środa, 12 marca 2025

Kto stworzył świat

 



                                     Dowody na istnienie Boga.

Są takie dowody? Nie ma, ale niejeden próbował.

Św. Tomasz z Akwinu, żyjący w XIII wieku, dręczony niespójnościami ideologii kościoła, zdecydował się podnieść poziom teologicznej debaty z niejasności mitologii do rygorów logiki. W swoich słynnych dowodach na istnienie Boga zaproponował rozwiązanie tych odwiecznych dywagacji. Dowody ujął w pięciu punktach:

1 - Ciała są w ruchu – istnieje zatem Pierwszy Poruszyciel.

2 - Zdarzenia mają powody – istnieje zatem Pierwsza Przyczyna.

3 - Rzeczy istnieją – jest zatem ich Stwórca.

4 - Najwyższe dobro istnieje – ma ono zatem swoje źródło.

5 - Rzeczy są przemyślane – służą zatem jakiemuś celowi.

 

Pierwsze trzy punkty to tak zwany dowód kosmologiczny. Czwarty punkt to argument moralny, a piąty został nazwany teleologicznym.

Dowód moralny jest najsłabszy, ponieważ pojęcie moralności, jak wiemy ulega zmianom wraz z ewoluującymi obyczajami społecznymi.

Pozostałe dowody KK wykorzystuje od siedmiuset lat w dyskusji nad tą jednocześnie podstawową, ale i delikatną kwestią. Pomimo tego, że w świetle odkryć naukowych dokonanych w ciągu stuleci wykazano, że dowodom tym daleko do doskonałości, były one w dawnych czasach całkiem przekonujące i wykazywały wpływ myśli greckiej, która jako pierwsza wprowadziła rygor do spekulacji na temat natury.

    Tomasz z Akwinu zręcznie pominął pytanie skąd wziął się Pierwszy Poruszyciel, zakładając, że takie pytanie nie ma sensu. Bóg nie ma stwórcy, ponieważ był Pierwszy. Kropka.

Nie mamy atoli odpowiedzi na pytanie, skąd wziął się Pierwszy Impet.

      W 1078 roku św. Anzelm, arcybiskup Canterbury, skonstruował jeszcze bardziej skomplikowany dowód na istnienie Boga, zwany dowodem ontologicznym. Nie odwoływał się w nim do pojęcia Pierwszych Architektów, ale do czystej logiki. Zdefiniował Boga jako najdoskonalszą istotę jaką możemy sobie wyobrazić.

Ten zmyślny dowód, w przeciwieństwie do dowodów Tomasza nie zależał zupełnie od aktu Stworzenia, a opierał się jedynie na definicji istoty doskonałej.

   Opisane „dowody” obu wymienionych autorów opierały się przez siedemset lat argumentom uczonych i logików, bo wiedziano zbyt mało o fundamentalnych prawach fizyki i biologii. Dopiero w poprzednim stuleciu odkryto nowe prawa natury, przeczące religijnym „dowodom”.


Na przykład zasada zachowania masy i energii już wystarcza, aby wyjaśnić ruch, bez odwoływania się do Pierwszej Przyczyny. Cząsteczki gazu mogą odbijać się od ścian pojemnika i nic, ani nikt nie musi ich popychać. Cząsteczki poruszają się wiecznie – bez początku i bez końca. Jeśli tylko masa i energia są zachowane, nie jest potrzebna ani Pierwsza, ani Ostatnia Przyczyna.

      Jeśli chodzi o dowód ideologiczny, teoria ewolucji wykazuje, że wyższe, czyli bardziej skomplikowane formy życia mogą tworzyć się z bardziej prymitywnych dzięki selekcji naturalnej. Potrafimy już prześledzić dzieje życia wstecz, aż do spontanicznego formowania się cząsteczek białka w oceanach Praziemi, bez odwoływania się do wyższej inteligencji.

      Badania przeprowadzone przez Stanleya L.Millera w 1955 roku wykazały, że iskry w butli zawierającej metan, amoniak i inne gazy, które znajdowały się w atmosferze młodej Ziemi, mogą spontanicznie utworzyć złożone cząsteczki węglowodorowe, a w końcu aminokwasy poprzedzające powstanie cząsteczek białka. W ten sposób Pierwszy Architekt przestaje być potrzebny, aby stworzyć podstawy życia, bowiem mogą one wyłonić się w sposób naturalny z nieorganicznych związków chemicznych, jeśli tylko będą mieć dostatecznie dużo czasu.

     Immanuel Kant jako pierwszy po wiekach zamieszania wskazał błąd w dowodzie ontologicznym. Zwrócił mianowicie uwagę na to, iż stwierdzenie, że obiekt istnieje, nie czyni go doskonalszym. Bóg więc może istnieć, lecz wcale nie musi.

     Czy jednak od czasów Anzelma i Tomasza z Akwinu dokonał się jakiś inny postęp?

I tak i nie.

Obecne teorie Stworzenia są zbudowane na dwóch filarach – na teorii kwantowej i teorii grawitacji Einsteina. Możemy powiedzieć, że po raz pierwszy od tysiąca lat religijne „dowody” istnienia Boga zostały zastąpione termodynamiką i fizyką cząstek.

     Jednak zamieniając boski akt Stworzenia na Wielki Wybuch pozbyliśmy się jednego problemu, tworząc inny.

Św. Tomasz sądził, że rozwiązał problem tego, co było przed Bogiem, definiując Go jako Pierwszą Przyczynę Ruchu. Dzisiaj nadal zmagamy się z pytaniem co było przed Wielkim Bum.

      Niestety, równania Einsteina załamują się przy niewyobrażalnie małych odległościach i olbrzymich energiach, występujących w początkowych chwilach istnienia Wszechświata. Przy odległościach rzędu 10 do minus 33 potęgi centymetra, efekty kwantowe zaczynają przeważać nad teorią Einsteina. Poza tym, aby odpowiedzieć na filozoficzne pytania dotyczące początku czasu, musimy koniecznie powołać się na dziesięciowymiarowa teorię.

     Jak wiemy, prawa fizyki ulegają unifikacji (uproszczeniu) w wyższych wymiarach. Azaliż badając Wielki Wybuch spotykamy się z czymś dokładnie przeciwnym, bo wygląda na to, że ten Wybuch powstał przez podzielenie się pierwotnego dziesięciowymiarowego Wszechświata na dwa inne: - czterowymiarowy i sześciowymiarowy. Czyli nastąpił rozpad pierwotnej zunifikowanej symetrii.

      Dlatego składanie w całość dynamiki Wielkiego Bum było tak trudne: - cofając się bowiem w czasie składamy w całość kawałki dziesięciowymiarowego Wszechświata.

Co roku fizycy i astronomowie odkrywają nowe dowody obserwacyjne na to, że Bum nastąpiło około 15 – 20 miliardów lat temu.

Materiały radioaktywne ulegają rozpadowi w dokładnie znanym tempie, co pozwala określić wiek każdego obiektu z pomocą okresu połowicznego rozpadu. Na przykład węgiel C14, rozpada się w połowie swej ilości co 5730 lat. Pozostała połowa rozpada się w połowie w ciągu następnych 5730 lat i tak dalej.

Inne pierwiastki radioaktywne, na przykład uran 238 z czasem połowicznego rozpadu około 4 miliardy lat, pozwalają określić wiek skał księżycowych. Najstarsze meteoryty znalezione na Ziemi są w wieku 5 miliardów lat i na tyle samo ocenia się wiek Układu Słonecznego. Obliczając masę niektórych wybranych gwiazd, których ewolucja jest znana, astronomowie wykazali, że najstarsze gwiazdy w naszej galaktyce mają 10 miliardów lat.

wtorek, 11 marca 2025

Kibicowanie, czyli sport masowy

 

 

Niektórzy atakują widza masowego, wytykając mu bierność i apatię, ponieważ zadowala się pasywną obserwacją, zamiast zająć się sportem samemu. Jak wiemy masowe widowiska sportowe zapowiadały zmierzch i upadek imperium rzymskiego. Także Chiny mandaryńskie uległy rozkładowi, z chwilą gdy zgnuśniali mandarynowie zaczęli najmować kulisów, aby ci grali za nich w tenisa.

Teza: - Wydaje się, że świat podzielił się na dwa nierówne obozy: - tych, którzy podniecają się oglądaniem, jak inni kopią piłkę, czy też wykonują jakieś dowolne fikołki i tych mniej licznych normalnych, którzy nad sport masowy przedkładają dbanie o własną fizyczność.

Przedstawię osobiste, a więc subiektywne doświadczenia, które zgodne są z zamieszczoną wyżej tezą.

Oto mój wujek, zagorzały kibic i piłkarz, postanowił zrobić ze mnie kibica. Miałem wtedy 14 lat i byłem uczniem pierwszej klasy elitarnego jak by nie patrzeć liceum im. T.Reytana w Warszawie. Klasa sportowa, z jęz. niemieckim.

Wujek zaprosił mnie na mecz na swój ulubiony stadion Legii. Weszliśmy na centralne miejsce z przodu na trybunie. Wokół wrzawa, podniecenie na twarzach, wielu kibiców wyraźnie pod wpływem, rzucanie mięsem na całego. Za tłumem nie przepadałem od najmłodszych lat, ale mówię sobie: - nic to, zobaczymy co będzie dalej.

Dalej było niewiele – drużyny ruszyły, rozpoczęła się gra. Na stadionie rozległ się jeden wielki ryk! Spojrzałem na wujka – wujek wył jak obłąkany. Nie zdążyłem wiele więcej zarejestrować, bo minęła chwila moment i dostałem w głowę butelką po piwie rzuconą z tylnych rzędów. I tyle pamiętam z meczu.

     Minął jakiś czas, powiedziałem, że na mecz piłki nożnej więcej nie pójdę, więc wujek postanowił zainteresować mnie boksem. Hala Gwardii, papa Stamm przy narożniku, w ringu dwóch kogutów, znaczy waga lekka. 

Zaduch ogólny, chmury dymu z papierosów snują się wokół ringu. Zaczyna się walka, czyli bicie po mordach. Już jeden krwawi z rozciętej brwi, ale nie daje się i wali przeciwnika w szczękę, aż owemu wypada z ust guma chroniąca zęby i razem z malowniczym pióropuszem śliny spada na pierwszy rząd publiki.

    Ogólny aplauz! Tłum podrywa się w ekstazie i wyje z radości. Podnieceni kibice wywrzaskują cenne rady: - W ryj gnoja! Zabij skurwiela!

Od tej pory od stadionów i kibiców trzymałem się z daleka, ku wielkiemu zmartwieniu wujka, który jak podejrzewam uznał mnie za niespełna rozumu, ponieważ do 28 roku życia byłem abstynentem (Napatrzyłem się. Mój ojciec – alkoholik, dostawał głupawki po wódce).


poniedziałek, 10 marca 2025

Prom w Świbnie

 


Holownik przeciąga prom na drugą stronę Wisły. Potem z powrotem. Popołudnie późne, więc mały ruch. Niewiele się dzieje, bo niby co ma się dziać? Jak rzekł był klasyk: - Trzeba co pewien czas zmniejszyć tempo.

 Pogapiłem się na zwoje liny cumowniczej. Bezmyślne gapienie się bywa ożywcze dla rozumu.










Usiadłem na ławeczce, popatrzyłem na wschodnią stronę i przypłynęły niewesołe myśli. W 1945 roku miejscowość nazywała się Schiwenhorst. Wiosną na mierzei wiślanej zaczęły się ciężkie walki, a na wyspie w ziemiankach koczowało kilkadziesiąt tysięcy niemieckiej ludności cywilnej, plus znaczna ilość wojska. W kwietniu wyspa była już otoczona. Ok. gehenna ludzi, ale przecież to Niemcy zaczęli. 

Minęły lata - dawny wróg okazał się przyjacielem, a przyjaciel wrogiem. 

Jest maj 2023 - minął rok pełnoskalowej wojny, którą Kacap narzucił naszym słowiańskim braciom. Ukraińcy walczą dzielnie i giną. Giną za siebie, ale i za nas. A u nas co? Polscy faszyści podnoszą głowy - akurat teraz przypomnieli sobie o Wołyniu. 

   Stąd jest niecałe 50 km. i już Kacapia. Blisko.

Wróbelki ćwierkają przy swojej misce.

Woda chlupie, siedzę zaparkowany w słońcu, niby sielsko jest, tylko te myśli.

piątek, 7 marca 2025

Przypowieść Feng-shui

Reportaż z lasu










W pierwotnych miejscach gór, wąwozów, szczelin, wśród starych drzew, czujemy szczególny klimat, który nasi przodkowie darzyli czcią, jako miejsca duchowe. Jak wiemy, dawno temu w Chinach powstała sztuka rozpoznawania sensu miejsc.

          Przypowieść Feng-shui.

Pewien mistrz Feng-shui został zaproszony, aby wskazać dobre miejsce na dom.

Wyruszył w daleką drogę i na miejsce przybył już mocno sfatygowany upałem i jak tylko się zjawił, zaraz chciał pić.

Gospodyni poszła po wodę, ale kiedy mistrz podnosił kubek do ust, zobaczył, że do wody ma dosypane plewy.

      Pił, ponieważ był zbyt spragniony, aby zrezygnować.

Pił powoli małymi łykami, wypluwając plewy, aby się nie zakrztusić. Wypił, odstawił upaprane naczynie, a że był zezłoszczony przyjęciem – rozejrzał się po terenie  i wskazał najgorsze możliwe miejsce na siedzibę ludzi.

     Zawładnęły nim złe emocje i myślał: - Niech wszystko tu choruje i przepada!

Minęły lata, kiedy znowu szedł tą okolicą. Pamiętał dobrze, jakie miejsce wskazał kiedyś, dlatego ze zdziwieniem zamiast ruiny oglądał kwitnącą posiadłość.

Pachniały bzy, śpiewały ptaki.

- Czy to jawa czy sen? - Pytał sam siebie.

Kiedy tak patrzył zdumiony, zawołała go gospodyni, ponieważ rozpoznała mistrza od razu. Powitała przybysza z wielkim szacunkiem i obsypała podziękowaniami. Wtedy mistrz otworzył serce i rzekł:

- Wcale nie wybrałem ci dobrego miejsca, pokazałem miejsce najgorsze, bo chciałem ciebie ukarać.

- Ale za co? – zapytała kobieta.

- Za wsypanie mi plew do wody.

- Dosypałam ci plew – wyjaśniała gospodyni – bo byłeś zgrzany, a woda w mojej studni jest lodowata. Kiedy pije się ją łapczywie, można dostać zapalenia płuc. Chciałam, żeby woda wyszła ci na zdrowie.

czwartek, 6 marca 2025

Sezon grzybowy 2025 tuż tuż

Jako że planować trzeba, spojrzałem w kalendarz, aby zobaczyć kiedy rozpoczynam w tym roku wakacje i ze zdziwieniem stwierdzam, że 16 kwietnia. Do tego zapanowała pogoda piękna, w związku z czym przeglądam zdjęcia i jadę jutro na leśny rekonesans. Nierozłączna para - landrynkowy zając z kolegą pluszakiem.














środa, 5 marca 2025

Atomowy dom nietoperzy

 


Nietoperze pełnią niewątpliwie ważną rolę w leśnej przyrodzie, żywiąc się owadami. Wylatują ze swoich kryjówek o zmroku. Leśnicy Kampinosu dbają, aby nietoperze miały te kryjówki.

I zaprawdę powiadam wam - stała się rzecz symboliczna: budowle, które miały pomagać człowiekowi w zabijaniu, zaskakującym zrządzeniem losu stały się teraz domem nietoperzy. Tak dzieje się nie tylko w Kampinosie, aliści miejsce w Kampinosie ma wymowę szczególną.

    Jest to bowiem schron przeciwatomowy, zbudowany jako zapasowe miejsce dowodzenia dla powiedzmy to otwarcie – Kacapów, w planowanym na początku lat osiemdziesiątych ataku na państwa Zachodu. W założeniach działań, polskie wojsko miało wyginąć na kierunku Rugii, a Polska przyjąć na siebie odwetowe uderzenia Zachodu atomową bronią taktyczną i zamienić się w atomową pustynię.

      Dzięki bohaterstwu pułkownika Ryszarda Kuklińskiego tak się nie stało. I jak Kacapy mają lubić Polaków? Nie dość że Powstanie Warszawskie, to jeszcze Kukliński, a teraz pomoc Walczącej Ukrainie. 

Dziś panuje tu cisza i atmosfera niepowtarzalna. Wrota zasunięte na tyle, aby nietoperze swobodnie wlatywały, teren monitorowany.