Popadało, więc urosła parka maślaków akurat pasująca wielkością do garczka.
Chodzę ci ja sobie w pobliżu namiotu, patrząc z miłością na stary jawor
W necie piszą o nim, o tym okratku tak:
„Od kilku dekad
w lasach i parkach można spotkać pewne tajemnicze czerwone gwiazdy, z których
wydobywa się woń padliny. Jest to gatunek przybyły do Polski z dalekiej
Australii o wdzięcznej nazwie okratek. Ze względu na swój niecodzienny wygląd
zawsze budzi ciekawość osób, które go spotykają na swej drodze.
Dodatkowo sromotnikowate mają bardzo efektywny sposób
rozsiewu zarodników za pomocą owadów. Zarodniki znajdują się w cuchnącej mazi
na owocniku, która spożywana jest przez zwabione smrodem muchy i inne owady.
Roznoszą one w ten sposób zarodniki i deponują wraz z wydalanym kałem, często
dziesiątki kilometrów od owocnika. Mimo ekspansji nie wykazano dotychczas
jednoznacznych dowodów negatywnego wpływu gatunku na rodzime grzyby lub
pozostałe elementy rodzimej przyrody”.
Otóż zapewniam, że okratek nie miał zapachu, był aksamitny w dotyku, wykazywał się brakiem opisywanej wyżej mazi i zanim go niechcący urwałem, wyglądał jak czerwone palce, no niech będzie rozgwiazda wystająca z ziemi.
Potem przydarzyła się inna ciekawostka: - zszedłem na moment do lasu, w znajome miejsce prawdziwkowe, atoli zamiast nich odkryłem Uszy Shreka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz