Ruszam o rześkim poranku.
Niosę
ze sobą tak mało. Dwie butelki po wodzie tkwią puste w plecaku.
Napiłem
się na zapas, a tam dokąd zmierzam, bije źródło.
Idę drogą, potem ścieżką, a w końcu przez łąki.
Równy rytm kroków.
Równy rytm kroków.
Zmieniają się widoki, a dusza śpiewa z radości otulona ciszą i przestrzenią.
Niosę tylko rzeczy niezbędne do biwakowania, a więc plecak jest
lekki – waży może dziesięć kilo?
Kiedy mam wybór: - nieść dużo albo mało,
wybieram mało.
Jak
powiedział mały chłopiec idący szlakiem wraz z ojcem: - trzeba dbać o
swego kościotrupa.
Tak, tak - nikt nie zaprzeczy, że własny kościotrup jest najważniejszy, a każdy człowiek spotkany na drodze staje się nauczycielem.
Cały ów nadmiar, którym otacza się przeciętny obywatel, okazuje się w końcu zbędny – przychodzi spadkobierca i rozdaje, albo wyrzuca jak leci.
Popołudnie. Doszedłem do miejsca, które mi się podoba - zanocuję tutaj. Wiatr przegnał chmury i szumi w szpilkach sosen.....
Jesteś wolny
Jesteś wolny
Przebudź
się, jesteś wolny,
choćbyś
jak w ziemi duch
szedł
dołem dookolny,
przebudź
się, jesteś wolny.
Zbudź
tylko słuch.
Otwórz
oczy, oto jesteś
tryskającym
powietrzem
zdrój
żywy.
Żeś
przez ciało przykuty
i
żeś ciała upływem,
żyj
w wietrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz