? Byłem
gotowy? A książka wpadła mi do ręki przypadkiem?
Nie ma przypadków….. To tylko Bozia
zsyła przypadek, jeśli nie chce się pod czymś podpisać…..
To może na własne życzenie
tak dostałem po karku, że miałem dość?
Może tak, a może nie, po
co zaprzątać sobie tym głowę? Życie jest tajemnicą.
Tak widocznie miało być i koniec.
Z psychiatryka wyskakuje
dwóch wariatów. Jeden do drugiego mówi: - będziemy udawać pomidory! Podskoczymy
do gałęzi drzewa i chwycimy się rękami gałęzi. Będziemy wisieć, aż dojrzejemy.
Robią tak.
Wiszą. Zaczynają
czerwienieć z wysiłku.
Ten pierwszy z wielkim
wysiłkiem pyta drugiego: - dojrzałeś?
- Tak- pada odpowiedź.
- To spadamy – mówi pierwszy.
I wykonują.
Pomyśl dobrze.
Powiedz co pomyślałeś.
Wykonaj co powiedziałeś.
Zaratustra
Bursztyn
Po trzech dniach wysokiej fali, dziś morze zaczęło
wyrzucać bursztyn. Byłem dziś nad morzem cały dzień oraz kawał nocy…..
Wypróbowałem cztery metody
zbierania bursztynu:
Na grzebulca: - szukamy w drobnych patykach
wyrzuconych przez fale, a potem robimy zdjęcia pod słońce.
Po
krawędzi fali – teraz tylko jedno zdjęcie, reszta jutro, teraz spać, bo o czwartej
pobudka bursztynowa – w sobotę jestem tutaj ostatni dzień.
Bursztyny są wielkości groszku, ale zdarzają się też jak orzechy laskowe.
Kaczorkowanie – zagarniamy z morza drobne
patyki podbierakiem z drobną siatką. Wysypać na plażę, a potem na grzebulca. To
już pokażę chyba w zimie, po powrocie z Bieszczadów.
W nocy z latarką na ultrafiolet.
Właśnie wróciłem z nocnego
zbierania. Opisze jutro – są także ciekawe zdjęcia.
Prawda
Jeśli raz usłyszysz
prawdę, nie zdołasz jej zapomnieć.
To jedna z cech prawdy –
nie musisz starać się jej zapamiętać. Kłamstwo wymaga ciągłego pamiętania.
Mógłbyś łatwo coś pomylić. Ten, kto często kłamie, musi mieć lepszą pamięć niż
człowiek prawdomówny. Jeśli bowiem zawsze mówisz prawdę – nie musisz niczego
zapamiętywać.
Ktoś, kto kłamie, musi
pamiętać nie tylko swoje kłamstwa, ale także którego z nich użył w stosunku do
której osoby. Jedno kłamstwo powoduje łańcuszek kolejnych. Rodzą się jedne za
drugimi, zupełnie wymykają się spod kontroli.
Natomiast prawda jest jak
celibat – nie posiada dzieci; nie ma męża. Jeśli raz pojmiesz to, że Bóg nie
jest niczym innym, tylko hipotezą, stworzoną przez kapłanów, polityków, elity
władzy, pedagogów, i że oni wszyscy chcą cię trzymać w psychicznej niewoli, że
mają w tym swój interes....cóż – przestaniesz się obawiać. A oni chcą, żebyś
się bał, bo kiedy się nie boisz, jestes niebezpieczny.
Masz wybór: możesz być
człowiekiem tchórzliwym, pełnym obaw, zniewolonym, bez jakiejkolwiek godności,
bez szacunku dla samego siebie – albo możesz odrzucić lęk.
Ale wtedy będziesz
buntownikiem, nie unikniesz tego. Albo będziesz wierzącym, albo będziesz miał
duszę buntownika. Ci wszyscy, dla których jako rebeliant mógłbyś być
niewygodny, usiłują zalepić umysły ludzi papką chrześcijaństwa, judaizmu,
islamu czy hinduizmu. Mają siłę przekonywania, bo wszyscy, którzy pragną
władzy, wiedzą, że idea Boga pomaga w jej zdobyciu.
Jeżeli boisz się Boga – a
jest to przecież jedna z podstawowych zasad wiary – musisz podporządkować się
Jego nakazom i wyrokom, świętym księgom, mesjaszom, kolejnym wcieleniom –
słuchać Go i jego przedstawicieli. Bardziej zresztą Jego przedstawicieli, bo
Bóg się z tobą nie komunikuje. Ogromnie dziwny układ. Religia to najdziwniejszy
biznes, jaki stworzono.
Nie ma szefa, ale jest
mnóstwo pośredników: kapłani, biskupi, kardynałowie, papież – cała hierarchia.
A na samej górze – nie ma nikogo.
Chciałeś, żeby wymyślono
Boga, bo nie mogłeś znieść samotności. Nie potrafiłeś zmierzyć się z życiem, z
jego pięknem, radością, cierpieniem, troską. Bałeś się tego doświadczać, nie
mając kogoś, kto nad tobą czuwa i chroni cię jak parasol. Poprosiłeś o Boga ze
strachu. I oczywiście wszędzie pełno jest sztukmistrzów. Prosisz – i masz.
Będziesz musiał porzucić
tę wizję Boga, która pomaga ci ukoić strach. Trzeba będzie przejść przez te
wszystkie lęki i zaakceptować fakt, że są częścią ludzkiej rzeczywistości. Nie
ma potrzeby uciekać.
Trzeba będzie się w to
zagłębić, a im głębiej wnikniesz w strach, tym mniej go znajdziesz. Kiedy
dotkniesz kamiennego dna lęku, po prostu zaczniesz się z tego śmiać – nie było
czego się obawiać. A kiedy zniknie lęk, pojawia się niewinność, która jest
summum bonum, najczystszą esencją człowieka religijnego.
Ta niewinność jest siłą.
Ta niewinność, to jedyny prawdziwy cud.
Niewinność jest początkiem
wszystkiego, ale nie uczyni cię ona chrześcijaninem ani muzułmaninem.
Niewinność sprawi, że będziesz po prostu zwykłym człowiekiem, całkowicie
akceptującym swoją zwyczajność, żyjącym radośnie, wdzięcznym wszystkiemu co
istnieje – nie koncepcji Boga, ponieważ ona jest wytworem narzuconym przez
innych.
Istnienie nie jest jakąś
ideą. Po prostu jest – w tobie, poza tobą. Kiedy odzyskujesz swoją niewinność,
pojawia się w tobie głębokie poczucie wdzięczności. Nie nazwę tego modlitwą, bo
kiedy się modlisz, zwykle o coś prosisz. A ty nie prosisz w tym momencie, lecz
dziękujesz za wszystko, co do tej pory otrzymałeś.
A otrzymałeś bardzo wiele.
Czy zasłużyłeś na to? Czy zapracowałeś na to?
Istnienie obsypuje cię tak
hojnie, że prosić o więcej byłoby niewdzięcznością. Ciesz się z tego, co
otrzymałeś. Najpiękniejsze jest to, że kiedy jesteś zadowolony, istnienie
obdarza cię coraz hojniej. Im większą odczuwasz wdzięczność, tym więcej
otrzymujesz. To nieprzerwany proces.
Pamiętaj tylko: wizja Boga
musi zostać odrzucona. Już w chwili, kiedy nazwałeś to wizją, cała koncepcja
Boba legła w gruzach. Czy ci się to podoba, czy nie – nie zmienisz tego; to
nieodwracalne.
Jedyna droga, jaka ci
pozostała, prowadzi do samego sedna lęku. Wejdź tam cicho, tak, żebyś poczuł
jego głębię.
Czasami zdarza się, że
wcale nie jest tam głęboko.
Pewien człowiek, idąc po
ciemku, ześliznął się ze skały. Ponieważ obawiał się, że może spaść w przepaść,
trzymał się gałęzi, która wyrastała ze ściany urwiska. To, co mógł dostrzec w
dole, wyglądało jak bezdenna otchłań.
Zaczął krzyczeć, ale
odpowiadało mu tylko echo; nikogo nie było w pobliżu. Możesz sobie wyobrazić tę
ciągnącą się przez całą noc torturę. Oko w oko ze śmiercią, dłonie zgrabiałe z
zimna, ledwie utrzymujące ciężar ciała....
Kiedy rozwidniło się,
spojrzał w dół i zaśmiał się: pod nim nie było przepaści. Jakieś dwadzieścia
centymetrów poniżej jego stóp była całkiem szeroka półka skalna. Mógł na niej
bezpiecznie przespać całą noc, zamiast tkwić w tym koszmarze.
Mogę ci powiedzieć z
własnego doświadczenia: - strach nie ma więcej głębokości niż dwadzieścia
centymetrów.
Od ciebie zależy, czy
chcesz tkwić uczepiony tej gałęzi i zamienić swoje życie w koszmar, czy raczej
puścisz gałąź i staniesz na własnych nogach
Nie ma się czego bać.
czwartek, 29 maja 2014
Skąpiec
Pewien skąpiec - dusigrosz
ukrył swoje złoto pod drzewem w ogrodzie. Co tydzień wykopywał je i
patrzył na nie godzinami.
Potem zakopywał.
Pewnego dnia złodziej zakradł się do jego
ogrodu, wykopał złoto i uciekł.
Kiedy skąpiec przyszedł
pod drzewo, znalazł tylko pusty dołek,
Zaczął wyć z rozpaczy. Zbiegli się jego
sąsiedzi, żeby zobaczyć, co się dzieje. Kiedy się dowiedzieli, jeden z nich
zapytał:
- Czy korzystałeś z tego złota?
- Nie - rzekł skąpiec. - Patrzyłem tylko na
nie co tydzień.
- Cóż - powiedział sąsiad - jeśli tylko taką
miałeś z niego korzyść, to równie dobrze możesz teraz przychodzić co tydzień i
patrzeć na dołek.
To nie ze względu na nasze
pieniądze, ale ze względu na zdolność radowania się, jesteśmy bogaci albo
biedni.
Zabiegać o bogactwo, a nie
mieć zdolności radowania się, to jak być łysym, a zbierać grzebienie.
Zależy ci na opinii innych?
Czy słyszeliście o
człowieku, który podczas wyprawy z Krzysztofem Kolumbem do Nowego Świata, cały
czas się martwił, że może nie zdążyć z powrotem na czas, by objąć schedę po
starym krawcu wiejskim, i że ktoś inny może mu sprzątnąć robotę sprzed nosa?
Żeby osiągnąć sukces w przygodzie zwanej
duchowością, musi się człowiek nastawić na wydobycie z życia jak najwięcej.
Większość ludzi zadowala się błahostkami takimi jak bogactwo, sława, wygody,
oraz towarzystwo ludzi.
Pewien człowiek, rozkochany w sławie, był
gotów zawisnąć na szubienicy, jeśli dzięki temu jego nazwisko pojawiłoby się w
czołówkach gazet.
Czy naprawdę jest jakaś
różnica pomiędzy nim a większością ludzi biznesu i polityki?
Nie mówiąc o tych, którzy
tak wielką wagę przywiązują do opinii innych.
Dusza Cygana
W małym nadgranicznym miasteczku żył staruszek, który mieszkał w tym samym domu przez 50 lat.
Pewnego dnia zadziwił wszystkich, przeprowadzając się do sąsiedniego budynku. Opadli go reporterzy z miejscowych gazet, pytając, dlaczego się przeprowadził.
- Chyba odezwała się we mnie dusza Cygana - odpowiedział z uśmiechem samozadowolenia.
Gdy odzywa się dusza Cygana i mamy chęć zaszaleć jedziemy nieraz tramwajem jeden przystanek dalej niż zwykle.
Pewnego dnia zadziwił wszystkich, przeprowadzając się do sąsiedniego budynku. Opadli go reporterzy z miejscowych gazet, pytając, dlaczego się przeprowadził.
- Chyba odezwała się we mnie dusza Cygana - odpowiedział z uśmiechem samozadowolenia.
Gdy odzywa się dusza Cygana i mamy chęć zaszaleć jedziemy nieraz tramwajem jeden przystanek dalej niż zwykle.
Ekscytująca zamiana krzeseł
Po trzydziestu latach oglądania telewizji, mąż powiedział do żony:
- Zróbmy dziś wieczorem coś naprawdę ekscytującego!
Żonie natychmiast przyszła do głowy wizja wieczoru spędzonego w mieście.
- Świetnie! - powiedziała - Co proponujesz?
- Zamieńmy się dziś krzesłami.
Zawsze bowiem możemy wymyślić coś ekscytującego, na przykład przestawić kwiatek z jednego okna na drugie, albo przesunąć stół w inne miejsce.
Windsurfing
Wiało kilka dni temu, ale nie było tak zimno jak dziś. Pojechałem rowerem tuż ponad falami do wysokości Forsterówki. ( Napisałem wczoraj o domu gauleitera Alberta Forstera)
Tam w hotelu Orle kwaterują fajni ludzie, którzy fruwają po falach.
Po co jest góra? - Żeby na nią wejść!
A morze po co? - Żeby pływać!
Też bym tak popływał.... Ale wszystkich srok za ogon się nie utrzyma. Poza tym dziadkiem jestem. Żwawym dziadkiem, ale jednak dziadkiem. Każdy wiek ma swoje prawa, starzeję się, bo podobają mi się coraz bardziej dwudziestki........
Zostaje mi zasuwanie rowerem ( chwilami jak po szosie!) po twardym piachu, z którego akurat cofnęła się fala.....
Kaczorkowanie - do wody po kolana i wyciąganie podbierakiem patyków z bursztynami,
Zajmuję się nieco ogródkiem -posadziłem tu osobiście pomidory.
Grzyby, gotowanie, cieszenie się życiem, oraz fotołowy.
Tam w hotelu Orle kwaterują fajni ludzie, którzy fruwają po falach.
Po co jest góra? - Żeby na nią wejść!
A morze po co? - Żeby pływać!
Też bym tak popływał.... Ale wszystkich srok za ogon się nie utrzyma. Poza tym dziadkiem jestem. Żwawym dziadkiem, ale jednak dziadkiem. Każdy wiek ma swoje prawa, starzeję się, bo podobają mi się coraz bardziej dwudziestki........
Zostaje mi zasuwanie rowerem ( chwilami jak po szosie!) po twardym piachu, z którego akurat cofnęła się fala.....
Kaczorkowanie - do wody po kolana i wyciąganie podbierakiem patyków z bursztynami,
Zajmuję się nieco ogródkiem -posadziłem tu osobiście pomidory.
Grzyby, gotowanie, cieszenie się życiem, oraz fotołowy.
Rezerwat Mewia Łacha
Norka
Bobry
Mewa
Kruki
Pogoda wietrzna. Silny wiatr sypie nad morzem piaskiem po twarzy. Zimno. Nadrabiam więc komputerowo.
Lubię pisać, tylko internet słaby, długo wpisują się zdjęcia. Finiszuję, bo jutro pojadą na bloga ostatnie posty przed Bieszczadami. Na maile odpowiem w niedzielę.
Ale mamy dzisiaj, a pogoda sprzyja pisaniu.
środa, 28 maja 2014
Marzenia jak bańki mydlane
Każdy porusza się jakby we
mgle,
myślami będąc daleko w
tle.
W głowie wciąż tworząc
obrazy cudne,
nieraz realne a nieraz
złudne.
Mając marzenia takie
kochane,
to jakby puszczać bańki
mydlane,
które nie zawsze cel
osiągają,
często po drodze gdzieś
zanikają.
Lecz dobrze marzyć, dobrze
coś chcieć,
a jeszcze lepiej później
coś mieć.
Wówczas jest dobrze się
nie poddawać,
marzyć,
próbować to coś dostawać
Rezydencja gauleitera Alberta Forstera
Dwa kilometry od miejsca w którym mieszkam na wyspie Sobieszewskiej, obok Góry Mew, znajduje się wojenny dom Alberta Forstera - gauleitera okręgu gdańskiego. Dom był prezentem, jaki dostał Forster w 1933 roku, na swoje 31 urodziny od Adolfa Hitlera.
Adolf Hitler sporządził osobiście
projekt plastyczny stylizowanych swastyk, wyrzeźbionych następnie na belkach
stropowych sali kominkowej.
Pamiętajmy, że swastyka jest starodawnym hinduskim znakiem szczęścia, a złe skojarzenia przyniósł temu znakowi dopiero niemiecki nazizm.
Autorem projektu, będącego
połączeniem niemieckiego modernizmu i elementów zaczerpniętych z tyrolskiego
folkloru, był Otto Neumayer - który wcześniej wybudował rezydencję Hitlera w
Obersalzbergu. Motyw swastyk przewija się w elementach krat i bramy
wjazdowej na teren ośrodka rekrutacyjno - szkoleniowego rozbudowywanego w
sąsiedztwie rezydencji Forstera w latach 1935-38.
Forster w swojej rezydencji przebywał
okresowo do 27 marca 1945. Tu omawiano szczegóły i zapadały najbardziej
zbrodnicze decyzje w historii Pomorza.
Do wybuchu II wojny
światowej rezydencja pełniła również funkcję tajnego magazynu broni.
W czerwcu 1939, w
obecności Heinricha Himmlera przygotowywano tu szczegóły operacji
"Tannenberg".
W listopadzie 1941 po
wizytacji obozu w Stutthofie przez Himmlera, a następnie pobycie w
"Forsterówce", Albert Forster otrzymał awans na
SS-Obergruppenfuhrera.
Szczególni goście na
terenie "leśnej kwatery gauleitera"
Minister propagandy i oświecenia
publicznego III Rzeszy - dr Joseph Paul Goebbels (10 maja 1937)
Wysoki komisarz Ligi Narodów w WMG – Carl
Jakob Burckhardt (kilkakrotnie w 1937),
Reichsführer SS Heinrich Himmler
(kilkakrotnie w 1939 i w listopadzie 1941),
Dowódca okrętu liniowego "Schleswig-Holstein"
komandor Gustav Kleikampf (28 sierpnia 1939)
W sąsiedztwie rezydencji
gauleitera, od 1935 rozbudowywano ośrodek rekrutacyjno-szkoleniowy NSDAP, w
którym w latach 1936-1939 prowadzono szkolenie dla formacji SA i SS z terenu
WMG.
budynku koszar (późniejszy lazaret),
domu oficerów – instruktorów wojskowych,- na zdjęciu poniżej dom, oraz swastyka w kracie okna do piwnicy.
schronu przeciwlotniczego (obecnie
niedostępny – zasypany),
baraków magazynowych na sprzęt wojskowy
(fundamenty),
strzelnicy polowej (teren na północ od Góry
Mew).
W okresie lata 1939
prowadzono na polowej strzelnicy ośrodka szkolenie dla wydzielonych grup
SS-Wachsturmbann Eimann, w zakresie przygotowania i prowadzenia masowych
egzekucji leśnych. W latach 1941-1944 ośrodek pełni funkcję szpitala i
sanatorium dla najdzielniejszych żołnierzy rannych na froncie wschodnim.
Teren rezydencji
gauleitera był też, od listopada 1944 do stycznia 1945, miejscem zwożenia z
terenu Gdańska zagrożonych nalotami dzieł sztuki i archiwów partyjnych NSDAP.
Część archiwum zostało zdeponowane w jednym ze schronów przeciwlotniczych,
wybudowanych na tym terenie w 1941.
Pod koniec działań
wojennych, na początku kwietnia 1945, na terenie rezydencji rozlokował się
sztab 4 dywizji pancernej gen. Clemensa Betzela, który poległ 27 marca 1945 w
obronie Gdańska i został pochowany w pobliżu domku myśliwskiego.
Po wojnie dawny ośrodek szkoleniowo-rekrutacyjny
NSDAP pełnił przez kilka lat funkcję ośrodka wypoczynkowego PZPR, a następnie
do 2003 ośrodka Funduszu Wczasów Pracowniczych Mewa.
W 2000 kilkadziesiąt
metrów od "Forsterówki", w kierunku południowo-wschodnim, natrafiono
na masową mogiłę ponad 220 osób, w której znaleziono szczątki ludzkie w
zachowanych mundurach: SS, grenadierów pancernych, policji gdańskiej oraz
spadochroniarzy z elitarnej dywizji "Hermann Göring". Większość
czaszek w mogile posiadało ślady postrzałów w potylicę. Historycy dociekają,
czy to wynik akcji "komisji weryfikacyjnej" Armii Czerwonej, czy
ekipy tropiącej m.in. ukryte dzieła sztuki .
W 2001 ich szczątki
przeniesiono na Cmentarz Garnizonowy w Gdańsku.
Gmina Gdańsk planowała
utworzenie przez miasto Muzeum Wyspy Sobieszewskiej, w którego skład wchodziłby
kompleks dawnej rezydencji gauleitera wraz ze schronem. Jednak projekt
zarzucono.
Teren rezydencji
gaulaitera był też od listopada 1944 do stycznia 1945 roku miejscem zwożenia
zagrożonych nalotami dzieł sztuki i archiwów partyjnych NSDAP z terenu Gdanska.
To najmniej poznana karta historii tego obiektu. Część archiwum zostało
zdeponowane w jednym ze schronów przeciwlotniczych wybudowanych na tym terenie
w 1941r. Do dnia dzisiejszego nie zlokalizowano schronu dla personelu i pacjentów
przebywających w obiektach dawnego wojskowego osrodka szkoleniowego NSDAP.
Ze wspomnień byłych żołnierzy niemieckich wynika iż, wybudowano
tam w 1941 roku duży schron na ok. 150 osób. Znajdował się on w części
wschodniej terenu osrodka pod masywną zalesioną obecnie wydmą, o wysokości
ponad 30 m npm o nazwie „Mewia Góra" (Möwe Berg). Schron został po wojnie
prawdopodobnie wysadzony przez Rosjan i zasypany. Pełnił on także funkcje
magazynu tranzytowego dla wywożonych w okresie poczatku marca 1945 roku z
Gdańska cenniejszych dokumentów urzędów niemieckich i części depozytów
muzealnych. Następnie wywieziono je przez Świbno i Hel do Niemiec.
W 2000 roku na terenie tym
zlokalizowano w wyniku prac poszukiwawczych niezwykłą masową mogiłę ponad 220
osób. Masowy grób zlokalizowany
kilkadziesiąt metrów od „Forsterówki" w kierunku SE, zawierał szczątki ludzkie
z częściowo zachowanymi mundurami: SS, grenadierów pancernych i policji
gdańskiej. Biegli rozpoznali w trakcie ekshumacji również szczątki jednej
kobiety.
Jednym z ciekawych
obiektów fortyfikacyjnych na tym terenie jest osobisty schron gaulaitera.
Wejscie do niego jest nawet obecnie trudne do zlokalizowania mimo, że oddalone
kilkadziesiąt metrów od samej „Forsterówki". Dopiero od niedawna
zaistniała możliwość przeprowadzenia gruntownej inwentaryzacji obiektu. Był on
dotychczas niedostępny bez sprzętu nurkowego z uwagi na wykorzystywanie jego kubatury
przez wiele lat jako podziemnego zbiornika przeciwpożarowego w okresie
funkcjonowania FWP.
Schron przeciwlotniczy
wybudowany w wiosną 1941 roku, modernizowany (instalacje łącznosci i drzwi
gazoszczelne typ 19P7), w 1944 roku. Odpornosć obiektu wg nomenklatury
niemieckiej B1 - strop i ściany żelbetonowe o grubości 100 cm. Przewidziany dla
kilkunastu osób. Zagłębiony na ponad 6 metrów w piaszczystej wydmie porośnietej
sosnowym lasem. Wyposażenie techniczne i socjalne obiektu zdewastowane, wnętrze
mocno zawilgocone. Powierzchnia schronu ok. 50 m2, wysokosć w pomieszczeniach
2-2,5 m.
Wyspa to nie tylko
unikalne budowle hydrotechniczne w Przegalinie,
To także fortyfikacje z
okresu ostatniej wojny lub najstarsze barokowe nagrobki mennonickie w Sobieszewie.(Niemiecki Bohnsack)
Lasy kryją też nie jedną tajemnicę jak
chociażby opuszczone instalacje podziemne i schrony bazy rakietowej z lat
60/70-tych XX wieku (dawna „JW1110"), wybudowanej na terenie dawnego
poligonu i strzelnicy Kriegsmarine z 1941 roku - jednostki rakietowej otoczonej
do niedawna kilkoma rzędami drutu kolczastego pod napięciem !
Na tym terenie okopały się
w desperackiej obronie w ostatnich miesiącach wojny po zajęciu portu gdanskiego
przez Armię Czerwoną, resztki 2 Armii generała Weissa. Kilkadziesiąt tysięcy
żołnierzy i uchodźców z Prus Wschodnich i Pomorza koczowało, od marca do maja
1945 roku, oczekując pod ostrzałem na nieuchronną kapitulację. Do dnia
dzisiejszego widać w lasach ślady po tym dramacie w postaci licznych
pozostałości po ziemiankach, okopach i przypadkowo znajdowanym wyposażeniu
wojskowym, amunicji i szczątkach ludzkich.
Subskrybuj:
Posty (Atom)